Narodziło się dziecko…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata
Przed dwoma miesiącami w naszym małym ośrodku zdrowia ustawiła się kolejka chorych. Dosyć powoli to szło, bo przypadki były poważne. Nagle zauważyłam kobietę w ciąży wbiegającą w pole kukurydzy. Zaczęłam wołać, aby wróciła, obiecując, że nie będzie musiała czekać, bo miałam zamiar przyjąć ją od razu. Niestety, ona zniknęła gdzieś w polu.
Zajęłam się więc innymi chorymi. Po godzinie kobieta wróciła z dzieckiem na ręku, mówiąc: „narodziło się dziecko”. Ja patrząc z niedowierzaniem zapytałam gdzie? Ona odpowiedziała: „na polu z kukurydzą” i dodała „to dobry znak siostro, to znaczy, że zawsze będzie miało coś do zjedzenia, nigdy nie będzie głodne”. Wszyscy się cieszyli, tylko ja wciąż nie umiałam wydobyć słowa, bo przypomniało mi się jak przed laty w jednym z zachodnich szpitali widziałam kilku lekarzy czekających na poród jednego dziecka, a do moich zadań należało zatroszczyć się o kolor pościeli dla rodzącej, zapytać matkę, jaką muzykę sobie życzy do porodu i czy chce, by małżonek był obecny od początku przy porodzie, czy po kąpieli dziecka. Patrzyłam na to dziecko urodzone na polu i przypomniały mi się tamte wyuczone pytania, które w tej sytuacji wydawały się nierealne. Dlatego wierzę w Boże Narodzenie w stajence, bo niejednokrotnie widziałam podobne narodziny w Afryce. W typowej afrykańskiej rodzinie nie ma choinki, ani karpia, ani zapalonych lampek w Wigilię, ale jest rodzina, która świętuje narodzenie dziecka jako błogosławieństwo niezależnie od tego, w jakim miejscu się rodzi.
Tak bardzo potrzeba nam serca i otwartych oczu, by nie zamknąć się w swoim własnym wyidealizowanym świecie oraz pokory, by uwierzyć, że ten tak bardzo różny świat jest dobry, skoro Boże Narodzenie rozpoczęło się w stajence i trwa w sercach ludzkich dających innym ciepło, światło i miłość w każdym zakątku tego różnorodnego świata.
Bóg się rodzi…
Pewnego dnia w Afryce, nagle zachorował nasz ogrodnik Berni. Wszyscy byliśmy bardzo przejęci, bo on nigdy nie choruje. Pracuje bardzo ciężko od rana do wieczora, w gorącym słońcu i nie narzeka. Wieczorami słucha swojej muzyki, czasem aż do rana. To jego małe życie. W ubiegłym roku zmarła mu córeczka, która miała zaledwie roczek. Urodziła się niepełnosprawna, a jej ciało było pokryte wieloma ranami. Nikt nie wiedział, co to za choroba. Wielu przypuszczało, że jest spowodowana zazdrością ludzką. Nawet po śmierci córki, Berni się nie zmienił. Nie przestał wierzyć w uczciwość, rozmowy z kwiatami, ukryte słowa muzyki i dobro, które jak mówi, często pozostaje niewidoczne i nie potrzebuje słów. W naszej misji wszyscy zauważyli, że Berni pierwszy raz był chory i nie było go w ogrodzie. Każdy chciał go odwiedzić, ale on spał i nie mógł z nikim rozmawiać. Nazajutrz wcześnie rano już z daleka słychać było głośną muzykę. Wtedy wszyscy byli pewni, że Berni wraca do zdrowia. Usiadł w swoim ogrodzie i kolejno witał tych, którzy chcieli go zobaczyć. Każdy przejęty biegł do jego domu, tylko po to, by być pewnym, że jest z nim lepiej. Wszyscy wiedzieli, że nie mówi wiele, ale tym razem dziękował każdemu z osobna. Przed domem stanęła jego mała, pierwsza córeczka. Ma na imię Skarb. Bo to największy prezent, jaki Bóg dał Berniemu w całym jego życiu…
Wieczorem podwórko naszego ogrodnika było pełne ludzi, którzy tylko chcieli go zobaczyć, a on nadal siedział i dziękował. Niektórzy przyjaciele zostali dłużej, nie było jednak słychać słów. Do późna w nocy grała muzyka, a wczesnym rankiem Berni już był w naszym misyjnym ogrodzie, pracując przy kwiatach w swoim milczącym świecie.
Świat prostych i dobrych ludzi nie potrzebuje propagandy, wielkich słów, wielkich dyskusji. To inny świat, bardziej ludzki i Boży. Może właśnie dlatego Bóg wybrał stajenkę, bezradność ludzką, biednych, prostych pasterzy i zwierzęta. Bo to jedyny prawdziwy świat, gdzie dzisiaj Bóg jeszcze znajduje miejsce, gdzie czuje się potrzebny. Bo inny świat jest zbyt skomplikowany, nawet dla Boga. Wszyscy potrzebujemy mądrości prostego świata. Milczący świat naszego ogrodnika i jego muzyka przyciąga ludzi z całej wioski. Ukryty SKARB małej stajenki Betlejemskiej, jego cisza, pokora, śpiew Aniołów i spojrzenia pasterzy zmieniły cały świat, nawet ten nasz… w XXI wieku. Stajenki na całym świecie są prawie zawsze pełne ludzi, którzy chcą zobaczyć Boga małego, bezradnego i milczącego. Bo Dobro i Miłość, to jedyna i największa siła, która sprawia, że żyjemy na nowo! Bóg się rodzi… ukryty skarb i sens stajenki naszego życia, naszego serca.