Jarmark na rynku w Raciborzu sprawia wrażenie większego, choć straganów nie przybyło
Absolutną nowością była przez 4 dni zjeżdżalnia dla dzieci – snowtubing, od razu oblegana przez najmłodszych. Rękodzieło króluje na wielu stoiskach i z jarmarku nie sposób wyjść głodnym. Lodowisko ma tak zagorzałych fanów, że ci mówią: szkoda, że nie stoi tu cały rok. Ciekawostkę przygotował Visit Racibórz – tu można było dostać darmową kartkę, wypisać na niej życzenia i wrzucić do skrzynki nadawczej, której strzegł… dziadek do orzechów.
Przeszliśmy przez jarmark, prowadząc transmisję na żywo z Rynku (jest dostępna w portalu nowiny.pl). Odwiedziliśmy parę stoisk, zaczynając od głubczyckiego stowarzyszenia, znajdując później bombki z silikonu, albo suchą krakowską z rodzinnej firmy. Sprzedawczyni z Żor zachwalała nam wełniane czapki i takowe etui na smartfona, zajrzeliśmy też na ślizgawkę, która w tym roku wystartowała bez muzyki, ale od razu z dużą frekwencją łyżwiarzy.
Wśród zwiedzających natknęliśmy się na wiceprezydenta Raciborza Dawida Wacławczyka, który zakupił na jarmarku krokieta ze Społem i popijał go gorącym barszczykiem.
– Stoisk mamy 40, czyli tyle, co wcześniej, ale dokonujemy ich selekcji. Stawiamy na jakość i oryginalność. Chodzi nam o to, by można było tu kupić prawdziwe rękodzieło, produkty artystyczne, pamiątki wyjątkowe, a nie z supermarketu – tłumaczy Dawid Wacławczyk wiceprezydent Raciborza. Jego zdaniem, pod tym kątem jest co roku lepiej, „bo pojawiają się cacka niecodzienne”. – To nie są zawodowi wystawcy, co jeżdżą z tym samym towarem po wielu miastach. Bywają u nas, bo lubią to miejsce, bo słyszeli, że warto przyjechać. Nasz jarmark ma być rękodzielniczy, artystyczny – zaznacza pierwszy zastępca prezydenta miasta.
Zasad selekcyjnych nie stosuje się tylko do stoisk z gastronomią. – Tu chcemy, by było ich niemało, żeby ludzie mogli się spotkać, zjeść, napić – dodaje Wacławczyk.
Wskazuje na zjeżdżalnię snowtubing – konstrukcję niezależną od mrozu i śniegu. Dzieci mogą tam uprawiać zjazd na pontonie.
Działa lodowisko – na początku roku zablokowane przez radnych opozycji. – Z pomocą przyszła nam spółka PRD, która sfinansowała lodowisko. Frekwencja pokazuje jak jest tu potrzebne. Dzieci tego chcą, młodzież też jeździ. Rynek ma żyć. Protestujący umówili się u prezydenta na kawę, poszliśmy na ustępstwa co do muzyki, co do godzin użytkowania. Latem w ogródkach jest głośniej do późniejszych godzin – skwitował D. Wacławczyk.
(ma.w)