Organizacja, planowanie i dużo miłości czyli codzienność rodziny 3+
– Wystarczy jedno potknięcie i cały plan dnia się sypie – mówi Joanna Lipińska, która wraz z mężem Pawłem pracuje w Eko-Oknach i wychowuje czterech synów. – Dzieci w naszym życiu nie pojawiły się z dnia na dzień. Wszystko działo się stopniowo. Mieliśmy czas, żeby się do tych zmian przystosować – przekonuje.
Pracują razem i zawsze na jedną zmianę. Wszystko po to, żeby mieć jak najwięcej czasu dla rodziny. Oboje są monterami w Eko-Oknach. Asia ma zaledwie 30 lat, a już jest mamą czwórki dzieci. Jej mąż Paweł jest od niej o 7 lat starszy. – To prawda, w tym wieku mam czwórkę dzieci, ale udało mi się też w tym czasie skończyć studia, już z synkiem „na ręku” – opowiada. Najstarszy z synów Michał ma 10 lat, Kacper 8, Adaś w listopadzie skończył 5, a najmłodszy Piotruś ma 2,5 roku. – Z mężem jesteśmy razem od 11 lat, pochodzimy z tej samej miejscowości i właśnie tam się poznaliśmy – tłumaczy.
– Zawsze chciałam mieć dużo dzieci, właściwie to sześcioro, ale zostajemy na tej czwórce, którą już mamy. Każde dziecko potrzebuje czasu i uwagi. Mam w mężu duże wsparcie – mówi Asia. Jak tłumaczy, z mężem dzielą się obowiązkami – on gotuje, sprząta i pierze, przygotowuje również plan posiłków dla całej rodziny na miesiąc, ona z kolei zajmuje się dziećmi. – Tylko dwóch naszych synów już chodzi do szkoły, ale mają sporo zadań domowych. Przykładowo, gdy pracujemy na poranną zmianę, w domu jesteśmy o godzinie 15-tej, to odrabianie lekcji i naukę kończymy o 18-tej. Bardzo pomaga nam też babcia – dodaje.
Czy udaje im się chodzić na randki? Na to pytanie Asia odpowiada, że teraz, kiedy dzieci już są trochę starsze, spędzenie czasu z mężem jest łatwiejsze, zwłaszcza odkąd wiosną wróciła do pracy. – Wbrew pozorom da się pogodzić małżeństwo, czwórkę dzieci i pracę – mówi.
Jak wygląda codzienność przy czwórce dzieci?
Na pewno trzeba się zorganizować. – Wystarczy jedno potknięcie i cały plan dnia się sypie. Uwielbiam wszystko planować. Już planuję przyszłoroczne wakacje. Robię też listy zakupów – mówi Asia. Dodaje, że na zakupy spożywcze jeździ raz w miesiącu. Sama, bez dzieci. – Wychodzę z trzema pełnymi po brzegi wózkami. Mąż przygotowuje planer posiłków na cały miesiąc, ja robię listę zakupów i jadę po te produkty. Mamy zamrażarki, co dzień tylko kupujemy chleb – mówi. Tłumaczy też, że gdyby robiła mniejsze zakupy i częściej, na pewno wydałaby więcej pieniędzy. – Mieszkamy na wsi, więc przez większość roku jemy swoje owoce i warzywa. Mamy duży ogród i własną szklarnię, a mąż bardzo lubi robić przetwory – opowiada.
Mają duży dom, każde z dzieci ma swój pokój i swoją przestrzeń. – Chłopcy wieczorami wolą być u siebie, trochę się wyciszyć. Wtedy my też mamy czas dla siebie i na odpoczynek – mówi.
Chłopcy są ze sobą bardzo zżyci
Najstarszy Michał ma 10 lat, a Piotruś, najmłodszy, zaledwie 2,5 roku. Według Asi kiedyś te różnice były bardziej zauważalne, teraz już się zacierają. – Zmieniło się jedynie to, że kiedy Michał poszedł do szkoły, nabrał dystansu do młodszych dzieci, już się z nimi tyle nie bawi, więcej czasu spędza w swoim pokoju i odrabia lekcje. Nie wpuszcza też młodszego rodzeństwa do swojego pokoju, trzyma tam porządek i nie chce, żeby mu nabałaganili – tłumaczy. Do niedawna Adaś i Kacperek mieli podobne zainteresowania, czyli dinozaury i klocki, ale też powoli zaczynają się rozmijać. Piotruś we wrześniu poszedł do przedszkola, więc z 5-letnim Kacprem teraz to on ma więcej wspólnych tematów i aktywności. – Nasi synowie są ze sobą bardzo zżyci. Coś w tym jest, że jak ma się więcej dzieci to one się trzymają razem, bawią i spędzają ze sobą czas. Przyznam, że nie bawię się z moimi dziećmi, spędzam z nimi czas w inny sposób – przy odrabianiu lekcji, podczas spacerów z psem, lubimy też rodzinne wyjścia do kina czy gry planszowe – tłumaczy.
Z każdym kolejnym dzieckiem jest łatwiej
Jak dodaje, przykład idzie z góry. Najmłodszy Piotruś po skończonym posiłku już sam z siebie wstaje i odnosi talerz do kuchni. – Obserwuje starszych braci i ich naśladuje. Pod tym względem posiadanie kilkorga dzieci wiele ułatwia. Jeśli rodzice konsekwentnie trzymają się zasad, kolejno wszystkie dzieci się do nich stosują i jest większa organizacja i dyscyplina – tłumaczy. Młodsze dzieci obserwują swoje starsze rodzeństwo i chcą być tacy, jak oni, czyli doroślejsi. Asia chwali się, że jej synowie, na szczęście, w ogóle nie chorują. Nigdy nie byli w szpitalu, a żaden z trzech najmłodszych chłopców nie brał jeszcze nigdy antybiotyku. – Chłopcy są zahartowani. Wiadomo, jak to jest z dziećmi. Jeden wybiegnie na dwór bez czapki i kurtki, reszta biegnie za nim – śmieje się Asia.
Uwielbiają Boże Narodzenie
Grudzień to wyjątkowy czas w życiu tej rodziny. Wspólnie ubierają choinkę, ozdabiają dom, pieką pierniki i ciastka. – Kocham święta. U mnie celebrowanie Bożego Narodzenia rozpoczyna się w pierwszą niedzielę adwentu. Już kolejnego dnia jestem u leśniczego i kupuję choinkę. Wszyscy wspólnie ją ubieramy i świątecznie stroimy dom. Staram się, żeby każdy z synów też miał w swoim pokoju po małej choince – opowiada. Chodzą też na roraty, a jak żartuje Asia, stara się nie przeszkadzać mężowi w przygotowaniu wigilii. – Zabieram synów na 16-tą na pasterkę dla dzieci, a mąż w tym czasie przygotowuje 12 wigilijnych potraw – opowiada. Odkąd mają swój dom, wigilię spędzają we własnym gronie, dopiero po kolacji idą odwiedzić dziadków, którzy później przejmują opiekę nad dziećmi, żeby rodzice mogli pójść razem na pasterkę o północy.
Wszystko się da
Asia przekonuje, że wszystko jest kwestią organizacji. – Dzieci w naszym życiu nie pojawiły się z dnia na dzień. Wszystko działo się stopniowo. Mieliśmy czas, żeby się do tych zmian przystosować – tłumaczy. Odpowiednio organizując swoją codzienność, czyli układając plan posiłków, przygotowując listę zakupów, dzieląc się obowiązkami, można znaleźć czas na wyjścia z mężem i dbanie także o tę relację, podstawę rodziny, czyli małżeństwo. Agata Paszek