Posłanka w bryczce i szarmancki starosta
W ramach rozpoczętego w związku z kampanią wyborczą mini-cyklu pt. „Śmiać się czy płakać”, dziś analiza kolejnego zdjęcia (przypomnę – w ubiegłym tygodniu było o 6 miliardach posła Matusiaka). Na zdjęciu dużo się dzieje. Prawie jak na słynnym obrazie Petera Breugela starszego pt. „Zabawy dziecięce”, który można obejrzeć w Kunsthistorisches Muzeum w Wiedniu lub oczywiście wyguglać.
Akcja dzieje się podczas imprezy pt. Hubertus, która odbyła się w ubiegłą sobotę w Raciborzu. Z nieustalonych przeze mnie powodów w jednej bryczce znalazła się pani posłanka Teresa Glenc i wicestarosta Marek Kurpis. Z tego co wiem, dotąd parę tę nie łączyła ani wspólnota poglądów, ani dusz, ani żadna inna. No, ale idą wybory, więc i dobory bywają przypadkowe. Szczególnie można to było dostrzec podczas dożynek. Na scenach i w korowodach trwa notoryczna i bezpardonowa walka kandydatów o dobre miejsce, czyli w centrum. Mam wrażenie, że nawet gdyby w centralnym miejscu stanął smok wawelski ziejący ogniem, to nie brakłoby śmiałków ryzykujących stanięcie obok, byle tylko zmieścić się na fotce, filmiku, albo zamanifestować, że wójt bardziej lubi mnie niż konkurencję. Dlatego – nieakceptowalne kiedyś – sąsiedztwo jakiegoś banalnego wroga z własnej partyjnej listy lub konkurenta z innej partii (gradacja opisująca relację jest zamierzona), to pikuś.
W każdym razie, na zdjęciu zamieszczonym obok, pani poseł spożywa wodę podaną wcześniej przez szarmanckiego pana starostę. Taka opozycja, która poda człowiekowi kubek wody w potrzebie to skarb, chciałoby się powiedzieć z łezką w oku. Kolega z tej samej partii pewnie by nie podał, albo jeszcze oblał, niby przypadkowo, żeby popsuć wizerunek lub w ogóle wyeliminować z imprezy… Pan wicestarosta z kolei skromnie spuścił wzrok, jakby chciał powiedzieć coś w stylu: normalka, gość w dom – Bóg w dom. Bo nie śmiem nawet przypuszczać, że owa mina i mowa ciała mogłyby sugerować zgoła inne myśli. Na przykład coś w stylu (parafrazując klasyka): towarzyszę, poję, uśmiecham się, ale się nie cieszę.
Cieszy się za to na pewno, widoczny na dalszym planie, prezydent Dariusz Polowy. Nie dość, że żadna posłanka (ani nie daj Boże miejscowy poseł) nie wtarabanił mu się do dorożki, to jeszcze jego ulubiona senator Ewa Gawęda porzuciła PiS, przez co będzie mógł się z nią fotografować i spotykać jeszcze częściej. Jak to samorządowiec z (Bezpartyjnym) Samorządowcem.
Wiem, że do pełnej analizy fabuły zdjęcia brakuje jeszcze opisu emocji konia wiozącego gości, ale niestety, ma on klapki na oczach, które mogłyby ewentualnie coś zdradzić. Ale może to i dobrze…
bozydar.nosacz@outlook.com