Hotel Miłości i Szacunku – Historia Dona Emanuela i Jego Wybawcy
W pewnym miasteczku hiszpańskim jest taki hotel, którego właścicielem i szefem jest Don Emanuel. Hotel to szczególny, bo każdego popołudnia cały personel na czele z dyrektorem obsługuje zebranych żebraków. Obsługiwani są tak, jakby należeli do najbardziej wykwintnego towarzystwa. Sam Don Emanuel doradza w wyborze potraw, pyta o życzenia i dogląda jakości obsługi i dań. Po posiłku goście rozchodzą się swoimi drogami.
Don Emanuel wie dobrze, dlaczego ta codzienna nadzwyczajna ceremonia. Otóż w czasie wojny domowej został niewinnie skazany na śmierć. Stał już pod ścianą, pluton egzekucyjny wycelował już w niego broń, gdy – nagle, jak z jasnego nieba – zjawił się jakiś żebrak i zaczął usilnie i gwałtownie przekonywać żołnierzy, aby nie strzelali. Rzeczywiście odstąpili od swego zamiaru. Don Emanuel nigdy więcej już nie widział swego wybawiciela, nigdy też nie dowiedział się kim był ten nieznajomy. Postanowił więc nie tylko karmić wszystkich biednych w miasteczku, lecz także robić to z szacunkiem.
Na pytanie, czy musi to być każdego dnia, czy to nie przesada, czy nie wystarczyłoby np. raz na miesiąc, czy raz na rok, w rocznicę uratowania… odpowiada zawsze: Czyż Bóg ofiarował mi życie tylko na jeden dzień w roku? Nie, dzień za dniem otrzymuję życie przez tego nędzarza, który nawet nie próbował odebrać ode mnie zasłużonego podziękowania i wynagrodzenia. Myślę, że za taki dar nie mogę się niczym tak naprawdę odwdzięczyć.
Żebrak w Afryce
Stał przy drodze, jak wielu w większych miastach. Tylko że on był młody, bardzo biednie ubrany, smutny i obserwujący każdego dokładnie. Siedział i grał na gitarze, a przy tym miał taka małą skrzynkę na pieniądze, z napisem „To dla syna”. Pięknie grał, dlatego każdy się zatrzymywał, by chociaż przez chwile posłuchać jego muzyki. Śpiewał w swoim języku zulu, ale nic z tego nie rozumiałam. Ktoś dodał, że śpiewa o tęsknocie za swoim synem… chyba jedynym.
Kiedy już przestał śpiewać podeszłam, by wrzucić trochę pieniędzy, ale on dziwnie uchwycił się mojej reki i powiedział: „Wiesz, każdy daje, co ma… ja śpiewam, bo tylko to potrafię, a Ty lepiej błogosław, bo masz Boga, błogosław mi, bo to jest to, co możesz mi dać, to jest to, co masz, a tego najbardziej potrzebuję”. Potem położył gitarę, wyciągnął ręce ku górze i modlił się razem ze mną o błogosławieństwo dla syna. Już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam jego głos: „ Śpiewaj ze mną… potrzebuję pieniędzy, by zobaczyć mego syna, już nawet nie wiem, jak wygląda. Proszę usiądź i śpiewaj ze mną”! Poczułam się strasznie głupio, bo nie miałam odwagi by usiąść razem z nim, śpiewać i żebrać o parę groszy, po prostu nie umiałam... Nie wiedziałam nawet, jak wyjść z tej sytuacji, bo wyglądał na całkiem mądrego człowieka, poranionego przez życie.
Już po chwili zauważył moje zmieszanie, uśmiechnął się i chyba zrozumiał, że nie potrafię… Przy pożegnaniu powiedział: „Wiesz, każdy na tej ziemi jest żebrakiem, nie tylko ja, choć siedzę tutaj i przyznaję się publicznie, że proszę o pieniądze, ale każdy żebrze – jedni o człowieka, drudzy o władzę, stanowisko, zdrowie, a jeszcze inni o Miłość… i są podobni do ciebie, boją się pokazać, że czegoś w życiu im tak bardzo brakuje, boją się przyznać, że są żebrakami…”
Mój żebrak z ulicy miał rację i miał jeszcze coś – odwagę – pokazania tego, że jest słabym i niewystarczalnym! A mnie tak często, brakuje tej właśnie odwagi, która nazywa się pokorą. Brakuje mi po prostu mądrości życia żebraka na tej ziemi.
Życie to taki ciągły paradoks, szukania szczęścia… A może by tak zaryzykować i uczynić Boga swoim jedynym szczęściem? Kimś na pierwszym miejscu w moim życiu? Może by tak zawierzyć to nasze żebractwo Jezusowi i uczynić go królem i panem naszego życia, trwania, naszego żebractwa, naszej wędrówki, wierząc, że to on jest źródłem prawdziwym naszego szczęścia, naszym jedynym bogactwem, które nie umiera, jest jedyną drogą do nieba, gdziekolwiek to niebo! To on, Jezus jest kluczem do naszego wiecznego domu, do naszego wiecznego królestwa.
A może by jemu, Jezusowi… oddać nasze ukryte żebractwo, naszeniespełnione pragnienia?
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata