Procesja konna w Raciborzu Sudole. 62 konie w błagalnym objeździe pól
Arcybiskup Wiktor Skworc był najważniejszym gościem procesji w parafii pw. Matki Bożej Różańcowej. W kawalkadzie wyróżniała się grupa amazonek z Rozwadzy w strojach biało-czerwonych. Ludwik Gorczyca jechał w mundurze polskiego żołnierza z II wojny światowej. Jeźdźcy po latach wrócili do wyścigów na tzw. małej cestce, gdyż ulica Topolowa jest już wyasfaltowana.
Mieszkańcy Sudołu przywitali arcybiskupa Skworca bukietem kwiatów. Wręczyli je przed wyjazdem procesji. W pobliżu plebani grała orkiestra. Na wydarzeniu zjawili się prezydent Raciborza Dariusz Polowy i wicestarosta raciborski Marek Kurpis.
Arcybiskup nadrabia zaległości
Proboszcz Nowotny upoważnił prezydenta Polowego do przywitania uczestników z arcybiskupem Skworcem na czele. Włodarz dziękował, że kapłan znalazł czas dla Raciborza i dla tych, dla których ta procesja jest ważna, jak powiedział. – Tych ludzi jest bardzo dużo – podkreślił Dariusz Polowy.
W. Skworc dziękował za dobre słowa na początek. – Ja nadrabiam zaległości w pewnych sensie, bo otrzymuję wiele zaproszeń na uroczystości w Raciborzu, a nie mogę na nich być. Trudno odmówić proboszczowi Norbertowi, bo my się znamy od niepamiętnych czasów, kiedy ksiądz Norbert był jeszcze klerykiem – zaznaczył arcybiskup.
Ksiądz Nowotny: amen i alleluja
Mówił, że jest w Sudole, by uczestniczyć w tym ważnym wydarzeniu. – Tradycja jest ważna, trzeba ją pielęgnować, a wy jesteście wierni tradycji, dlatego i ja z radością będę uczestniczył w tej procesji, z radością ją pobłogosławię – podkreślił W. Skworc.
– Wypada powiedzieć amen i alleluja, jeszcze wspólne błogosławieństwo i ruszamy – podsumował proboszcz Norbert Nowotny.
Wśród gości oficjalnych pojawiły się dr Kornelia Lach folklorystyka, pasjonująca się lokalnymi tradycjami oraz Julita Ćwikła etnograf z raciborskiego Muzeum. Panie jechały razem w bryczce powożonej przez stałego gościa sudolskiej procesji ks. Grzegorza Sonnka.
Nowe chorągwie
– Ta procesja jest cudowną pamiątką miejscowych tradycji agrarnych. Bardzo się cieszę, że przetrwała w Sudole, bo w Studziennej, skąd się wywodzę, też kiedyś była, ale nie wytrzymała próby czasu, zaniechano tradycji – mówiła Nowinom Kornelia Lach.
Wypowiedziała się też na temat udziału amazonek, którym wcześniej nie wolno było uczestniczyć w tej procesji. – Dziś amazonki to prawdziwa ozdoba procesji – podkreśliła pani doktor. Zauważyła, że sudolska procesja wyróżnia się tym, że jeźdźcy wiozą tu ze sobą krzyż z Chrystusem otoczonym stułą i figurę zmartwychwstałego Jezusa. Dodatkowym wyróżnikiem są chorągwie uszyte na nowo, w kolorze żółtym i niebieskim – typowo kościelnych barwach.
Wielkanocne procesje konne wpisano na krajową listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. – Omówieniu zmian tego zwyczaju poświęcamy konferencję w Muzeum. Kiedyś inne były stroje, inne było podejście do uczestnictwa w procesjach – informowała Julita Ćwikła.
Uczestnicy procesji zatrzymywali się przy krzyżach przydrożnych w dzielnicy. Pokonali trasę z Sudołu, w stronę Wojnowic, przez Studzienną, następnie po drodze krajowej w kierunku Bieńkowic i z powrotem przez pola do kościoła na nieszpory.
Całą procesję konno przejechał proboszcz Norbert Nowotny, któremu towarzyszył Jan Płaczek. Kapłan przez trasę procesyjną wiózł krzyż, a figurkę Jezusa miał ze sobą Paweł Kuczera.
(ma.w)
Delegacja z Sudołu mówiła o procesji w TVP
W programie katowickiego oddziału telewizji publicznej wystąpiła czteroosobowa delegacja z dzielnicy Raciborza. Byli gośćmi programu „Dej pozór” w niedzielę wieczorem. Zapraszali na Wielkanocną Procesję Konną. W telewizji wystąpili: dr Kornelia Lach, folklorystka, długoletnia dyrektor szkoły w Krzanowicach, która wywodzi się z sąsiadującej z Sudołem dzielnicy Studzienna; ksiądz proboszcz Norbert Nowotny, który konno uczestnicy w procesji; Jan Płaczek, jeden z organizatorów procesji i Paweł Kuczera, przedstawiciel młodszego pokolenia Sudołu, od ćwierć wieku jeżdżący w procesjach, a od 8 lat wiezie w nich figurę Jezusa.
Płaczek podkreślił, że procesję z Raciborza wyróżnia m.in. pieśń skomponowana w latach 30. ubiegłego wieku, którą zaczyna się przejazd po polach. Lach powiedziała, że koń był kiedyś uznawany za łącznika między ziemią a niebem, a procesje zawsze idą ze wschodu na zachód, zataczając koło.
– Początkowo dorosłym nie wolno było brać udziału w procesjach. Wysyłano nań młodzieńców, pachołków, ale dochodziło do bójek, pijaństwa – zaznaczyła pani Kornelia.
Lach podkreśliła także, że nie zawsze procesje miały związek z duchownymi. Ponieważ zwyczaj miał pogańskie korzenie, nie podobał się Kościołowi Katolickiemu. Ten zakazywał procesji w ogóle. Takie zakazy obowiązywały w XVII i XVIII wieku. Dziś jest to manifestacja wiary katolickiej, przez całą trasę odmawiana jest litania do wszystkich świętych.
Jan Płaczek opowiadał o udziale kobiet w procesji. Jeszcze w latach 80. XX wieku było to nie do pomyślenia. Panie dopuszczono dopiero dekadę później. – I dobrze, bo amazonki cieszą oko – śmiał się nestor raciborskiej procesji. Od lat w objeździe pól towarzyszy mu córka Kinga, ale w tym roku jej zabraknie, bo w Wielkim Tygodniu urodziła pierwszego wnuka pana Jana – Karola.
Proboszcza Nowotnego pytano o jego udział w procesji, w której jedzie na koniu. Ksiądz Norbert stwierdził, że zaczął jeździć jeszcze jako wikary, ucząc się w ośrodku w Mosznej.
Kornelia Lach mówiła jeszcze, że w przeszłości procesje opierały się wyłącznie na mieszkańcach danej wsi, ale wraz z mechanizacją rolnictwa, kiedy koni we wsi było coraz mniej, zapraszano do objazdu gości spoza miejscowości. – Dziś obowiązuje nieformalna rywalizacja między procesjami, która ma więcej koni. Bywały w Sudole kawalkady liczące ponad 100 koni, a w zeszłym roku, jeszcze w pandemii było ich 60 – podała K. Lach.