Wiara – ona daje siłę i ukojenie. Wspomnienie o zakonniku z Borucina
– Rok temu, 8 lutego 2022 r. odszedł do Pana, Jego wierny Sługa, brat zakonny Wiktor, jedyny zakonnik pochodzący z Borucina – pisze we wspomnieniach dr Kornelia Lach, uznana badaczka kultury ludowej pogranicza śląsko-morawskiego i regionalistka, autorka szeregu publikacji naukowych.
Urodził się 18 września 1928 r. jako syn Franza i Pauline Gwosdz (potem Gwóźdź). Na chrzcie, który miał miejsce 23 września 1928 r., otrzymał imię Wenzeslaus, potocznie używane przed II wojną światową jako Wenzel, potem Wacław. Jego rodzicami chrzestnymi byli Nicolaus i Genowefa Gwosdz. Miał jedną siostrę Annę oraz pięciu braci. Dwaj z nich: Heinrich i Joachim zginęli podczas II wojny światowej, dwaj: Anton i Konrad na skutek zawieruchy wojennej pozostali w Niemczech, a Paweł mieszkał w rodzinnym domu (nr 12) na Chabowcu. Dziś wszyscy potomkowie rodziny żyją w Niemczech, a dom został zburzony.
Wacław Gwóźdź dzieciństwo spędził w Borucinie. Tu, w parafialnym kościele przyjął I Komunię Świętą, tu uczęszczał do szkoły podstawowej. Dalszą edukację podjął w Raciborzu, zdobywając zawód stolarza. Pracował jako rzemieślnik, ale wiedział, że to nie jest jego misja życiowa. Pragnął wstąpić do seminarium, ale wiele czynników wpłynęło na to, że nie mógł tego uczynić. Jednym z nich było powołanie do służby wojskowej, którą odbył w Warszawie. Jak wspominał, gdy żołnierze mogli korzystać z przepustek i wyjść na miasto, chłopcy uganiali się za dziewczętami, a on adorował Najświętszy Sakrament w Kościele Świętego Krzyża przy ul. Krakowskie Przedmieście 3.
Właśnie wówczas dojrzewało Jego powołanie. W listopadzie 1954 r. wstąpił do Klasztoru Franciszkanów w Katowicach – Panewnikach. Aż trzy lata trwał wówczas nowicjat (dziś rok) – 15.10.1957 r. Pierwsza profesja miała miejsce w dniu 16.10.1958 r. Zaś śluby wieczyste (co oznacza całkowite oddanie się służbie Bożej) złożył 17.10. 1962 r. I ślubom tym był wierny do końca swojego życia. Przebywał jakiś czas w Rzymie, następnie w St. Pölten w Austrii, a od 1985 r. przez kilkadziesiąt lat w Benscheim w Niemczech. Był wówczas pierwszym Górnoślązakiem Prowincji Katowickiej, który przybył do tego klasztoru, w celu „ożywienia” zabytkowych budynków klasztornych – jak napisano w niemieckiej prasie lokalnej, z okazji Jego 90. urodzin. To właśnie w Bensheim uroczyście obchodził swój jubileusz. Z gratulacjami przybyli m. in. Dziekan Thomas Meurer z Klasztoru w Bensheim oraz burmistrz Rolf Richter. Konwent liczył wtedy 6 członków.
Ostatnie lata życia brat Wiktor spędził w Panewnikach, gdzie miał dobrą opiekę pośród młodych współbraci. Jego pogrzeb odbył się w lutym 2022 r. Spoczął na cmentarzu obok klasztoru. Niestety nikt z mieszkańców Borucina nie brał udziału w Jego ostatniej drodze, gdyż zgromadzenia zakonne nie mają obowiązku powiadamiana o śmierci swego zakonnego brata. Delegacja parafian z księdzem proboszczem, w dniu 25 styczniu 2023 r. złożyła kwiaty i znicze na grobie brata Wiktora z okazji zbliżającej się pierwszej rocznicy jego śmierci.
Brat Wiktor był wyjątkowym człowiekiem. Niezwykle ciepłym, życzliwym, serdecznym, a przede wszystkim skromnym i pokornym. Bardzo cenił pobożność swych przodków, a zwłaszcza mamy. Mocno podkreślał rolę borucińskiego Kościoła, który – jak twierdził – „duchowo go uformował, życiu nadał treść, określił kierunek działań, wskazał sens życia” . Powtarzał niejednokrotnie, że to Kościół nas uczy, co naprawdę istotne i jak godnie żyć. Chętnie cytował przysłowie, że „bez Boga ani do proga”. Często mówił o potrzebie żywej wiary, która daje ukojenie, siłę i pociechę. Jego duchowość była głęboka, prosta, szczera. On naprawdę tęsknił za Stwórcą. Nieraz cytował słowa Psalmu 90,10: Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy. Widział, ile jest ułudy w doczesności oraz jak marne i kruche jest ziemskie życie. Pisał o tym w listach, które kończył zwykle słowami: „Pokój i dobro zawsze i wszędzie” lub „Pax et Bonum”. To było Jego przesłanie! Jestem przekonana, że warto, byśmy i my nosili w sercach te słowa, wraz z pamięcią modlitewną o bracie Wiktorze – naszym wyjątkowym parafianinie.
Kornelia Lach