Dwa misie z kręconego siana bawiły się w Samborowicach
W ostatki, od niepamiętnych czasów, w tej przygranicznej wsi powiatu raciborskiego wodzą niedźwiedzia. – Jest karnawał, trzeba się bawić – mówił Dietmar Niewiera, który już trzeci raz wcielił się w rolę dużego misia z siana. – Za łebka uciekaliśmy przed tanzberem, dziś dzieci chodzą z nim razem – usłyszeliśmy od Franciszka Niewiery, który ubrał w tym roku oba misie.
Wodzenie niedźwiedzia w Samborowicach zaczęło się o 13.00. Wtedy grupa przebierańców wyszła z posesji przy ul. Długiej 72. Dietmar Niewiera cały był ubrany w strój z siana. – Musi być kręcone, bez wiązania i z ogonkiem. Nieodłączne są też rękawice, żeby się nie poobcierać – tłumaczył miś. Jego małym towarzyszem był w tym roku Sebastian Adamik.
Niewiera wdział strój tanzbära po raz rzeci. Przyznał, że czuje się w tej roli dobrze. – To jest karnawał i trzeba się bawić, zabawa i jeszcze raz zabawa, choć 40 kg trzeba na siebie włożyć i przejść przez wieś – przyznał.
Idą przez wioskę
– Szukali małego i znaleźli. Mały miś zabawia dzieci, tańczy no i zostaje na kolejny rok. Idziemy przez dwie ulice dookoła wioski. Choć sklep już mamy nieczynny, to tradycyjny taniec do odtańczenia pod nim pozostał. Poza tym wchodzimy tam, gdzie nas zapraszają – dodał mały miś.
Niedźwiedziom towarzyszą m.in. zbieraczki, bo mieszkańcy darują przebierańcom słodycze i upominki. Wśród zbieraczek pojawiła się Alicja Martinus. – Przejęliśmy już tę pałeczkę opieki nad tanzbärem od starszych mieszkańców. To jest super inicjatywa, żeby wspólnie zakończyć karnawał, pożegnać misia i pobawić się – oznajmiła.
Za łebka się uciekało
Franciszek Niewiera wie, jak dobrze ubrać tańczącego niedźwiedzia. – Trzeba sznurowadła dobrze zawiązać, tak żeby nie ściągało, nie zaciskało, to taki knyf. Ja chodziłem w takich strojach przez lata. U nas co roku to się odbywało. Ja jestem rocznik 50. i od łebka uciekaliśmy przed misiem, a teraz dzieci z nim idą – opowiadał nam pan Franciszek.
Wyjaśnił, że jedna bala słomy starcza na ubranie 6 misiów. – W powiecie nie ma drugiego takiego obrzędu. W tym roku TVP 3 pokaże o tym reportaż w niedzielę o 19.10 – zachęcał do oglądania samborowiczanin.
Sołtys Adrian Niewiera wie, że po pandemii trudno było się zmobilizować do odświeżenia tradycyjnych samborowickich wydarzeń, ale miejscowi robią to dla siebie. – Bo to jest wspólna tradycja, zabawa. Dziś wcielam się w rolę kominiarza – gaduły. Ci przebierańcy to tutejsza tradycja od niepamiętanych czasów. Wojna czy pandemia jej niestraszna. Teraz 99% robią strażacy, a sołtys tylko się przykleja do tej ekipy – stwierdził Niewiera.
Sołtys przyznał, że styczeń i luty były trudne dla Samborowic, bo wójt i radni zdecydowali się zlikwidować od września miejscową podstawówkę. – My jednak wierzymy w opatrzność bożą i wsparcie ludzi dobrej woli, że wybrniemy z tej sytuacji – podkreślił A. Niewiera.
To jest żywe, to nie cepelia
Wśród przyglądających się pochodowi z misiem spotkaliśmy szefa komisji oświatowej rady powiatu, zajmującego się też działką kultury powiatowej. – Cieszymy się, że są ludzie, którzy chcą uczestniczyć w takich wydarzeniach, tu zawsze jest dużo młodych ludzi, bo to nie jest cepelia, tylko coś, co żyje – oznajmił Adrian Plura.
Radna gminna i nauczyciel miejscowej szkoły – Ilona Gawlica podkreślała, jak ważna jest integracja, która się odbywa przy wodzeniu niedźwiedzia. – W jedno miejsce się wszyscy schodzą, bo my bawimy się razem, a jak trzeba, to smucimy się także wspólnie. W małych miejscowościach takie tradycje są kultywowane i niech to trwa. Zapoczątkowali to nasi pradziadkowie, dzięki temu istniejemy i będziemy istnieć – podkreśliła I. Gawlica.
(ma.w)