Dwaj kuzyni o wielkim sercu
Od pomysłu do realizacji minęły nieco ponad dwa tygodnie. Sebastian Marusiak i Adrian Kłosek własnoręcznie wykonali serce na nakrętki, które stanęło nieopodal kościoła w Sławikowie. Dochód ze sprzedaży nakrętek zostanie przekazany na leczenie chorego Szymona.
Robimy coś Seba?
Na pomysł wykonania serca wpadła Ania Kłosek, żona pochodzącego ze Sławikowa Adriana Kłoska. Zauważyła, że najbliższe serce jest w Łubowicach, a to trochę daleko od Sławikowa. Pani Ania nie musiała namawiać męża do działania. Ten od razu chwycił za telefon i zadzwonił do swojego kuzyna Sebastiana Marusiaka z Raciborza. – Robimy coś Seba? – zaczął rozmowę. Na takie pytanie mogła paść tylko jedna odpowiedź.
Zdążyć przed koncertem
Kuzyni sami zebrali materiał potrzebny do wykonania serca na nakrętki oraz fundamentu, na którym zostało ono posadowione. Następnie przystąpili do prac nad wykonaniem serducha.
– Wszystko zrobiliśmy sami, w wolnym czasie po pracy – mówi z dumą Sebastian Marusiak.
Kuzyni pracowali intensywnie, bo chcieli zdążyć z montażem serca przed koncertem charytatywnym w Sławikowie, który zaplanowano na 15 stycznia. Skończyli 14 stycznia o 21.20.
– Na drugi dzień ludzie szli do kościoła na mszę i byli w szoku, że takie coś się pojawiło – relacjonuje Sebastian.
– Bóg zapłać Panu Adrianowi Kłoskowi oraz Sebastianowi Marusiakowi za ufundowanie i wykonanie pojemnika – czytamy na Facebooku parafii św. Jerzego w Sławikowie.
Chłopiec przestał chodzić z dnia na dzień
Dochód ze sprzedaży plastikowych nakrętek, które będą zbierać mieszkańcy Sławikowa, zostanie przeznaczony na rehabilitację i specjalistyczne badania Szymona. Chłopiec urodził się w marcu 2012 roku. Był zdrowy, uwielbiał sport – uprawiał zapasy i grał w tenisa ziemnego. Zachorował nagle w wieku 10 lat. Po długotrwałych badaniach na oddziale neurologii i intensywnej terapii stwierdzono u niego zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Chłopiec przestał chodzić z dnia na dzień. Diagnozowanie Szymona wciąż trwa.
(żet)