15 lekarzy ze wschodu na Gamowskiej – z Ukrainy i Białorusi
To uchodźcy oraz osoby, które chcą zacząć nowe życie na obczyźnie. Przeważają kobiety, ale jak mówi dyrektor Ryszard Rudnik, do Raciborza przeprowadzają się całe rodziny lekarzy zza wschodniej granicy.
11 uchodźców zdecydowało się zostać w szpitalu rejonowym, 3 kolejnych opuści tę placówkę. W tym gronie jest tylko dwóch mężczyzn. Siedmiu medyków uzyskało już ministerialną zgodę do wykonywania zawodu. Szpital już zasiliło i zasili w ten sposób: 2. pediatrów, 4. internistów, 2. ginekologów oraz zakaźnik, dermatolog i okulista. – Poza wspomnianą siódemką z zezwoleniami reszta się stara. Te procedury dość długo trwają w Ministerstwie Zdrowia – wyjaśniał R. Rudnik na comiesięcznej konferencji prasowej w lecznicy.
Kolejnych czworo lekarzy przybyło z Białorusi. To efekt współpracy szpitala z firmą pośredniczącą w pozyskiwaniu tam specjalistów z zakresu lecznictwa. Jest tu anestezjolog, zakaźnik, chirurg, pediatra i lekarz medycyny ratunkowej. Na Gamowskiej dobierają kadry już pod kątem rozbudowy o nowy SOR (szpitalny oddział ratunkowy). – Ci ludzie osiedlają się w Raciborzu. Lokum znajduje im firma pośrednicząca w ich zatrudnieniu u nas. Początkowo Białorusini będą pracować u nas np. jako sanitariusze, a po uzyskaniu zgód z ministerstwa trafią na oddziały szpitalne – poinformował Rudnik.
Dyrektor dodał, że przy wyborze ofert pracowników zza wschodniej granicy, w Raciborzu kierują się specjalizacjami kandydatów do pracy oraz ich doświadczeniem zawodowym. Tu warunkiem jest posiadanie co najmniej siedmiu lat pracy w zawodzie. Kto przepracował mniej, ma małe szanse na uzyskanie zgody na pracę z resortu zdrowia.
– Chodzi nam równocześnie o osoby stosunkowo młode, ale już z doświadczeniem. W formie wideokonferencji zapoznajemy się z kandydaturą, wyjaśniamy interesujące nas kwestie i firma organizuje tym osobom wyjazd do Raciborza i zakwaterowanie tutaj – opowiadał na spotkaniu z mediami R. Rudnik.
Ukraińcy i Białorusini pracują na Gamowskiej tak jak polscy lekarze – rezydenci, którzy wykonują swoje obowiązki pod opieką zwierzchnika. To szef oddziału decyduje czy mogą samodzielnie dyżurować.
Zdaniem dyrektora Rudnika zaciąg kadrowy ze wschodu to dla szpitala duży zastrzyk personalny. Zyskały pediatria i oddział wewnętrzny. Skończyły się problemy z nocną i świąteczną pomocą.
Lekarze z Ukrainy i Białorusi uzyskują wynagrodzenia takie jak rodzimi lekarze. Mogą też podjąć prace w przychodniach POZ. – Te stawki na początek są na poziomie płac pielęgniarek z najwyższym uposażeniem. Czasem ci medycy miewają niższe wypłaty od tej grupy – przyznał dyrektor szpitala rejonowego.
(ma.w)
Nie ma z kim rozmawiać
Na Gamowskiej dokonuje się w ten sposób wymiana pokoleniowa, jednocześnie – międzynarodowa. Nowe nabytki lecznicy potrzebują kilku miesięcy, by uzyskać stosowne zgody na wykonywanie w Polsce swego zawodu. – Jednocześnie cały czas szukamy kolejnych specjalistów. Rozmawiamy z kandydatami, ale jeśli chodzi o wybór wśród naszych rodaków, to takich ofert jest bardzo mało. To już nie jest kwestia pieniędzy. Po prostu nie ma z kim rozmawiać – podsumował Ryszard Rudnik dyrektor naczelny.