Myślisz Memoriał, widzisz pana Staszka
Złapałem się na tym, że szykując się do obsługi dziennikarskiej memoriału strażackiego, chciałem przedzwonić do śp. Stanisława Borowika. No bo do kogo, jak nie do niego? Przecież to on trzymał tę imprezę w garści przez te wszystkie lata.
Z początku entuzjastów było wielu, później to grono się wykruszyło, a on, gdyby nie pandemia to miałby na koncie jeszcze dwa kolejne wydarzenia z tłumami widzów na koncertach.
Zawsze stał blisko sceny i do końca imprez, a nawet dłużej, żeby dopilnować każdego szczegółu.
Ten przedpandemiczny memoriał też był na placu Długosza, jak ten, który odbędzie się w tym roku.
Było ciepło, mimo wieczorowej, sierpniowej pory. Przyjechał Piotr Kupicha z zespołem Feel i serdecznie witał się z panem Borowikiem. Kto by wtedy pomyślał, że to jest pożegnanie z imprezą jego życia?
Pamiętam, że bardzo chciał przekazać memoriałową pałeczkę także już nieżyjącemu Grzegorzowi Pieronkiewiczowi, prezesowi MKZ Unia Racibórz.
Dobrze się rozumieli, parę imprez przeprowadzili wspólnie. Pan Staszek mówił, że „widzi w Grzesiu swego następcę”, że będzie go wprowadzał, bo zdrowie już nie to co kiedyś.
Pieronkiewicz zmarł nagle. Tak jak Stanisław Borowik. Praktycznie z dnia na dzień nastąpił ten szok i niedowierzanie.
Fakt, że strażacy nie odpuścili tej imprezy, że mimo tylu obowiązków wzięli się za organizację kolejnej edycji, wymaga dużego szacunku dla raciborskiej komendy.
Nikt tu nie zastąpi pana Stanisława i nie będzie już jego karcącego wzroku, gdy któryś z fotoreporterów chciał jeszcze jedno zdjęcie, bliżej, albo za kulisami.
Dzięki niemu przy scenie zawsze był porządek, bo on tam zawsze stał i po strażacku trzymał wartę.
Dał się nam kiedyś namówić na takie randkowe zdjęcie z Dodą Rabczewską, kiedy drugi raz wystąpiła na Memoriale. Kiedy przyjechała pierwszy raz, placu Długosza nie starczyło, żeby zmieścić tłumy żądne jej koncertu.
Stanisław Borowik miał dobrą rękę do ściągania na memoriał gwiazd w ich najlepszym momencie scenicznym. Kto pamięta dziś Gosię Andrzejewicz? A wtedy, gdy śpiewała w Raciborzu, to jej przebój nuciła cała Polska. I tak było z wieloma artystami, których sprowadził do Raciborza pan Staszek.
Ostatni memoriał miał charakter wyłącznie symboliczny. Przed rokiem strażacy spotkali się na mszy w farnym. Stanisław Borowik udzielił wówczas krótkiego wywiadu Nowinom. Obrazy sprzed trzech dekad wciąż były żywe w jego pamięci. Nie sądził wtedy, że nie doczeka kolejnych tłumów na strażackiej imprezie, której on był głównym architektem. Przez lata te koncerty bardziej kojarzyły się jako memoriał Borowika niż tylko poległych w Kuźni strażaków. I niestety tym memoriałem faktycznie się stała.
Mariusz Weidner