Henryk Kula: małe kluby to wolontariat. Nikt tam nie pyta „za ile?”
– Kiedyś matka musiała wołać dziecko, żeby wróciło z podwórka, bo samo nie chciało, a teraz to trzeba je zachęcać, żeby w ogóle tam wyszło – mówi Henryk Kula prezes ŚlZPN i wiceprezes PZPN. Gościł na jubileusz 100-lecia LKS z Rudy Kozielskiej. Pytaliśmy go o żywotność małych klubów w obecnych czasach.
– Działacz wysokiego szczebla struktur piłkarskich przyjeżdża na skromną uroczystość do Rudy Kozielskiej. To spore wyróżnienie dla tego środowiska. PZPN do tego stopnia zauważa małe kluby? Mówi się, że tu zaczyna się polska piłka.
– Jestem tu przede wszystkim jako prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej, ale z pozycji Warszawy i PZPN rzeczywiście dziś jest tak, że dostrzega się rolę tych najmniejszych i stara się im pomóc. Pozyskaliśmy pieniądze na sport dzieci i młodzieży z małych klubów. To jest kilkadziesiąt milionów do wydania, także przez ministerstwa oraz urząd marszałkowski. Pamięta się również o LZS-ach. Zapewniam, że w tych sprawach – wsparcia tych niewielkich środowisk piłkarskich, dzieje się bardzo dużo. Bo ile wydamy dziś na te małe kluby, tyle mniej ludzi będzie później w gabinetach lekarskich, a przecież wiemy, że to leczenie jest droższe niż utrzymywanie dzieci i młodzieży w zdrowej kondycji.
– Nawet w tych wiejskich klubach dziś jest trudniej o nowy narybek. Młodzi nie garną się do futbolu jak kiedyś, są sytuacje, że trzeba zawieszać działalność klubów, bo nie ma kto grać. Co na to działacze piłkarscy z regionu, z centrali?
– Robimy co możemy, także w wakacje. Są akcje letnie, jest Silesia Cup. Ja uważam, że w klubie powinno być 5000 zł na każde dziecko. To jest taki wydatek minimum. Takie mamy czasy, że kiedyś trzeba było ściągać dzieciaka z podwórka, a dziś na odwrót – trzeba go wyciągać, żeby wyszedł. Świat się zmienił, trzeba się przystosować. Żeby wyciągnąć tego dzieciaka z domu, trzeba szukać pieniędzy, przekonywać, coś robić – to moje motto do działania. Mam taką teorię, że od każdej złotówki powinno iść – 10% na pielęgnowanie tradycji, 30% na edukację dzieci i rodziców, a 60% na sport. My na Śląsku i tak nie mamy najgorzej. Możemy aktualnie być dumni, że śląska piłka jest w gronie najlepszych. Mamy kluby w ekstraklasie, a Raków Częstochowa dobrze prezentuje się w europejskich pucharach.
– W klubach brakuje dziś nie tylko młodych piłkarzy, ale i działaczy trzeba się naszukać. To nie jest lekka praca, a przecież pieniędzy z tego nie ma.
– Bo gdzie mogą coś zarobić takie małe kluby? W zasadzie tylko na takich festynach jak ten okolicznościowy w Rudzie Kozielskiej. Wiem, co mówię, bo sam takie robiłem jako działacz klubowy. W rzeczywistości małych klubów trzeba pamiętać, że wszystko co się w nich robi to wolontariat. Nikt się tu nie pyta ile się za to dostanie, bo to się robi dla tej Małej Ojczyzny, dla śląskiej ziemi. Wiem, że kosztuje to naprawdę dużo pracy.
– Skąd brać przykłady dobrych pomysłów dla działalności niewielkich klubów?
– PZPN i ŚlZPN ma projekty służące rozwojowi piłkarskiemu młodzieży. Tu na ziemi raciborskiej i nieco dalej są dobre praktyki w klubach z Nędzy i Lubomi. To tamtejsze MKS-y, czyli przykład funkcjonowania jednostek budżetowych gminy. Tam dzieci z gminy, za pieniądze od podatników szkolą się nadal jednak będąc reprezentantami swoich macierzystych klubów. Te kluby zyskają na ich wyszkoleniu. Docelowo marzy mi się liga takich MKS-ów, bo rywalizacja napędza rozwój.
– Korzystając z okazji, że rozmawiamy w Rudzie Kozielskiej, proszę o prognozę, czy w tym sezonie Ekstraklasy tytuł mistrzowski zdobędzie śląski klub?
– Wierzę, że tak się stanie. Co prawda, lepiej powiedzieć, że będzie to klub z województwa śląskiego niż taki typowo śląski, bo patrząc po wynikach, to Raków z Częstochowy ma ogromną szansę na ten tytuł. Na zasadzie do trzech razy sztuka. Mnie osobiście bardziej marzy się powrót Ruchu Chorzów do Ekstraklasy. Przedsmak takich emocji będziemy mieli już 1 września, kiedy Ruch zmierzy się z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski. Ja wolałbym, żeby takie derby odbyły się na Śląskim, tak jak przed laty. Bo więcej osób zobaczyłoby ten mecz. To wielkie piłkarskie święto na Śląsku.
Rozmawiał Mariusz Weidner
Samorządowcy o roli małych klubów dla wspólnot lokalnych
Grzegorz Swoboda starosta raciborski: Postanowiliśmy zmienić podział środków jakimi dysponuje Powiat Raciborski na wsparcie finansowe rozwoju sportowego dzieci i młodzieży. Mamy granty dla młodych piłkarzy, siatkarzy czy także mażoretek, bo to również związek sportowy. Inicjatywy są potrzebne w małych miejscowościach, mamy tam wspaniałych mieszkańców, którym chce się działać na rzecz innych. Dobrym przykładem jest LKS Tworków, ale są też: Nędza, Markowice czy Chałupki. Wymieniać można długo. Tam jest wykonywana świetna robota. Na wioskach dzieje się dzięki temu wiele dobrego. Samorząd powiatowy przebudował model działalności MOS-u w Powiatowe Centrum Sportu i tych prosportowych inicjatyw z naszej strony jest mnóstwo w całym powiecie. Taki mamy cel jako zarząd, taki mam osobisty cel, żeby łączyć wszystkie miejscowości powiatu w jedną całość.
Sylwia Brzezicka-Tesarczyk wiceburmistrz Gminy Kuźnia Raciborska: Małe kluby mają niesamowite znaczenie dla funkcjonowania lokalnych społeczności. One jednoczą mieszkańców poprzez grę, kibicowanie, sportową rywalizację miejscowości. Ludzie zrzeszają się wokół takich organizacji, klub pełni taką rolę jak dla innych środowisk koło gospodyń czy OSP. Czy jesteśmy najbardziej futbolową gminą w powiecie? Tak, mamy ulicę Roberta Lewandowskiego i oficjalne partnerstwo kibicowskie z Górnikiem Zabrze. W październiku udamy się jako reprezentacja gminy na mecz Ekstraklasy w Zabrzu i wciąż czekamy na przyjazd do Kuźni najlepszego piłkarza na świecie. Ja sama kibicuję Górnikom, bo przez jakiś czas mieszkałam w Zabrzu i kontynuuję kibicowanie temu klubowi.