Muzeum wystartowało z czwartkowymi spotkaniami. Na premierze dawne stroje raciborskie
Jeszcze nie wiemy jak to będzie wyglądało w szczegółach i później – przyznał szczerze dyrektor Romuald Turakiewicz przed kameralną publiką, która wybrała się 28 kwietnia do Muzuem na pierwsze takie spotkanie z historią. Można było dotknąć eksponatów, a nawet je przymierzyć.
Czwartkowe spotkania z zabytkami – cóż to takiego? – To co jest w magazynach, chcemy zaprezentować z bliska. Żeby można je było obejrzeć, a nie chcemy ich przecież ukrywać – tłumaczył ideę spotkań dyrektor Turakiewicz. Następne będą „Spotkania z archeologią” ukochaną dziedziną szefa placówki.
Na luzie z kawą
W ten sposób Muzeum zamierza dzielić się wiedzą o swoich skarbach. Na pierwszym „czwartku” zwiedzających było niezbyt wielu. – Lepiej jak jest tak kameralnie bo można lepiej zapoznać się z zabytkami. Cieszą mnie nowe twarze, cieszą powroty – mówił na początek Romuald Turakiewicz.
Dla obecnych przygotowano bufet z kawą i ciasteczkami. To element atmosfery „na luzie” na którą stawia w tym projekcie Muzeum.
Wprowadzenie do tematu było autorstwa etnograf Julity Ćwikły, która omówiła i pokazała poszczególne elementy stroju dawnych raciborzan. – Pokazujemy państwu to, co jest najcenniejsze w dziale etnografii, czyli najstarsze, XIX-wieczne elementy stroju raciborskiego. To były stroje noszone od święta, nie na co dzień. Strój był wyrazem zamożności, stateczności – mówiła Ćwikła.
– To tkaniny kruche, dwustuletnie. Nastręczają wielu problemów konserwatorskich, a w zbyt suchych warunkach pękają. Eksponaty są po konserwacji. Jeszcze kilkanaście lat temu nie były w tak dobrym stanie jak dziś – podkreśliła etnografka.
Czepce, szpryndzery i gorsety
Ćwikła mówiła o bujnym rozwoju mody raciborskiej w XIX wieku. – Wówczas dotychczasowi chłopi pańszczyźniani zyskali większe dochody i zaczęli inwestować w swój wygląd. Nasze praprababki korzystały z podpowiedzi mody zachodniej Europy. Królowały szerokie spódnice, gorsety oraz czepce, które nakładały zamężne kobiety – opowiadała zebranym pani etnograf.
Najstarsze zgromadzone w Muzeum zbiory pochodzą z rejonu Raciborza i Głubczyc i są z pierwszej połowy XIX wieku. To niegdysiejsze zbiory Heimat Museum Ratibor.
Uczestniczy spotkania dowiedzieli się, że stroje były szyte z taft, jedwabnych tkanin, dość sztywnych. Z satyny szyto np. czepce, szpryndzery i kaftany.
Po części teoretycznej zbiory udostępniono gościom, a ci chętnie oglądali je z bliska i jak tylko było można – przymierzali. Taki był zamysł muzuem – tutejszy fotograf Marek Krakowski wykonał zdjęcia, które placówka udostępni.
Znów te lonty
Dyrektor Turakiewicz przyznał, że jak zaczął pracować w muzeum ok. 20 lat temu, to dawne stroje pojawiały się cyklicznie, bo ludzie przynosili je do placówki, a teraz to rzadkość;
– Znowu te lonty! Tak krzyczeli na mnie koledzy z pracy, jak kupowałam nowe eksponaty – wspominała ze śmiechem J. Ćwikła.
– Najstarsze raciborzanki ubierały się po chłopsku. Kiedy umierały, to rodzina sprzedawała nam te zabytki. Naszą rolą jest zadbać o to, co pozostało, zachować dla potomnych – dodała pani Julita.
Szef muzeum zaznaczył, że kiedyś ludzie przywiązywali wielką rolę do wyglądu, a teraz ubierają się swobodnie. – Mężczyzna bez garnituru nie był kiedyś mężczyzną, tak dużą wagę do tego przywiązywano. Dziś zawód krawca zanika, a kiedyś był przecież intratny. Dzięki temu w przeszłości ludzie wyglądali lepiej niż dziś. Troszkę tego żal, że przeminęło.
Kolejne spotkanie – w maju, także w ostatni czwartek miesiąca poświęcone będzie archeologii.
(ma.w)