Co Żołnierze Wyklęci mieli wspólnego z Raciborzem?
Odpowiedź na tytułowe pytanie poznali uczestnicy prelekcji rozpoczynającej raciborskie obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Głos zabrali: wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, regionalista Grzegorz Wawoczny, dyrektor oddziału IPN w Katowicach Adam Sznajder oraz badacz dziejów Żołnierzy Wyklętych Kajetan Rajski.
Zginęli w więzieniu
27 lutego, od prelekcji w gmachu sądu przy ul. Wojska Polskiego, rozpoczęły się raciborskie obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Wiceminister Michał Woś, inaugurując uroczystość, podkreślił związki Żołnierzy Wyklętych z Raciborzem, którzy w czasie wojny i po wojnie przenikali na Ziemię Raciborską. Trafiali tu również w roli skazanych, do więzienia. Dzięki staraniom pracowników Instytutu Pamięci Narodowej na cmentarzu Jeruzalem w Raciborzu odnaleziono szczątki siedmiu żołnierzy i sześciu współpracowników podziemia niepodległościowego. – Usłyszeli różnego rodzaju wyroki, w tym jeden z nich wyrok śmierci, zamieniony później na karę śmierci. Jednak nawet kilkuletnie wyroki więzienia okazały się karą śmierci – powiedział M. Woś.
– Siła tych osób, etos, który przekazali, jest zaczynem gotowości do obrony. Ich działania inspirują – powiedział Michał Woś, podkreślając, jak ważne jest kultywowanie etosu Żołnierzy Wyklętych, zwłaszcza teraz, gdy na Ukrainie trwa wojna.
Następnie głos zabrał regionalista Grzegorz Wawoczny, który pokrótce przypomniał dzieje Raciborza w 1945 roku: zajęcie i zniszczenie przez wojska radzieckie, a następnie przekazanie administracji polskiej okaleczonych resztek miasta. Pozostawiono jedynie to, co było potrzebne nowemu reżimowi, przede wszystkim koszary wojskowe i obiekty wymiaru sprawiedliwości, w tym więzienie.
Większość ludności, która zamieszkiwała Racibórz przed wojną, uciekła. Na ich miejsce sprowadzono przybyszów z Kresów. Wśród nich byli również członkowie podziemia niepodległościowego.
Musimy wiedzieć, policzyć dokładnie, zawołać po imieniu
– Historia Żołnierzy Wyklętych jest obecna w świadomości społecznej oraz badaniach naukowych od nieco ponad 30 lat – powiedział Adam Sznajder, dyrektor katowickiego oddziału IPN. Aby ta historia mogła ujrzeć światło dzienne, konieczne było przełamanie zorganizowanego, budowanego przez kilkadziesiąt lat propagandowego kłamstwa. Przełomowy okazał się 1993 roku, kiedy Liga Republikańska zaprezentowała wystawę pt. „Żołnierze Wyklęci”. – To właśnie pojawienie się w tytule tej wystawy pojęcia „Żołnierze Wyklęci” tłumaczy trwałość tego pojęcia w powszechnej świadomości – dodał A. Sznajder.
Kolejne lata przyniosły badania, publikacje, poszukiwania miejsc pochówku żołnierzy tzw. drugiej konspiracji – ofiar komunistycznego terroru. Ekshumacje przeprowadzono w 347 miejscach, udało się zidentyfikować tożsamość 167 członków podziemia. Oprawcy skazali ich na zapomnienie, ale prawda wyszła na jaw. Katowicki oddział IPN odnalazł szczątki 31 żołnierzy podziemia niepodległościowego, 10 żołnierzy udało się zidentyfikować.
Doktor Adam Sznajder przywołał również fragment „Pana Cogito o potrzebie ścisłości”:
jak trudno ustalić imiona
wszystkich tych co zginęli
w walce z władzą nieludzką
dane oficjalne
pomniejszają ich liczbę
raz jeszcze bezlitośnie
dziesiątkują poległych
a ciała ich znikają
w przepastnych piwnicach
wielkich gmachów policji
świadkowie naoczni
oślepieni gazem
ogłuszeni salwami
strachem i rozpaczą
skłonni są do przesady
postronni obserwatorzy
podają cyfry wątpliwe
opatrzone haniebnym
słówkiem „około”
a przecież w tych sprawach
konieczna jest akuratność
nie wolno się pomylić
nawet o jednego
jesteśmy mimo wszystko
stróżami naszych braci
niewiedza o zaginionych
podważa realność świata
wtrąca w piekło pozorów
diabelską sieć dialektyki
głoszącej że nie ma różnicy
między substancją a widmem
musimy zatem wiedzieć
policzyć dokładnie
zawołać po imieniu
opatrzyć na drogę
Żołnierze Wyklęci nie mają nic wspólnego z podziałem na prawicę i lewicę
– Wydarzenia tego tygodnia pokazują, że musimy całkowicie zredefiniować kwestię naszego przywiązania do niepodległości – powiedział kolejny prelegent, Kajetan Rajski, redaktor naczelny kwartalnika „Wyklęci”. Niepodległość to nie mrzonka, mit, przeszłość. To jest teraźniejszość. – Mylili się lub cynicznie kłamali ci, którzy twierdzili, że to jest koniec historii, a wszystkie narody będą zmierzać do świetlanej przyszłości – kontynuował.
Kajetan Rajski przypomniał rok 1991, kiedy Sejm RP zrehabilitował tych, którzy po wojnie zostali skazani przez komunistyczne sądy za walkę o niepodległość Polski. Rok 1998 przyniósł z kolei uchwałę sejmu, w której oddano cześć żołnierzom Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, którzy kontynuowali walkę rozpoczętą w czasie wojnę przez Armię Krajową.
K. Rajski przypomniał, że 1 marca nieprzypadkowo wybrano na dzień obchodów pamięci Żołnierzy Wyklętych – 1 marca 1951 roku w mokotowskim więzieniu zamordowano 7 członków IV Zarządu Zrzeszenia WiN: Łukasza Cieplińskiego, Mieczysława Kawalca, Józefa Batorego, Adama Lazarowicza, Franciszka Błażeja, Karola Chmiela i Józefa Rzepkę. Podkreślił, że od ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych wzrosła społeczna świadomość nierównej walki, do której po II wojnie światowej stanęli Żołnierze Wyklęci z komunistycznymi okupantami Polski.
Stosunek do Żołnierzy Wyklętych jest kwestią stosunku do polskiej niepodległości. Nie ma nic wspólnego z podziałem na prawicę i lewicę, bo wśród podziemia niepodległościowego było wiele osób, które nie miało sprecyzowanych poglądów politycznych. Wiele wskazuje na to, że powstanie antykomunistyczne miało wymiar chłopski. Było walką ludzi, którzy czasem całkowicie instynktownie widzieli, że system komunistyczny, który rzekomo miał nieść im wyzwolenie, był jednym wielkim kłamstwem. Dlatego chwytali za broń – by bronić lokalnej społeczności, wiary w Boga, niepodległości. Byli wśród Żołnierzy Wyklętych, oprócz ludzi o poglądach prawicowych, również socjaliści, ludowcy, czy centrowcy. To komunistyczna propaganda przypięła im łatkę prawicowej reakcji – wywodził K. Rajski. Podkreślił, że Żołnierzom Wyklętych jesteśmy wdzięczni pamięć i modlitwę.
Żołnierze Wyklęci w Raciborzu
Kolejny prelegent to Beno Benczew – regionalista, badacz lokalnej historii. Przypomniał, że w czasie II wojny światowej na Ziemi Raciborskiej funkcjonowała Armia Krajowa, co było swoistym ewenementem. – Zorganizowano struktury konspiracyjne, powstała prężna organizacja. Oczywiście bezcenne było funkcjonowanie w ramach II RP takich miejscowości jak Brzezie czy Kornowac – powiedział. Obwodem zewnętrznym AK raciborsko-kozielskim dowodził mieszkaniec Brzezia kpt. Serafin Myśliwiec, ps. Krwawnik. W 1945 roku Serafin Myśliwiec został aresztowany przez NKWD.
Żołnierze drugiej konspiracji byli obecni na Ziemi Rybnickiej, mieli raciborskie kontakty, m.in. w Rudach i samym Raciborzu. Rekrutowali się zarówno spośród przedwojennych mieszkańców tych ziem jak i ludności przybyłej z Kresów. Operowali m.in. w Kornowacu, Pogrzebieniu i Lubomi.
Ślady konspiracji, w tym sił Narodowych Sił Zbrojnych, można również odnaleźć w Raciborzu, Rydułtowach czy Rudniku. Raportowali o nich funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Raciborzu. Grupa Bolesława Wróbla została rozbita właśnie w Raciborzu.
W pamięci mieszkańców Raciborza zachowały się miejsca pochówku ofiar komunistycznego terroru. Beno Benczew dotarł nawet do grabarza, który miał uczestniczyć w pochówku tych osób. Grabarz, choć był to już 2008 rok, bał się mówić na ten temat. Później badacze ustalili, że w raciborskim więzieniu umierało rocznie kilkanaście osób. Przeważnie przyczyna zgonu była naturalna, np. gruźlica. Zdarzało się też inaczej...
Beno Benczew przypomniał dzieje Antoniego Tkocza z Marklowic, ps. Antoś. Mężczyzna w czasie II wojny światowej został wcielony do Wehrmachtu. Trafił na front wschodni. Za śpiewanie polskich piosenek został skazany i osadzony w Auschwitz Birkenau. Antoni Tkocz doczekał się wyzwolenia obozu. Później wstąpił do oddziału podległego NSZ. Nawiązał też związki ze zbrojnym podziemiem w okolicach Rybnika. W 1946 roku został postrzelony i schwytany przez bezpiekę. Torturowano go – złamano mu nogę, wybito zęby. Skazany przez sąd w Katowicach na karę śmierci, trafił do więzienia w Raciborzu. Tam też został rozstrzelany 22 stycznia 1947 roku. Pochowano go w bezimiennym grobie na cmentarzu Jeruzalem w Raciborzu. Więzienie zgłosiło jego zgon dopiero po 9 latach. Przez cały ten czas rodzina próbowała dowiedzieć się, co dzieje się z Antonim Tkoczem. Żołnierz pozostawił po sobie żonę i jedno dziecko. Rodzina nie poznała miejsca pochówku „Antosia”.
Następnie B. Benczew zreferował prace, które pracownicy IPN przeprowadzili na cmentarzu Jeruzalem w Raciborzu. Odnaleźli tam szczątki zmarłych i zamordowanych członków i sympatyków polskiego podziemia niepodległościowego.
(żet)