Podróże Wycinanek w Raciborzu. Muzeum czekało 2 lata na tę wystawę
• Tak Muzeum otworzyło nowy rok prezentując wycinankarską wystawę 7 stycznia.
• Zachwycony frekwencją na niej był nowy dyrektor Romuald Turakiewicz.
• Przyszła liczna grupa studentek pedagogiki z PWSZ.
• Przybyli zobaczyli 47 wycinanek z całej Polski, prezentowanych w odnowionej sali ze zmodernizowanym systemem oświetlenia.
Dyrektor Turakiewicz witając obecnych złożył im noworoczne życzenia. – Żeby tych wyrzeczeń, które dotykają nas wszystkich jak naszybciej już nie było. Żebyśmy mogli przeżyć w zdrowiu ten nowy rok. Dziś przyszło tak dużo osób, w tym tak wiele młodych. Wierzę, że będzie w nich kiełkowało zainteresowanie naszą działalnością i zwiążą się z Muzeum na dłużej – stwierdził archeolog.
Pierwsza wystawa 2022 roku pochodzi ze zbiorów Muzeum Częstochowskiego. Zaprezentowano ją w wyremontowaanej sali na pierwszym piętrze. Zainstalowano tam nowe oświetlenie. Dyrektor podkreślił, że muzeum korzysta teraz z nowego systemu wieszania obrazów.
– Mam nadzieję, że odbiór jest troszkę przyjemniejszy, bardziej estetyczny – podkreślił.
Kuratorem wystawy o wycinankach jest Iwona Mogielnicka. Powiedziała zebranym o wycinance papierowej, która jest oparta na symetrii i zwykle związana z twórczością ludową. Swój złoty wiek miała w II połowie XIX wieku. Służyła do dekorowania. Ważne polskie ośrodki wycinankarskie to np. okręg łowicki czy sieradzki.
– W Polsce nadal wiele osób zajmuje się wycinankarstwem, a od 20 lat organizowane są przez Muzeum w Częstochowie konkursy sztuki ludowej. Ta wystawa to kolekcja najlepszych prac konkursowych – tłumaczyła Mogielnicka.
47 wycinanek
Projekt Podróże Wycinanek podróżuje po Polsce i Racibórz musiał zaczekać 2 lata, aż trafi do tutejszego muzeum. – Prezentujemy 47 wycinanek, a nie wszystkie się zmieściły, bo przywieźliśmy ich więcej. Pochodzą z konkursów z lat 2003 – 2018, to wycinanki m.in. łowickie, lubelskie czy kurpiowskie – informowała pani kurator.
Mogielnicka wspomniała także o nietradycyjnych wycinankach tworzonych ze swobodą kreacyjną. – Olśniewają oryginalnością form, skalą barw, urzekają temperamentem artystycznym, zachwycają precyzją wykonania, budzą podziw – dzieliła się z publiką swymi wrażeniami pani Iwona.
Wycinankowa kostka Rubika
Projekt częstochowski ma pokazać zbiory szerokiej publiczności, że są wciąż ludzie działający w tej dziedzinie sztuki. Wystawa ma walor edukacyjny, planowane są warsztaty dla szkół i przedszkoli.
– Mamy tu kącik edukacyjny, gdzie można spróbować swych sił. Znalazła się na nim m.in. kostka Rubika z motywem wycinanki. Chcemy poprzez zabawę oswajać z pięknem i kunsztem wycinanki – podkreśliła I. Mogielnicka.
Na koniec swej przemowy na otwarcie wystawy kurator podkreśliła, że żadna wystawa nie zrobi się sama. – Nie wystarczy do tego jeden człowiek, dlatego dziękuję naszej rodzinie muzealnej za pomoc – zaznaczyła.
Uczą się od dziecka
Iwona Mogielnicka powiedziała Nowinom, że muzeum takiej wystawy jeszcze nie miało. – To są ludowe i współczesne dzieła wycinankowe. Dobrze, że udało nam się wpisać na listę i doczekać aż do nas dotarła. Choć przeważają prace stylizowane na wycinanki tradycyjne, to swobodne podejście jest tu też prezentowane – oznajmiła pracownik muzeum. Z czasów swego dzieciństwa pamięta jak sama wycinała. – Jednak te nasze dziecięce prace są „upośledzone” względem tego co można u nas zobaczyć. Twórcy ludowi od dziecka uczą się wycinać i są to utytułowane osoby. To nie jest łatwa sztuka – zapewniła Mogielnicka.
Frekwencja kontra pandemia
Studentki z Koła Naukowego Pedagogiki Empirycznej trafiły na wystawę za sprawą dr Ludmiły Nowackiej. Była wiceprezydent miasta powiedziała nam, że na początku roku przyszła do Muzeum z życzeniami jak najlepszej frekwencji, o co niełatwo w dzisiejszych pandemicznych czasach.
O samej wystawie mówiła, że to także praktyczne spojrzenie na tego typu dzieła, bo młodzież szkolna zajmuje się tym na zajęciach plastycznych.
– Tu można zobaczyć co czynią z nimi mistrzowie. Można także poznać źródło pochodzenia wycinanek, obejrzeć ich rozwój. To warto wiedzieć. Jest około 50 eksponatów, a każdy oryginalny i wspaniały. Trzeba docenić, że doczekaliśmy się po dwóch latach unikatowej prezentacji. Cieszę się, że dyrekcja zabiega o różnorodność miejscowych wystaw – stwierdziła radna miejska, jako jedyna reprezentująca środowisko samorządowe na wystawie.
– Chciałam pokazać studentkom, to co muzeum ma najcenniejszego, bo lokalna oferta kulturalna to co coś co może przyciągać studentów spoza Raciborza. W grupie, którą przyprowadziłam to większość obecnych. Panie zobaczyły m.in. mumię, a to ciekawy eksponat, budzi zainteresowanie. Same chciały obejrzeć te zbiory. Uważam, że frekwencja na otwarcie roku jest bardzo dobra – kontynuowała Nowacka.
Odpowiedni budżet
Podobnie jak dyrektor Turakiewicz, dr Nowacka chciałaby żeby młodzi pokochali muzeum, ale żeby się zakochać trzeba wpierw się poznać, stąd ta wizyta z PWSZ.
– Muzeum wciąż gromadzi zbiory, odnawia swoje wnętrza i szuka nowych form dotarcia do mieszkańców. Ta różnorodność będzie budowała frekwencję. Potrzebny jest także odpowiedni budżet dla placówki, bo choć głowa będzie pełna pomysłów, to na ich realizację potrzeba pieniędzy. Za pomysłami musi pójść „paragon” – uśmiechnęła się była długoletnia zastępczyni prezydenta Raciborza.
Sieradzkie sentymenty
Grażyna Płonka z TMZR zawsze chętnie odwiedza Muzeum. Na wycinankarską wystawę przybyła z wielkim sentymentem, bo znalazła na niej motywy z okolic, z których pochodzi. – Poszukałam w swoich zbiorach publikację z lat 60. i skonfrontowałam, że jest ten charakterystyczny motyw. Moja sieradzka ziemia przyszła do mnie do Raciborza – cieszyła się Płonka. Chciałabym żeby publiczności było w muzeum jak najwięcej, a to się uda jak będą ciekawe, inspirujące pomysły.
Była dyrektor MDK i działaczka TMZR Aleksandra Jańska przyznała, że tak pięknych wycinanek nie widziała. – Myślałam że to szydełkowa robota. To dzieła ludzi utalentowanych, bez talentu życie byłoby nudne. To jest sztuka, trzeba mieć wenę żeby to stworzyć – podkreśliła. Jańska dodała, że nowy dyrektor ma wizję swej pracy i nie trzeba mu nic narzucać. – Widzę, że teraz jest trochę inaczej niż dotąd, ale niech nie łączą muzeum z zamkiem. Tego, co nasze nie można ruszać – podsumowała pani Ola.
(ma.w)