Przybysze – nowa książka science fiction rodem z Rybnika. Rozmawialiśmy z autorem powieści
Rybniczanin Andrzej Michał Derwisz, związany w przeszłości z Nowinami, napisał powieść science fiction. O czym jest książka?
20 września miała premierę książka „Przybysze”. To powieść z gatunku science fiction. Napisał ją Andrzej Michał Derwisz. Jej papierowa wersja jest już dostępna między innymi w Empiku oraz na www.zaczytani.pl. Wkrótce pojawi się również e–book. Zapytaliśmy autora o jego zainteresowanie astronomią, kosmosem oraz literacką przygodę.
– W którym miejscu czasu i przestrzeni pojawiło się u pana zainteresowanie kosmosem i astronomią?
– Musiałbym się cofnąć do okresu młodzieńczego, przy czym fascynacja wszechświatem była u mnie rozbudzona literaturą science fiction. Rozczytywałem się w książkach znanych autorów, począwszy od Verne’a, przez Wellsa, Clarke’a, czy Asimowa po Stanisława Lema, którego uważam za niedościgłego mistrza tego gatunku (rok 2021 jest w Polsce rokiem Lema, a 12 września obchodziliśmy 100 rocznicę jego urodzin). Ale w pewnym momencie zapragnąłem zweryfikować fantazję z aktualnymi osiągnięciami kosmologii i sięgnąłem po wydawnictwa popularnonaukowe. Połknąłem bakcyla, i tak już zostało, a ponieważ wszechświat jest wciąż mało znany, i co jakiś czas słyszymy o nowych, niesamowitych odkryciach, jego miłośnicy zawsze będą mieli tematy do rozważań. Mam wrażenie, że czeka nas mnóstwo zaskakujących wieści z kosmosu. Może poznamy wreszcie jakichś Obcych?
– Kiedy zaczął się pan nosić z zamiarem przelania własnych przemyśleń na temat kosmosu i tego, co może się w nim kryć, na papier?
– Książki beletrystyczne, jak i popularyzujące wiedzę o wszechświecie pobudziły mnie do rozmyślań na tematy odległych cywilizacji oraz rozwoju ludzkości w przyszłości. Kolejnym więc krokiem stała się chęć podzielenia się moimi fantastycznymi wyobrażeniami. Najpierw było to typowe „pisanie do szuflady”, ale kiedy szuflada zaczęła przybierać, nadszedł czas ujawnienia jej zawartości. Pierwszą wydaną powieścią była pełna humoru Pierdołolandia, następną Przybysze, ale wyjścia na światło dzienne domagają się inne postaci, jak chociażby Oskar Rok w swoim śledztwie czy dziesiątki bohaterów z opowiadań.
– Czy przekładając pana wyobrażenia na pole Star Treka, pozaziemskim cywilizacjom bliżej będzie do wojowniczych Klingonów i Romulan, czy też pokojowo nastawionych Wolkan? – A może nie sposób przełożyć tych wyobrażeń na ten popkulturowy język? Jak to jest?
– Wszechświat jest tak ogromny, że z całą pewnością zamieszkują go zarówno krwiożercze gatunki (oby ludzkość nigdy nie spotkała ich na swojej kosmicznej drodze), jak i bezduszni mózgowcy pokroju Spocka ze Star Treka, czy wybitnych konstruktorów Trurla i Klapaucjusza z Cyberiady Stanisława Lema. W popkulturze dominują walka, potwory i nieustająca akcja, bo to się lepiej sprzedaje. Sądzę jednak, że jeżeli „oficjalnie” odwiedzą nas przedstawiciele inteligentnej cywilizacji, na co liczę w większym stopniu niż na podróże Ziemian w głęboki kosmos, to będą to istoty o tysiąclecia bardziej zaawansowane technologicznie od nas. I raczej wyruszyli w kosmos z pragnieniem poznania, a nie poszerzania swoich domen.
– „Pierdołolandia” była zabawną powieścią. Miarkując po opisie „Przybyszów” odnoszę wrażenie, że to zupełnie inny klimat. Co łączy, a co dzieli te powieści?
– „Pierdołolandia” jest napisana z przymrużeniem oka. To kilkanaście korespondencji dziennikarza poczytnych „Wiadomości Drogi Mlecznej” Williama Marii Jankowskiego-Johnsona z odległej planety. Później okazuje się, że w tej galaktyce zwanej: X!Y!Z!1!2!3! znajduje się wiele innych zamieszkanych planet (między innymi: Bąkolandia, Minolandia). Pierdołolanie są wybitnymi retorami, a mównice urosły w tym społeczeństwie do miana bóstwa. Ale jak to zwykle bywa, nadmiar słów i oratorskich uniesień często prowadzi do mówienia bzdur, potocznie: pierdół…
Natomiast „Przybysze” rozgrywają się na kilku płaszczyznach. Akcja zaczyna się na Ziemi, przenosi do surrealistycznego świata, a potem na nieznaną planetę. Bohaterowie przeżywają wiele dramatycznych, wręcz śmiertelnych wydarzeń, czego nie ma w „Pierdołolandii”. Jednak mimo poważnych problemów, mówiąc eufemistycznie, Ziemianie spoglądają w przyszłość z optymizmem. Niestety, ich losami kieruje... Więcej nie zdradzę, zachęcając do przeczytania „Przybyszów”, jak i „Pierdołolandii”.
(żet)