Piórem naczelnego: Przed mszą kup ziemniaka
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
Tak się złożyło, że w weekend byłem w stolicy i trafiłem na mszę świętą w kościele na osiedlu bródnowskim. Kiedy w naszym powiecie odbywają się dożynkowe podziękowania, pod warszawskim kościołem organizowany jest cykliczny mały targ z warzywami i owocami. Przyznam, że tej formy handlowania pod kościołem w niedzielę jeszcze nie widziałem i przyznam też, że klientów nie brakowało. Rolnicy, którzy przybywają pod świątynię nie wracaliby tam, gdyby nie utarg, którego się spodziewają. Widać, że interes się kręci. Dla miejscowych to nic niecodziennego, ale z perspektywy Raciborza było to dla mnie zaskoczeniem. Obok ziemniaków, pomidorów czy jabłek był też kramik z miodami. Nie zabrakło też żebrzących, zdecydowanie odważniejszych od tych, których spotyka się na raciborskim rynku. Czy u nas taka forma sprzedawania płodów rolnych też by się sprawdziła? Od dekad mówi się w Raciborzu o potrzebie ekologicznego targowiska czy wolnej od opłat przestrzeni dla rolników czy nawet działkowców, którzy chcieliby nadmiar swoich zbiorów sprzedać „miastowym”. To, co widziałem w Warszawie wyglądało na nieco dziki handel, ale trwał w najlepsze przed i po mszy, tzw. sumie. Mamy w mieście już niemal zinstytucjonalizowaną formę sprzedaży eko-produktów na Bio-Bazarze w Końcu Świata, ale regularnych targów z żywnością prosto od wytwórcy nie udało się stworzyć. Pomysł warszawski mógłby być inspiracją, bo stragany pod świątyniami kojarzą się nam z budami odpustowymi i wszechobecną tam tandetą. A mogłyby budzić zdrowe skojarzenia.