110 lat temu w Nowinach Raciborskich: Jak złapie trop, to nie odpuści Złodzieje z Raciborza drżą ze strachu przed Hektorem
Policyjny pies Hektor na tropie rabusiów z Raciborza, wielki pożar w Pszowie i potrącenie konia przez pociąg w Wojnowicach – to tylko część spraw, które opisano na łamach Nowin we wrześniu 1911 roku. Zapraszamy do lektury, która jest jak podróż w czasie. Wojciech Żołneczko
Racibórz • 7 września 1911 r.
Dzieci giną pod nieobecność rodziców
Racibórz. Tutejsza władza policyjna ogłasza, iż w przeciągu jednego roku 13 dzieci utraciło życie w obwodzie raciborskim wskutek pożaru lub uduszenia dymem podczas nieobecności rodziców w domu. Dzieci nie należy pozostawiać bez dozoru w domu, lub zamykać w izbie, bo licho nie śpi, a przytem rodzice narażają się na karę.
Zguba
Racibórz. Pewna biedna robotnica zgubiła wczoraj na rynku owocowym woreczek, zawierający około 124 marki. Uczciwy znalazca niechaj raczy się zgłosić do redakcyi „Nowin Raciborskich”.
Pożar w książęcym lesie
Raciborska Kuźnia. W niedzielę po południu wybuchł pożar w książęcym lesie. Do gaszenia ognia sprowadzono wojsko z Raciborza. Koło północy udało się płomienie przytłumić. Spaliło się 45 mórg lasu.
Rabusie nie dają im spokoju
W Busławicach*, pow. raciborski, zakradli się rabusie w nocy na poniedziałek do oberży Pause’go i zabrali 60 marek. W piątek w nocy złożyli rabusie wizytę gospodarzowi Franciszkowi Dominikowi i zabrali rozmaite rzeczy oraz artykuły spożywcze.
Awans proboszcza
Pszów, pow. rybnicki. Ks. prob. Laska mianowany został dziekanem arcyprezbyteryatu wodzisławskiego.
Wyjechał do pracy, spalił mu się dom
W Górnym Niewiadomiu spaliła się w nocy na niedzielę zagroda chałupnika Grzegorczyka, który przebywa w Westfalii.
* Wieś nieopodal Hulczyna (obecnie w Czechach).
Racibórz • 9 września 1911 r.
Do więzienia za obrazę żandarma
Racibórz. Za obrazę żandarmeryi skazała tutejsza izba karna w drugiej instancyi pisarka Fryca Wasnera z Rybnika na 6 miesięcy więzienia. Na pewnem zebraniu publicznem wyrażał się o żandarmach obraźliwie. W pierwszej instancyi sąd ławnicy uwolnił Wasnera od winy i kary.
Robotnika Józefa Bohma z Koźla skazała izba karna na 2 lata i 3 miesiące więzienia za poturbowanie swej żony i teściowej.
Spłonęła stodoła pełna zboża
W Markowicach pod Raciborzem spaliła się we wtorek po południu stodoła kolejarza Ludwika Machnika, napełniona zbożem.
Konia trzeba było dobić
Wojnowice. W środę rano najechał pociąg w pobliżu tutejszej stacyi na wóz dominialny z Borzucina*. Parobek odniósł lżejsze rany, koń został okaleczony i musiano go dobić, a wóz został potrzaskany.
Zwinęli buty w wystawy
Żory. W poniedziałek rano spaliła się do szczętu zagroda listowego Cymali. Tylko sprzęty domowe zdołano w części uratować. W nocy na niedzielę skradli złodzieje z okna wystawnego p. Kotzwai obuwie wartości 50 marek.
* Mowa o Borucinie.
Racibórz • 12 września 1911 r.
Pies wytropił złodziei
Racibórz. W nocy z niedzieli na poniedziałek skradziono gospodarzowi Wyszkoniowi w Sudole ze szopy uprząż na konia. Sprowadzono natychmiast powiatowego psa policyjnego Hektora, który pobiegł śladami złodzieja i zatrzymał się u drzwi mieszkania robotnika Antoniego Smandka. Uprząż jednakowoż już znikła, a raczej sprzedano ją w Raciborzu za 14 marek. Smandek wypierał się wprawdzie kradzieży, lecz powikłał się w swoich zeznaniach. Dalsze śledztwo w biegu.
Tego samego dnia skradziono gospodarzowi Antoniemu Głombikowi w Sudole zegarek kieszonkowy wraz z łańcuszkiem. I tu wyśledził Hektor złodziei. Byli to dwaj chłopcy, Jan i Józef Breitkopfowie z Płoni, którzy z obawy przed psem porzucili swój łup w innej zagrodzie, gdzie zegarek znaleziono i oddano właścicielowi.
Przed dwoma tygodniami skradziono posiedzicielowi Wiertelorzowi na Płoni z jego cegielni taczki. Sprawdzony Hektor wyśledził takowe w Odrze, gdzie je widocznie złodzieje porzucili.
Ogień wyrządził wielkie szkody
Z Raciborskiego. W Nieboszczycach* spaliła się przed tygodniem podczas wielkiego nabożeństwa nowo pobudowana chałupa gospodarza Szymiczka, w której znajduje się myto szosowe. Szkody są wielkie.
Sikawki nie wystarczyły, aby ugasić pożar
Pszów, pow. rybnicki. W środę po południu około godziny 5 nawiedził wielki pożar naszą wioskę. Spaliły się chałupa posiedziciela Moskwy i 4 stodoły, napełnione zbożem, należące do chałupników Henza, Krzyżaka i do probostwa. Było wprawdzie kilka sikawek na miejscu, ale dla braku wody ratunek był bardzo utrudniony. Część spalonych budynków nie była podobno zabezpieczoną w ogniówce.
* Prawdopodobnie mowa o Nieboczowach.