Jestem odcięta od świata
Dojazd do posesji jednej z mieszkanek Turza (gm. Kuźnia Raciborska) przez kilka dni był utrudniony. – A gdyby coś mi się stało? Jak służby dojechałyby do mojego domu? – kręciła głową kobieta niedowierzając sytuacji, która ją spotkała. Problem udało się zażegnać, ale potrzeba było na to kilka dni. Dlaczego tak długo?
W czym był problem?
Z wtorku na środę (tj. 29/30 czerwca) przez region przetoczyły się porywiste wiatry. Nie inaczej było w Turzu. Mieszkanka ulicy Rudzkiej dzień później dostrzegała, że wichura doprowadziła do poluzowania kabla telefonicznego, znajdującego się przed wjazdem na ulicę boczną prowadzącą do jej posesji. W efekcie czego, jak sama przyznawała, została odcięta od świata, bo dojazd do jej domu stał się niemożliwy. – Kto przyjeżdża do mnie, musi samochód zostawiać przed tym kablem. A to jakieś 200 metrów. A co gdyby coś mi się stało i potrzebowałabym pomocy np. ratowników medycznych? Nie dojechaliby do mnie, musieliby mnie nieść na noszach – mówiła nam starsza kobieta, chcąc na łamach prasy pozostać anonimowa. Mieszkankę odwiedziliśmy w piątek 2 lipca, o 12.00.
Straż zgłosiła
Turzanka najpierw problemem zainteresowała OSP w Turzu, bo tak zasugerowała jej sołtyska wsi Marcelina Waśniowska. Ale jak się dowiedziała, strażacy nie mogli nic poradzić na ten problem, bo zabraniają im tego przepisy. Ustalono jednak, że to kabel telefoniczny, którego zarządcą jest Orange Polska.
Strażacy problem przekazali jednak właścicielowi. – Skontaktowaliśmy (wczoraj, tj. 1 lipca - przyp. red.) się z „Orange”, przekazując informację o tym problemie. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że do czterech godzin pojawi się ich pracownik, który oceni sytuację i w zależności od tego zostaną podjęte działania – wyjaśniał w rozmowie z nami bryg. Roland Kotula, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu.
Kobieta jednak relacjonowała nam, że nie wiedziała przed swoją posesją żadnego pracownika. – Problem ciągle jest, a rozwiązania brak – denerwowała się. I wyjaśniała, że to nie pierwszy raz, kiedy doszło do takiej sytuacji, ale dotychczas reakcja była szybka.
Potrzebna pomoc
Sołtys Turza Marcelina Waśniowska również nie mogła zrozumieć, dlaczego problem ciągle występuje. – Ja dzisiaj (tj. 1 lipca – przyp. red.) kontaktowałam się z „Orange” i usłyszałam zapewnienie, że będą interweniować. Ale to problem pilny do rozwiązania – ubolewała pani sołtys.
Pytaliśmy o powody
Skontaktowaliśmy się z zarządcą kabla, pytając, z czego wynika czas oczekiwania na interwencję oraz kiedy nastąpi rozwiązanie problemu. Zapytaliśmy także, w jaki sposób mieszkańcy powinni kontaktować się z Orange Polska w sprawie takich problemów, aby pomoc została udzielona jak najszybciej. Pytania przesłaliśmy w piątek. Tego samego dnia sołtys Waśniowska informowała nas już z zadowoleniem, że problem zażegnano po godzinie 15.00. – Przyjechali pracownicy z „Orange” i pomogli – dowiedzieliśmy się.
W poniedziałek 5 lipca odpowiedź na postawione przez nas pytania przesłało natomiast Biuro Prasowe Orange: – Ostatnie gwałtowne zjawiska pogodowe w tej okolicy sprawiły, że zgłaszana jest istotnie większa liczba zniszczeń spowodowanych przez nie. Obsługa stanów zagrożenia zdrowia i życia ma najwyższy priorytet realizacji. Czas na zabezpieczenie stanu zagrożenia wynosi 4h, a na jego usunięcie 48h. W przypadku bardzo dużej ilości zgłoszeń w pierwszej kolejności przeprowadzane jest zabezpieczenie miejsc, w których wystąpił stan zagrożenia, tak aby ograniczyć do minimum zagrożenie zdrowia lub życia z powodu uszkodzonej infrastruktury OPL. Następnie w czasie do 48 h przeprowadzane jest usunięcie stanu zagrożenia poprzez przywrócenie infrastruktury do wymaganego stanu technicznego. Zgłoszenia takich uszkodzeń należy kierować do biura obsługi klienta *100 lub 510100100. Czas realizacji tego typu zgłoszeń wynosi 48 h. Problem mieszkanki Turza został rozwiązany 2 lipca.
(mad)