Michał Woś: pani dyrektor Nowackiej należą się wielkie podziękowania
Polityk Solidarnej Polski, poseł Zjednoczonej Prawicy i wiceminister sprawiedliwości wziął udział w wydarzeniu zorganizowanym 1 czerwca w placówce marszałkowskiej przy ul. Kozielskiej w Raciborzu. Dziennikarzom mówił o owocnej współpracy z dr Ludmiłą Nowacką, z którą zna się od wczesnych lat szkoły podstawowej. Nowiny zapytały go o sprawę prokuratorskiego śledztwa, które inicjował w roli członka zarządu Województwa Śląskiego, dotyczącego budowy sportowej hali namiotowej przy Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego.
– Zjawił się pan w Dniu Dziecka, w roli gościa honorowego na uroczystości zorganizowanej przez ZSOMS. Czym jest podyktowana wizyta w Raciborzu członka rządu i parlamentarzysty?
– To wydarzenie jest swego rodzaju pierwszą jaskółką powrotu do normalności po ograniczeniach pandemicznych. Z tego powodu ślubowanie klas mundurowych trzeba było odwlekać przez tyle miesięcy i końcu mogło się odbyć. Jednocześnie szkoła mistrzostwa sportowego to placówka Województwa Śląskiego, która dostała wysokie dofinansowania na różne przedsięwzięcia. W części z tych działań miałem przyjemność brać udział i cieszę się, bo zaczynało się to od takiej biurokratycznej, papierkowej roboty, podpisywania dokumentów i teraz można zobaczyć owoc tej pracy, którą inicjowałem, jeszcze pracując w urzędzie marszałkowskim w Katowicach. Celowo przyjechałem podziękować pani dyrektor Ludmile Nowackiej, bo wiemy, że jej misja tutaj powoli się kończy. Dziękuję jej za tę wieloletnią pracę. Jako członek zarządu województwa współpracowałem z nią, kiedy odpowiadała za tę placówkę. Wspólnie inicjowaliśmy te zakończone dziś projekty, jako jeden z decydentów w Katowicach. To jest jedno z ostatnich takich publicznych spotkań, gdzie pani dyrektor ma okazję podsumować swoje sprawne pod względem inwestycyjnym działania. Za to należą się jej wielkie podziękowania. Swoim następcom zostawia tę szkołę, pod względem inwestycyjnym w stanie, którego wielu innych dyrektorów mogłoby pozazdrościć.
– Panią dr Ludmiłę Nowacką zna pan od wielu lat, odkąd był jeszcze dzieckiem, uczniem w szkole podstawowej na Ostrogu. Z tyłu głowy pojawia się jakiś sentyment, gdy po latach spotykają się państwo na szkolnym placu apelowym tylko w innych rolach niż wtedy?
– Zaczynając edukację w szkole podstawowej, nie miałem świadomości, że to właśnie pani Ludmiła Nowacka pasowała mnie wtedy na pierwszoklasistę wielkim ołówkiem. Po latach odkryłem ten fakt, spoglądając na zdjęcia z tamtych czasów. Świadome kontakty nawiązałem dopiero jako przewodniczący Młodzieżowej Rady Miasta w Raciborzu, a pani Nowacka jako wiceprezydent Raciborza odpowiadała za współpracę z młodymi w mieście. Już wtedy były rzeczy, na które mieliśmy inne spojrzenie, ale były też pola do współpracy. Cechowała nas różna wrażliwość w wielu kwestiach i to pozostało do dzisiaj. Nie jest tajemnicą, że współpracujemy dla dobra mieszkańców, tam, gdzie decyduje interes Raciborza, ale też zdarza się nam mieć inną ocenę lokalnej rzeczywistości. To nie zmienia faktu, że należą się jej podziękowania za ciężką, wykonaną pracę. Życzę pani dyrektor Nowackiej powodzenia na wszystkich nowych odcinkach, które spotkają ją w życiu i jej misji zawodowej. Tym, którzy przyjdą do szkoły mistrzostwa sportowego na jej miejsce, kibicuję, aby nie tylko utrzymali, ale podnieśli wysoki poziom tej szkoły – infrastrukturalnie, kadrowo i pod względem nauczania oraz wychowania następnych pokoleń polskich sportowców. To trudne zadanie, z którym świetni fachowcy sobie poradzą.
– Kiedy był pan członkiem Zarządu Województwa Śląskiego zainicjował pan działania, aby sprawie budowy hali sportowej przy ZSOMS, budzącej grozę zimą, gdy zalegający na niej śnieg groził uszkodzeniem zadaszenia, przyjrzały się organy ścigania. Czy śledzi pan rozwój tej sprawy, to już trzy lata, odkąd dokonał pan swego zgłoszenia?
– Oczywiście śledzę tę sprawę. Postępowanie miało swoje perypetie. Okazało się, że zgłosili się dodatkowi świadkowie w sprawie. Zgodnie z ustawą o prokuraturze, relacjonują mi tę sprawę w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach. Rozmawiałem o tym z panem prokuratorem Janeczko. Wskazał na to, że pojawiło się wiele ciekawych wątków. Oczywiście o szczegółach śledztwa informują osoby do tego uprawnione i odsyłam w tej sprawie do prokuratury. Problemem przy tego typu inwestycjach jest to, że gdy coś się dzieje od razu, „na gorącym uczynku” i te badania są na bieżąco robione, wręcz natychmiast. Inaczej to wygląda przy mozolnej, trudnej pracy podjętej po latach. Moje zgłoszenie nastąpiło po pięciu latach użytkowania tej hali. To spowodowało pewne trudności śledcze dla osób odpowiedzialnych za te działania. Można powiedzieć, jako raciborzanin, jako mieszkaniec Śląska, bo to inwestycja samorządów – Powiatu Raciborskiego i Województwa Śląskiego, że trzeba mieć wiele pretensji do ówczesnych decydentów za te fuszerki. A już odpowiednie instytucje państwowe sprawdzają, czy to były li tylko zaniedbania z jakichś ludzkich ułomności, czy być może coś poważniejszego. Ci świadkowie, którzy się zgłosili, po tym moim zawiadomieniu do prokuratury zainteresowali się sprawą, nabrali pewnej nadziei na możliwość rozstrzygnięcia tych postępowań. Ich zeznania wnoszą nowe okoliczności, rzucają nowe światło na pewne sprawy. Dlatego tę sprawę trzeba doprowadzić do końca, szczegółowo wyjaśnić stan faktyczny. Co do ewentualnych decyzji prawno-karnych to oczywiście jest to decyzja prokuratury. Jestem dobrej myśli, bo nawet jeśli nie zostaną postawione zarzuty, to sam fakt dogłębnego sprawdzenia procesu decyzyjnego, przepływu informacji i odwlekania pewnych decyzji będzie na pewno bardzo wartościowy, ważny dla mieszkańców i dla mnie osobiście też.
Pytał Mariusz Weidner