Dlaczego Racibórz nie wdraża „strefy bez węgla”?
Jakie są losy raciborskich rozwiązań antysmogowych, wypracowanych przez komisję ds. czystego powietrza? – Chcieliśmy być pierwsi na Śląsku ze strefą bez paliw stałych, a jakoś przestaliśmy o tym mówić – dziwi się były prezydent Raciborza Mirosław Lenk.
Poprzednik Dariusza Polowego na fotelu prezydenckim przypomniał na posiedzeniu komisji gospodarki miejskiej, że do tematu „strefy bez węgla” samorząd raciborski „zabierał się już 4 lata temu” a nic nie wie o bieżących działaniach w tej sprawie. Przed rokiem z magistratu wyszło stosowne pismo do marszałka województwa dotyczące raciborskiej inicjatywy, ale od tamtej pory nie było odzewu z Katowic. W październiku korespondencję ponowiono już jako stanowisko rady miasta.
Odważny i kosztowny
Z wiedzy urzędników wynika, że marszałek pracuje nad ewentualnymi zmianami w śląskiej uchwale antysmogowej. O podobne strefy jak w Raciborzu wystąpiły w międzyczasie Rybnik i Sosnowiec. Z kolei inne gminy chcą przedłużenia możliwości korzystania z pieców bezklasowych na swoim terenie. Chodzi też o dodatkowe warunki dla czekających na możliwość podłączenia się do sieci gazowej i późniejsze wymiany źródeł ciepła (także w Raciborzu dotyczy to części Miedoni i Markowic).
Mirosław Lenk uważa, że trzeba zadbać o losy „odważnego choć kosztownego programu dla Raciborza”. Jego realizację przewidziano na 8, może 10 lat. Radny z „Razem dla Raciborza” uważa, że czekanie na to, co zrobi województwo śląskie nie będzie w tym względzie korzystne dla Raciborza. – Na ile zabiegamy o tę sprawę u marszałka? – był ciekaw Lenk.
Poza kompetencjami
Wiceprezydent Dominik Konieczny wyjaśnił, że Miasto, w sprawie strefy, już swoje zrobiło i ruch jest teraz po stronie władz województwa. Zauważył, że inne samorządy zabiegają o wydłużenia terminów wymiany pieców, ale może marszałek zdecyduje o odrębnych regulacjach dla gmin, które same wystąpiły o „strefy bez węgla”. – To jest aktualnie poza naszymi kompetencjami – oznajmił D. Konieczny.
Z jego wypowiedzią polemizował radny Lenk. Jego zdaniem Miasto Racibórz ma swoje prawa i powinno je egzekwować. – Powinniśmy wiedzieć na jakim to jest etapie u marszałka. Przed rokiem byliśmy pierwsi, a już jesteśmy wśród trzech miast i one chcą szybciej wdrażać swoje strefy. Jak będziemy nadal zwlekać, to miejmy nadzieję że znajdziemy się w gronie pierwszych 20 – 30 miast z takimi strefami. Przecież zamysł był inny – stwierdził M. Lenk.
Pandemia ich wstrzymuje
Wiceprezydent zadeklarował, że urząd skieruje do marszałka oficjalne pismo. – Chcieliśmy pojechać do Katowic, ale wyjaśniono nam, że aktualnie kontakt z marszałkiem jest wyłącznie w trybie zdalnym – zaznaczył Konieczny.
M. Lenk zauważył przy okazji, że samorząd nie jest teraz w stanie sprostać wymogom śląskiej uchwały antysmugowej i do końca roku pozbyć się w swoich zasobach najstarszych pieców. Z wyliczeń jakie dokonano w tej sprawie jeszcze za jego rządów wyszło, że potrzeba na ten cel od 60 do 80 mln zł.
To zmarnowany czas, to czekanie na ruch marszałka, ucierpiała na tym walka o raciborską uchwałę antysmogową. Teraz wiem, że sprawa się wlecze, bo UM się nie przypomina w Katowicach. Nie ma w tej sprawie telefonów, nie ma pism. Tymczasem w Raciborzu już mamy 33 dni z przekroczeniami norm zanieczyszczenia powietrza na 35 możliwych (stan na 24 marca – red.) – powiedział radnym na posiedzeniu komisji gospodarki miejskiej goszczący tam ekolog Bogusław Siwak.
(ma.w)