Strategia dla Raciborza. Wyśmienicie poszło z ankietami, ale warsztaty nie mają wzięcia
800 ankiet dotyczących strategii rozwoju miasta zebrała firma InnoCo. Eksperci pracujący dla magistratu twierdzą, że to bardzo dobry wynik. Gorzej wyszła inauguracja warsztatów z mieszkańcami. 10 marca do SP15 przyszło dwóch mieszkańców i dziennikarz, choć spotkanie adresowano do raciborzan z rozległego obszaru – od ul. Opawskiej po Miedonię.
Organizatorów warsztatów było więcej niż uczestników – Luk Palmen i Marcin Baron z firmy pracującej dla urzędu miasta (InnoCo zlecono opracowanie strategii za niemal 119 tys. zł), wiceprezydent Dawid Wacławczyk i troje urzędników magistratu. Jeden mieszkaniec dotarł ze Starej Wsi, drugi z pobliskiego blokowiska. Niezrażeni gospodarze warsztatów postanowili przeprowadzić dyskusję na temat przyszłości Raciborza. Trwała ponad półtorej godziny i została podsumowana zestawieniem uwag, jakie spisano na karteczkach umieszczonych na tablicy.
Bezpieczny internet
Kolejne warsztaty odbędą się prawdopodobnie w formule on-line. – Wybieraliśmy jak największe sale gimnastyczne, aby dopełnić obostrzeń pandemicznych, ale informacje o sytuacji w kraju powodują, że mieszkańcy z obawą traktują spotkania na żywo – zauważył pierwszy zastępca prezydenta Dariusza Polowego. Specjaliści z InnoCo stwierdzili, że pierwsze otwarte spotkanie na temat strategii, zorganizowane w internecie na platformie Zoom, miało frekwencję na poziomie kilkudziesięciu osób. Z powodzeniem przeprowadzono też warsztaty branżowe w magistracie z lokalnymi liderami – szefami instytucji, którzy licznie stawili się w sali kolumnowej.
Wymarzony Racibórz
Rozmowy z mieszkańcami w SP15 zaczęły się od pytania o ich wymarzony Racibórz w 2030 roku. – Jakie powinno być DNA miasta? W czym raciborzanie powinni się zgodzić jeśli chodzi o rozwój ich miasta – ciekawiło Marcina Barona z InnoCo. Pierwszy wypowiedział się mieszkaniec i przedsiębiorca ze Starej Wsi, wskazując, że potrzebni są młodzi ludzie, „którzy nie boją się Raciborza”. Tacy, którzy mogą zdalnie pracować w dowolnej części świata, ale mieszkać w stolicy powiatu raciborskiego. Zastanawiano się, czy miasto zdominowane przez działalność przemysłową ma takie kadry, lub jest w stanie je przyciągnąć.
Starszy raciborzanin, który także przyszedł na warsztaty zauważył, że odkąd tu mieszka, to doliczył się upadku 15 dużych zakładów pracy. – Problemem są wyjazdy młodych ludzi za pracą – wskazał. Uważa też, że „Racibórz leży w dołku z zanieczyszczonym powietrzem” i kiedyś ludzie trafiali tu „za karę”. Mężczyzna ubolewa, że miastu ubywa tak wiele zieleni w ostatnim czasie. – Władze tylko wycinają i męczą tę zieleń – skwitował. Za przykład złych praktyk wskazał rozwiązania w parku im. Miasta Roth. Obawia się, że budowany w jego pobliżu duży budynek mieszkalny zabierze z parku kolejną zieloną część miasta.
Zielone i czyste
Takiemu myśleniu przeciwstawił się Dawid Wacławczyk. Zapowiedział, że w Raciborzu pojawią się w niedalekiej przyszłości nowe tereny zielone. – Myślimy nad tym, gdzie je lokalizować – podkreślił. Według niego w ciągu najbliższych 4 – 5 lat znacząco poprawi się jakość powietrza w mieście, a nie tylko samorząd nastawia się na wydatkowanie, w oparciu o źródła zewnętrzne 100 – 150 mln zł na walkę o czyste powietrze w mieście. – Racibórz da radę uporać się z problemem smogu – wierzy D. Wacławczyk. Poparli go urzędnicy zajmujący się na Batorego pozyskiwaniem środków unijnych. Jak podkreślili – w Brukseli łożą teraz pieniądze na to aby „odbetonować świat”.
Wacławczyk stwierdził, że w raciborskim samorządzie pokutują zapóźnienia w zarządzaniu zielenią miejską. Jego zdaniem obecna formuła, gdzie zajmuje się tym Przedsiębiorstwo Komunalne i „zieleń” jest ulokowana między autobusami, a odpadami z PSZOK niezbyt się sprawdza. Wiceprezydent mówił, że w tym zakresie rozwiązania z czasów PRL były lepsze, bo za miejską zieleń odpowiadała konkretna komórka urzędowa.
Lokal z urzędu, praca w fabryce
D. Wacławczyk zajmujący fotel wiceprezydenta od stycznia tego roku, podzielił się obserwacjami z intensywnego kontaktu z raciborzanami odwiedzającymi go w gabinecie w sprawach mieszkaniowych. W przeważającej części są to osoby, które liczą na tani w wynajmie lokal od Miasta i pracę w dużym, stabilnym zakładzie na miejscu. Luk Palmen zauważył, że to spuścizna po czasach, gdy w miastach przemysłowych życie organizował największy pracodawca taki jak kopalnia czy fabryka. Dlatego takim ośrodkom potrzebna jest transformacja, która przełamie stereotyp, „że ktoś za nas to zrobi”.
Dyskutowano również o strukturze ludności zamieszkującej Racibórz. Zdaniem Wacławczyka miasto jest miksem rdzennych i napływowych mieszkańców. – To jak zderzenie żywiołów – ocenił. Mówił też o problemie z mieszczanami z centrum, gdzie aktywni i zasobni wyprowadzają się na obrzeża miasta lub do ościennych gmin. Pozostają ci mniej zaradni lub napływają nowi – tymczasowi. Wszyscy zauważyli, że Raciborzowi potrzebni są przede wszystkim lojalni mieszkańcy.
Brak zaangażowania
M. Baron podał, że ankietowani w Raciborzu odpowiedzieli w przeważającej większości, że nie angażują się w jakiekolwiek aktywności obywatelskie. Tymczasem istnieje potrzeba funkcjonowania środowisk, które wezmą na siebie ciężar wspomnianej transformacji. Eksperci pytali czy w mieście są aktualnie osoby uznawane za autorytety, w oparciu o ich bieżące osiągnięcia. Uczestnicy spotkania wskazali jedynie na Mateusza Kłoska – właściciela firmy Eko-Okna.
Charakteryzując gospodarkę miasta D. Wacławczyk powiedział, że opiera się na trzech filarach: dużych firmach z renomą, mniejszych przedsiębiorstwach na dorobku oraz mikrofirmach. – Moim zdaniem to właściwa struktura – podkreślił i wskazał na dynamiczny rozwój przedsięwzięć w miejskich strefach ekonomicznych na Ostrogu i przy ul. Bartka Lasoty.
Głubczycka straszy
Obecny na spotkaniu przedsiębiorca zauważył, że wizerunek Raciborza przy wjeździe do miasta z kierunku głubczyckiego, cierpi wskutek zaniedbanych kamienic w rejonie mleczarni i nerki. Zajęto się także pustawym deptakiem na Długiej, która według zebranych powinna być centrum handlowo-restauracyjnym miasta. Luk Palmen podał za przykład rozwiązania dla takiej sytuacji „podatek od pustostanów” stosowany w krajach Europy Zachodniej. Pomysł spodobał się urzędnikom, którzy zapowiedzieli rozeznanie w temacie, czy można byłoby go wprowadzić w Raciborzu. Jako pomysł na ożywianie zaniedbanych rejonów miejskich wskazano też powołanie menadżera ulicy, urzędnika odpowiedzialnego wyłącznie za to, aby np. w centrum lokale nie stały puste.
Kolejne warsztaty przewidziano na marzec i kwiecień. Prace nad stworzeniem dokumentu dla Miasta – strategii rozwoju Raciborza – mają potrwać do połowy roku. Później gotowe dzieło trafi do szerokich konsultacji, by z końcem roku mogło zacząć służyć Miastu do podejmowania konkretnych działań rozwojowych.
(ma.w)
Spostrzeżenia Rady Liderów
Razem wsiadamy do tego rollercoastera i to od nas zależy którą trasą pojedziemy i jak wysokich wzniesień po drodze doświadczymy. Jako miasto mamy wiele atutów, po które musimy sięgnąć, które należy wykorzystać – to usłyszeli uczestnicy Rady Liderów od prezydenta Dariusza Polowego na warsztatach branżowych, które zorganizowano w magistracie 2 marca. Jego pierwszy zastępca uznał spotkanie za „wyjątkowo cenne”. – Każdy z uczestników wniósł swój bagaż doświadczenia, ekspercką wiedzę, spostrzeżenia i pomysły na rozwój Raciborza – powiedział wiceprezydent. Co pomoże w rozwoju miasta? O tym mówiono wtedy w urzędzie:
• budowa mieszkań dla studentów
• wzmocnienie roli PWSZ
• rozwój szkolnictwa zawodowego
• ukierunkowanie na zwiększenie liczby mieszkańców
• więcej zajęć pozalekcyjnych dla dzieci i młodzieży
• komfort życia seniorów, przestrzeń dla seniorów
• rewitalizacja zabytków
• poprawa estetyki starego miasta
• budowa tężni solankowej
• budowa centrum spotkań młodzieży
• budowa nowoczesnego kina
• powrót do projektu Acapulco na żwirowniach Ostroga
• więcej imprez integrujących mieszkańców
• ścieżki rowerowe z centrum do dzielnic