Szalety miejskie. Palący problem i gorąca linia
Nie mogłem się dostać do szaletu na placu Długosza. Stukałem i pukałem, ale był zamknięty – żalił się prezydentowi Polowemu członek rady seniorów. Jego koledzy z rady wskazali, że zwłaszcza dla starszych osób dostęp do toalety jest często konieczny, a tu szalet miejski w centrum Raciborza jest nieczynny. Dariusz Polowy natychmiast uruchomił gorącą linię w tej sprawie.
Seniorzy byli dobrze zorientowani w dostępie do miejskich ubikacji, bo nie mieli zastrzeżeń do działalności szaletu w parku Roth (otwiera się po wrzuceniu monety) oraz obiektu przy placu Dominikańskim. – Można szukać toalety w restauracji, ale nie każdego chcą wpuszczać, tłumaczą, że to dla klientów – usłyszał na posiedzeniu Dariusz Polowy.
To nieraz dosłownie palący problem dla wielu seniorów – podano podczas obrad rady seniorów.
Włodarz początkowo nie dowierzał, że szalet może być nieczynny i dociekał kiedy senior – raciborzanin nie mógł zeń skorzystać. Dowiedział się, że sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej.
Dariusz Polowy postanowił już w trakcie obrad zadzwonić do Ludwika Gorczycy, który odpowiada za prowadzenie szaletu miejskiego na placu Długosza (przedsiębiorca ma umowę z Miastam na te usługi). Włodarz połączył się z nim i przełączył rozmowę na tryb głośnomówiący w swoim telefonie. L. Gorczyca oznajmił, że szalet jest czynny i nie przewiduje jego zamykania. Przyznał, że w obiekcie przeprowadzono drobny remont i wtedy korzystanie z szaletu ograniczono, ale prace wykonano dużo wcześniej i od wielu tygodni jest czynny.
(ma.w)