Józef Kastelik pomagał SB inwigilować mieszkańców Raciborszczyzny. Dzisiaj mówi, że jest człowiekiem honoru
Sąd Okręgowy w Gliwicach orzekł, że wiceprezes Stowarzyszenia „Dobro Ojczyzny” złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. W latach 70. XX wieku Józef Kastelik, jako dyrektor miejskiej instytucji, współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. W archiwach IPN natrafiliśmy na sporządzone przez niego pokwitowania odbioru pieniędzy wypłaconych w zamian za współpracę...
Pokój nr 35
Hotel Polonia. Drugie piętro, pokój nr 35. To tutaj w latach 70. oficerowie Służby Bezpieczeństwa spotykali się z tajnymi współpracownikami (TW) o kryptonimach „Batory”, „Jan”, „Karol”, „Korek”, „Irena”, „Stanisław”, „Pilot” oraz „Ludwik”.Wielu z nich było szanowanymi mieszkańcami Raciborszczyzny, jak TW „Karol” który był kierownikiem działu w Rafamecie, czy TW „Stanisław”, który jako nauczyciel dostarczał cennych informacji o mieszkańcach Markowic (gdzie mieszkał) oraz Bieńkowic (gdzie pracował). Byli też i tacy, jak TW „Pilot”, który nie był lubiany w pracy, nie wiodło mu się również w małżeństwie, prawdopodobnie przez skłonność do nadużywania alkoholu. Większość z nich została pozyskana do współpracy na zasadzie dobrowolności, a za pisanie donosów na rodzinę i znajomych pobierała wynagrodzenie. Byli też tacy jak TW „Korek” z Turza, którego SB zmusiła do współpracy. Wszystkich wspomnianych „TW” łączyło to, że ze swoimi oficerami prowadzącymi spotykali się w pokoju hotelowym, który bezpiece udostępnili Stanisław Wałaszek i Józef Kastelik. Jak do tego doszło?
SB: „Był i jest łakomym na pieniądze”
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa potrzebowali tzw. lokali konspiracyjnych (LK), w których mogliby bez przeszkód, dyskretnie spotykać się z tajnymi współpracownikami. Jednym z takich lokali był pokój nr 35 w Hotelu Polonia. Zarejestrował go starszy inspektor SB Jan Oleniacz, 15 października 1972 r. – za zgodą Stanisława Wałaszka, ówczesnego dyrektora Miejskiego
Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Raciborzu, któremu podlegał hotel. Od tej pory pokój nr 35 figuruje w aktach SB jako mieszkanie/lokal (MK/LK) konspiracyjny o kryptonimie „Syrenka”.
1 stycznia 1974 r. Hotel Polonia przeszedł pod administrację Miejskiego Ośrodka Sportu, Turystyki i Wypoczynku w Raciborzu, gdzie dyrektorem był Józef Kastelik. Zaszła więc konieczność ułożenia się z nowym dysponentem lokalu konspiracyjnego. W tym czasie LK „Syrenka” podlegał już sierżantowi Czesławowi Marczukowi z SB. Przygotowując się na pozyskanie do współpracy Józefa Kastelika, Marczuk postanowił dowiedzieć się czegoś o przeszłości dyrektora MOSTiW-u.
W aktach SB czytamy, że Kastelik urodził się na Żywiecczyźnie. W latach 1958 – 1963 studiował prawo na Uniwersytecie im. Bolesława Bieruta we Wrocławiu. Pracę magisterską poświęcił „Rządom oligarchii magnackiej”. Została ona oceniona jako bardzo dobra. W latach 1963 – 1969 pracował w Prokuraturze Powiatowej w Raciborzu. W międzyczasie młody prokurator wstąpił do PZPR. Na początku 1970 r. J. Kastelik zwolnił się z prokuratury i został radcą prawnym w zakładach pracy – „Ślązaku”, „Pollenie” oraz KWK „Rydułtowy”. Później został dyrektorem MOSTiW-u. – W miejscach pracy oceniany był jako prawnik przeciętny, nigdy nie angażował się na wyrost w wypełnianiu swych obowiązków. Był i jest łakomym na pieniądze i to było zawsze jego pierwszorzędną sprawą. Dlatego między innymi często zmieniał miejsce pracy – raportował Czesław Marczuk.
Funkcjonariusz bezpieki postanowił nie mówić Józefowi
Kastelikowi, że SB korzystała już z lokalu w Hotelu Polonia. – Aby zachować w konspiracji poprzedniego właściciela MK (mieszkania konspiracyjnego, lokalu konspiracyjnego – red.) nie będę wspominał, iż z pokoju tego korzystam od dawna, lecz rozmowę przeprowadzę tak, jak gdyby było to załatwione po raz pierwszy z osobą w przedmiocie tym kompetentną – raportował Czesław Marczuk do swoich przełożonych.
Jak Kastelik został „Stefanem”
7 września 1974. r. Czesław Marczuk spotkał się z Józefem Kastelikiem, który jako dysponent lokalu konspiracyjnego obrał sobie pseudonim „Stefan”. – Po krótkiej rozmowie kandydat zapytał się mnie czy już wcześniej Służba Bezpieczeństwa korzystała z pokoju hotelowego. Odpowiedziałem mu, że dotychczas nie było takiej potrzeby jak również, że z pokoju hotelowego nie korzystaliśmy. Na wysuniętą propozycję kandydat wyraził zgodę, lecz zastrzegł się, że o korzystaniu z pokoju musi powiadomić kierownika hotelu – czytamy w raporcie Czesława Marczuka, który obecnie jest przechowywany w katowickim oddziale IPN.
Po powiadomieniu kierownika hotelu (który już wcześniej wiedział o zainteresowaniu SB lokalem), Czesław Marczuk spisał z Józefem Kastelikiem umowę, która zachowała się do dziś. Od tamtej pory funkcjonariusze SB mogli korzystać z pokoju codziennie w godz. 10.00 – 22.00. Dyrektor MOSTiW-u zobowiązał się do zachowania tego faktu w tajemnicy. Po tej rozmowie Józef Kastelik został zarejestrowany w ewidencji Wydziału „E” Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej jako właściciel (dysponent) mieszkania/lokalu konspiracyjnego „Syrenka”.
Osiem dni później inspektor SB ponownie spotkał się z dyrektorem Kastelikiem. Tematem rozmowy były kwestie finansowe. Czesław Marczuk spytał Józefa Kastelika wprost, czy będzie pobierał wynagrodzenie od SB za udostępnianie pokoju. – Ob. KJ. oświadczył, iż nie chce regularnie pobierać pieniędzy, lecz od czasu do czasu np. 2 – 3 razy do roku może wziąć jakąś symboliczną kwotę. Celem lepszego związania go z SB, jak również mając w perspektywie wykorzystanie ob „KJ” do uzyskiwania od niego informacji ze środowiska lekarskiego i prawniczego w Raciborzu, oświadczyłem mu, iż co pewien okres będę mu wypłacał kwoty pieniężne. Ob. „KJ” o fakcie przeprowadzonej rozmowy na ten temat, jak również o udostępnianiu SB pokoju napisał własnoręczne zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy i obrał sobie ps. „Stefan” – raportował po wszystkim Cz. Maruszczak.
W teczce lokalu konspiracyjnego „Syrenka” zachowały się trzy pokwitowania pieniędzy za udostępnianie lokalu, sporządzone odręcznie i podpisane przez Józefa Kastelika pseudonimem „Stefan”. Opiewają one na kwoty 400 zł, 400 zł i 500 zł. W tamtym czasie przeciętny Polak zarabiał w kraju 3185 zł.
Lustracja
W 1976 r. Miejski Ośrodek Sportu, Turystyki i Wypoczynku w Raciborzu stał się częścią Wojewódzkiego Ośrodka Turystyki i Wypoczynku. SB musiała więc po raz kolejny sformalizować współpracę z nową instytucją dysponującą pokojem nr 35 w „Polonii”. Dyrektorem raciborskiego oddziału ośrodka był nadal Józef Kastelik. Podczas spotkania z Czesławem Marczukiem narzekał, że „zajmowanie pokoju jednoosobowego przez służbę stawia go w kłopocie, ponieważ na pokoje jednoosobowe jest najwięcej chętnych”, a tym co dzieje się w pokoju interesują się pracownicy recepcji. Wobec tego Czesław Marczuk zdecydował się rozwiązać umowę na korzystanie z lokalu. W przyszłości uzgodniono, że pokój będzie udostępniany SB w miarę potrzeb. W praktyce to rozwiązanie przestało się sprawdzać. Zdarzało się, że o godz. 10.00 pokój był nadal zajęty przez nocnych lokatorów, co stwarzało ryzyko dekonspiracji dla czekających pod drzwiami „TW”. Ostateczna decyzja o zaprzestaniu wykorzystywania pokoju przez SB zapadła w 1986 r.
Ta historia prawdopodobnie nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby Józef Kastelik nie zdecydował się kandydować w 2014 r. do Rady Miasta Racibórz. To funkcja publiczna. Każdy kandydat zobowiązany jest złożyć oświadczenie lustracyjne, w którym określa, czy współpracował z tajnymi służbami PRL. 4 października 2014 r. Józef Kastelik oświadczył, że nie pracował, nie pełnił służby ani nie był współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.
Dodajmy, że w wyborach startował z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Dawida Wacławczyka w okręgu nr 21 (Płonia i Obora). Zdobył 123 głosy. Więcej od kandydata Mniejszości Niemieckiej Andrzeja Morańskiego, ale mniej od zwycięzcy wyborów w tym okręgu Pawła Rycki (324 głosy; KWW Razem dla Raciborza i Mirosław Lenk).
W lutym 2015 r. oświadczenie lustracyjne Józefa Kastelika zostało poddane standardowym procedurom sprawdzającym, w wyniku których odkryto jego związek z działalnością SB w lokalu konspiracyjnym „Syrenka”. 29 lutego 2015 r. prokurator Andrzej Majcher – naczelnik Oddziałowego Biura Lustracyjnego w Katowicach skierował pismo do prokurator Edyty Karol w Warszawie dotyczące Józefa Kastelika, w którym wskazał na „ujawnienie materiałów uzasadniających wątpliwości co do prawdziwości oświadczenia lustracyjnego wymienionej osoby”. Machina ruszyła. Rozpoczęło się szczegółowe sprawdzanie zasobów archiwalnych pod kątem działalności Józefa Kastelika.
Trudno było powiedzieć nie
26 sierpnia 2016 r. Józef Kastelik przyjechał do Katowic, gdzie złożył wyjaśnienia. Choć pokazano mu podpisane przez niego oświadczenie, wciąż utrzymywał, że „nigdy nie współpracował z organami bezpieczeństwa PRL”. – W sprawie tej chciałem wyjaśnić, że różne rozmowy różnych funkcjonariuszy ze mną były, ale żadnej współpracy nigdy nie podjąłem. Czesława Marczuka kojarzę, nie pamiętam już kim on dokładnie był. Prawdą jest, że w hotelu „Polonia” służby miały potrzebę korzystania z pokoju hotelowego. Oni z cudzoziemcami rozmowy przeprowadzali, ale ja nigdy przez nikogo nie byłem proszony o udostępnienie pokoju hotelowego dla SB, co najwyżej oni mogli takie pokoje wynajmować i za nie normalnie płacić – czytamy w stenogramie sporządzonym na podstawie wypowiedzi J. Kastelika.
Wtedy też pokazano mu podpisaną przez niego umowę oraz sporządzone i podpisane przez niego pokwitowania. Wówczas przyznał, że mogą one być sporządzone przez niego, choć nie pamiętał tego faktu. Jednocześnie J. Kastelik nie zażądał przeprowadzenia ekspertyzy grafologicznej. – Chciałem dodać, że w tej sytuacji określonej, gdzie wówczas pracowałem, trudno było powiedzieć „nie” na taką propozycję. Nie była to współpraca w sensie donoszenia i przekazywania informacji, dlatego też nie traktowałem tych kontaktów jako współpracę z SB w chwili składania oświadczenia lustracyjnego – dodał.
17 listopada 2016 r. prokurator Andrzej Majcher wystąpił o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec Józef Kastelika. Wskazał, że J. Kastelik udostępniając Służbie Bezpieczeństwa pokój hotelowy, pomagał w operacyjnym zdobywaniu informacji przez tę służbę. Co więcej, zrobił to w sposób świadomy i z zachowaniem tajności, co wprost wynika z dokumentów. 21 listopada w Sądzie Okręgowym w Gliwicach Józefowi Kastelikowi założono sprawę karną.
Kastelik: „Gdyby zaszła taka potrzeba, zrobiłbym tak samo”
Rozprawa główna odbyła się 21 lutego 2017 r. Józef Kastelik powiedział w sądzie, że „na prośbę ówczesnego sekretarza rady miejskiej pana Wojciecha Lepiejki podtrzymał porozumienie” z SB. – Takie porozumienie już istniało, ja go tylko podtrzymałem – podkreślił Józef Kastelik. – Nie było mowy o tym, że miało to służyć rozpracowaniu opozycji, bo takiej opozycji w Raciborzu nie było. Chcę jeszcze dodać, że uważałem, iż jest to moim obowiązkiem, jeżeli miało to służyć obronności kraju. Moim obowiązkiem było pomóc, a nie przeszkadzać. Uważam, że nie ma mowy o żadnej współpracy, bo ja nie współpracowałem, nie byłem obecny przy rozmowach. Uważam, że to interpretacja zbyt rozciągliwa i nie tym IPN ma się zajmować. To służyło bezpieczeństwu kraju. To wszystko co mam do powiedzenia – dodał.
Odpowiadając na pytania prokuratora i sędziego przyznał, że wiedział, iż spotyka się z pracownikiem SB oraz że nie wolno mu rozpowszechniać tych informacji. – Nie miałem prawa im utrudniać życia. Nie wykluczam, że otrzymałem trzykrotnie pieniądze. Nie sądzę, żebym został przez tych ludzi, czyli SB oszukany. Uważam, że prokurator nadmiernie interpretuje przepisy. Dziś, gdyby zaszła taka potrzeba, zrobiłbym tak samo – powiedział Józef Kastelik.
Sąd orzekł, że Józef Kastelik zdawał sobie sprawę, że udostępnia lokal SB, udostępnianie było tajne, faktycznie do niego doszło, co służyło SB do operacyjnego pozyskiwania informacji. Wobec tego jego oświadczenie lustracyjne zostało uznane przez sąd za nieprawdziwe. Tym samym Józef Kastelik stał się tzw. kłamcą lustracyjnym i utracił prawo wybieralności oraz pełnienia funkcji publicznych na okres pięciu lat. Józef Kastelik nie złożył apelacji od wyroku.
Wywiady, posłowie, minister
Skazany prawomocnym wyrokiem sądu Józef Kastelik pozostał aktywny w sferze publicznej. Jako wiceprezes Stowarzyszenia „Dobro Ojczyzny” współorganizował m.in. spotkania z posłami Arkadiuszem Mularczykiem (PiS) oraz Markiem Jakubiakiem (wtedy był jeszcze członkiem ruchu Kukiz’15) na Zamku Piastowskim (marzec 2018 r.). W sierpniu 2018 r. w jubileuszu 9-lecia „Dobra Ojczyzny” wziął udział poseł na Sejm RP Czesław Sobierajski.
W pierwszym półroczu 2019 r. członkowie „Dobra Ojczyzny” żyli przygotowaniami do jubileuszu dziesięciolecia stowarzyszenia. Redakcję Nowin odwiedził Józef Kastelik. Zaproponował przeprowadzenie wywiadu, który byłby podsumowaniem działalności „Dobra Ojczyzny” w minionych latach. Po jego publikacji w portalu Nowiny.pl, internauta wskazał na wyrok sądu w sprawie Józefa Kastelika. Wtedy też zawnioskowaliśmy do Instytutu Pamięci Narodowej o wgląd w akta SB oraz przebieg postępowania lustracyjnego.
W międzyczasie „Dobro Ojczyzny” świętowało jubileusz 10-lecia. Na obchody zaproszono do Raciborza Radio Maryja oraz Telewizję „Trwam”. Mszę w kościele św. Jana Chrzciciela odprawił biskup Paweł Stobrawa. Zaproszenie przyjęli m.in. posłanki Katarzyna Dutkiewicz i Teresa Glenc oraz minister Michał Woś.
***
Pracowity człowiek
Przez telefon rozmawiam z prezesem Stowarzyszenia „Dobro Ojczyzny” Józefem Sadowskim. Pytam czy wie, że Józef Kastelik jest kłamcą lustracyjnym. Odpowiada, że do tej pory nie wiedział o tym. Były jakieś słuchy, że coś tam w przeszłości było, ale nie przywiązywał do tego jakiejś wielkiej wagi. Przecież nie wolno odmawiać człowiekowi możliwości dążenia do poprawy. Dlatego powiedział mu kiedyś, że przeszłość go nie interesuje, że interesuje go teraźniejszość i przyszłość. Kastelik jest pracowitym i pożytecznym członkiem stowarzyszenia. Nikt tyle nie robi i tak się nie poświęca jak on. Józef Sadowski obserwował to jego zaangażowanie i pomyślał, że może i coś w przeszłości było, ale każdemu należy się jakaś szansa.
Pod koniec rozmowy prezes „Dobra Ojczyzny” mówi, że skłania się do linii miłosierdzia. Człowiek co innego, grzech co innego. Słyszę od niego, że Józef Kastelik to bardzo fajny i pracowity człowiek. Szkoda byłoby się z nim rozstawać.
Honor by mi na to nie pozwolił
Przed napisaniem tego artykułu proszę Józefa Kastelika o spotkanie. Zaprasza mnie do swojego domu, przyjmuje w ogrodzie. Pytam wprost o jego współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa oraz skazanie go przez sąd za złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Odpowiada, że zawsze był człowiekiem niepokornym, ale to była sprawa kontrwywiadu i to był jego obowiązek. Polecenie podpisania umowy miał wydać mu sekretarz rady miejskiej Wojciech Lepiejko. Twierdzi, że po latach umowa zawarta między instytucją, którą reprezentował a służbą dostała się w ręce niechętnych mu ludzi, co doprowadziło do wyroku skazującego.
Gdy mówię, że udostępniając lokal Służbie Bezpieczeństwa pomagał inwigilować społeczeństwo, odpowiada, że w tamtych czasach ciężko się było przed pewnymi sprawami obronić, a rozmowy SB miały dotyczyć głównie kontaktów naszych mieszkańców z Zachodem. Józef Kastelik nie wie, czy SB zmuszała ludzi do współpracy. Wie za to, że „każdy ma swój rozum i powinien wiedzieć co mówi i komu mówi”. – Czy otrzymywał pan za to wynagrodzenie od SB? – pytam na koniec, świadomy, że sporo z tego co słyszę od Józefa Kastelika stoi w sprzeczności z dokumentami, do których miałem wgląd. Z przekonaniem odpowiada, że honor nie pozwoliłby mu przyjąć takiego wynagrodzenia i że żadnych pieniędzy nie dostał.
***
Następnego dnia odbieram telefon od Józefa Kastelika. Chce ze mną omówić kwestię publikacji na łamach Nowin kilku artykułów „Dobra Ojczyzny”. Wspomina, że prezes Sadowski zna współwłaściciela Wydawnictwa Nowiny. Mogę się tylko domyślać, dlaczego mnie o tym informuje. Pyta też, czy wiem już co zrobię z tym co usłyszałem, bo przecież szkoda byłoby, gdyby musiał pozwać redakcję „Nowin Raciborskich”. Zapewniam go, że nie będzie miał ku temu powodów, przecież napiszę tylko prawdę.
Wojtek Żołneczko
IPN nie chce komentować tej sprawy
W zeszłym tygodniu wystąpiliśmy do katowickiego oddziału IPN z prośbą o ekspercki komentarz dotyczący działalności SB ze szczególnym uwzględnieniem organizowania mieszkań/lokali konspiracyjnych, znaczenia tego typu działań dla skutecznej inwigilacji społeczeństwa, a więc tych wątków działalności SB, które dotyczyły współpracy Józefa Kastelika z tą służbą. Rankiem 5 sierpnia dowiedzieliśmy się, że jeden z historyków pracujących w IPN otrzymał już zgodę na wypowiedź do mediów w tej sprawie, jednak kilka godzin później cofnięto mu delegację w tej sprawie.
Kim był dysponent lokalu kontaktowego?
Dysponent lokalu kontaktowego to kategoria współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Dysponentem była osoba, która użyczała swojego mieszkania SB dla celów operacyjnych jako lokalu kontaktowego dla potajemnych spotkań funkcjonariuszy z agentami (...) Dysponenci lokali wykorzystywanych przez SB (zwłaszcza gdy wchodziło w grę wykorzystywanie wielomiesięczne lub wieloletnie) byli pozyskiwani według zasad właściwych dla werbunku tajnych współpracowników (...) Z dysponentami zawierano formalną umowę o wykorzystanie mieszkania za wynagrodzeniem.
(na podstawie inwentarza archiwalnego IPN)