Jan Deńca wystawił „eko-terrorystkom” dwóję
Rudnik W grudniowym wydaniu biuletynu gminy Rudnik ukazał się tekst pt. „Co z tym PSZOK–iem?” autorstwa Jana Deńcy, kierownika referatu oświaty w urzędzie gminy oraz radnego powiatowego. Autor odniósł się do zamieszania jakie wynikło wokół planu budowy Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych w Rudniku przy ul. Pawłowskiej. Jesienią grupa mieszkańców wyraziła niezadowolenie i obawy wobec tych zamiarów, doprowadzając do wstrzymania inwestycji i zmiany lokalizacji.
Jan Deńca w swoim tekście przekonuje, że większość mieszkańców, którzy poparli protest została zmanipulowana, a niektórzy nawet naciskani do podpisu. – Wmówiono im, że będzie to wysypisko śmieci, siedlisko szczurów i gryzoni, brud, smród a nawet smog ma się wydzielać z tego miejsca – wymieniał argumenty przeciwników i wyjaśnił, że coś na kształt małych PSZOKów spotykamy przy każdym cmentarzu, gdzie segregowane są śmieci, które następnie są wywożone. Wytknął, że podpisy przeciw budowie PSZOKa były zbierane na liście zatytułowanej: „Protest przeciwko budowie wysypiska śmieci”, co wprowadzało w błąd. Podsumował, że przygotowywana od lat inwestycja gminy została zablokowana przez dwie „eko–terrorystki – nauczycielki”. Chodzi prawdopodobnie o najbardziej zaangażowane w protest panie, którym J. Deńca zarzucił dodatkowo niewiedzę z zakresu ekologii. Jego zdaniem PSZOK to właśnie inwestycja proekologiczna. Na koniec dziwił się i skrytykował radnych, którzy łatwo ulegli presji grupy mieszkańców. Tym bardziej, że gmina miała na budowę punktu pozyskać nawet pół miliona zł środków zewnętrznych. Ponadto zapowiedział, że brak PSZOKa może dodatkowo wpłynąć na wzrost stawek za opłatę śmieciową.
Artykuł pana Deńcy spowodował, że na przedświąteczną sesję rady gminy przybyły Krystyna Rudek–Kampka wraz z Beatą Kalinką–Kałdońską. Między trójką wywiązała się kłótnia. Obie panie zarzuciły, że zostały obrażone w omówionym tekście i dopytywały co kierowało Janem Deńcą. – Nikogo nie obraziłem, a zainspirowało mnie wasze zachowanie na sesji we wrześniu. Takiej hucpy to w życiu nie widziałem – odpowiedział. Podał, że wbrew stanowisku protestantów, PSZOKi powstają całkiem niedaleko zabudować mieszkalnych i jako przykład podał Kuźnię Raciborską. Z kolei panie przekonywały, że z każdego takiego punktu śmierdzi. Na to radny odpowiedział, że tak samo śmierdzi skoszona trawa, jaką mieszkańcy osiedla wyrzucają rolnikom na pole.
Dyskusja była coraz gorętsza. Beata Kalinka–Kałdońska wytknęła urzędnikowi, że radnemu i inspektorowi oświaty nie wypada pisać takich rzeczy. Jan Deńca z kolei zastanawiał się co mają w głowach nauczyciele. Na uwagę, że sam nim jest odpowiedział: – Gdybym miał was oceniać, to bym wam dwóję postawił. Za niewiedzę – podkreślił. Panie zapowiedziały, że zastanawiają się nad skierowaniem przeciwko J. Deńcy pozwu do sądu. W trakcie burzliwej wymiany zdań wyłączył się nawet rzutnik, co niektórzy radni żartobliwie powiązali z przeskokiem iskry między stronami dyskusji. Zaraz po tym ogłoszono przerwę, po której już nie wrócono do tematu.
Radni gminy Rudnik otrzymali już od wójta listę 16. innych, potencjalnych lokalizacji dla PSZOKa. W międzyczasie do urzędu mieli się też zgłosić rolnicy, którzy na ten cel są gotowi oddać kawałek pola. Kolejna okazja o złożenie wniosku o dofinansowanie tej inwestycji pojawi się na wiosnę. Czasu jest mało, tym bardziej, że teren pod punkt zbiórki odpadów musi spełnić m.in. warunki zagospodarowania przestrzennego. To wymaganie spełnia tylko część z propozycji wójta. W przypadku innych lokalizacji wprowadzenie zmian w dokumentacji planistycznej zabiera nawet dwa lata.
Marcin Wojnarowski