Kłótnie do 10 minut. Złote Gody gminy Nędza
– W dniu ślubu wszyscy wam życzyli samych słodkich chwil i życia bez przeszkód.
Ale dopiero po tych wszystkich latach wiecie, że miłość to nie tylko oczekiwania wobec drugiego człowieka, ale to wszystko to, co robicie wspólnie. Tego wam życzę na wszystkie następne lata – wójt Anna Iskała podczas uroczystości Złotych Godów gminy Nędza. Prezydenckie medale, dyplomy i upominki wręczono 9. parom z 50-letnim stażem małżeńskim. – Ludzie, którzy się kochają z całego serca, nigdy się nie starzeją – dodała kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Joanna Ratuszniak. Prezentujemy kolejne pary, które opowiedziały nam krótką historię swojego związku.
(woj)
Urszula i Gerard Korbelowie z Nędzy przed ślubnym kobiercem stanęli 18 listopada. Gerard przez przypadek przyjechał spod Rybnika na zabawę w Nędzy. Tam z Urszulą zrozumieli, że są dla siebie przeznaczeni. – W tym samym roku co wzięliśmy ślub, kupiłem działkę w Nędzy. Wspólnie zbudowaliśmy tu dom – wspomina mąż, który do pracy jeździł na kopalnię do Chwałowic. Urszula bawiła w domu dzieci, a mieli ich dwójkę. Dziś cieszą się również z dwójki wnucząt. Gerard był zawodnikiem, a potem działaczem sportowymi. – Do dziś trudno go od tego odciągnąć – skarży się żona. – To przez to, że czasem oglądam sport do późna w nocy. Bywa, że zasnę przez telewizorem – tłumaczy jubilat. Jaki był ich sposób na małżeńskie niesnaski? – O niektórych rzeczach należy zapomnieć, czasem wystarczy wyjść na chwilę z domu, ale dłuższe kłótnie nie mają sensu. No i nie wtrącać się nigdy do młodych, oni mają swoje życie – mówią Korbelowie.
Elżbieta i Jerzy z Zawady Książęcej. Ślub wzięli 14 października 1967 r. a poznali się zaledwie rok wcześniej. – To był przypadek. Byłem akurat u wujka po konia, gdy zobaczyłem piękną dziewczynę. Wujek postarał się, żeby nas poznać i tak się zaczęło – wspomina Jerzy. Zaloty młodego kawalera spodobały się młodej Eli, tym bardziej, że chłopiec jej się spodobał. Ślub wzięli w Nędzy, doczekali czwórki dzieci i sześciorga wnucząt. Jerzy całe życie był związany z rolnictwem. Najbardziej lubił pracę z końmi. – Jeździłem konno od 14 roku życia – podkreśla jubilat. Elżbieta pomagała swoim rodzicom, wychowywała dzieci, a jej hobby było szycie. – Do dziś lubię siąść przy maszynie, ale tylko do drobnych rzeczy – uśmiecha się żona. Ich związek przetrwał tyle lat dzięki wzajemnym ustępstwom i miłości. – Jak jest dużo pracy, to nie ma czasu na kłótnie. Te nasze trwały zwykle do 10 minut – wyjaśniają wspólnie.