Ks. dr Henryk Rzega – strażnik dziedzictwa Eichendorffa
ks. Jan Szywalski przedstawia
Piękna neogotycka świątynia pw. Narodzenia NMP w Łubowicach ma w tym roku 110 lat, ale historia parafii sięga wstecz do XIV wieku. W tej długiej historii ma swoje miejsce obecny proboszcz ks. dr Henryk Rzega, który przechodzi na emeryturę.
– Znam Księdza jako ministranta z kościoła św. Mikołaja na Starej Wsi, ale to było 50 lat temu. Takie moje częste pytanie: Jak to się stało, że Ksiądz został księdzem?
– W szkole średniej dalej byłem ministrantem, chodziłem do zakrystii i udzielałem się jako pomoc kościelnego. Po maturze zastanawiałem się: co dalej? Nachodziła mnie myśl: może do seminarium? W przeciągu kilku dni podjąłem decyzję, poszedłem do ks. proboszcza Franciszka Wańka, powiadomiłem o mej decyzji i pojechałem do Nysy. Muszę powiedzieć, że byłem bardzo związany z parafialnym kościołem, bo dom rodzinny znajduje się w cieniu kościoła św. Mikołaja i właściwie całe życie szkolne i młodzieńcze lata związane były z parafią.
– Pamięta Ksiądz dzień prymicji?
– Odbyły się w hucznej oprawie, bo ostatnie prymicje w parafii miały miejsce ok. dziesięć lat przedtem. Parafianie przeżywali je bardzo i przygotowali prawie że festyn przy ulicy Kościelnej.
– Co było potem?
– Praca jako wikary. Najpierw w parafii Św. Rodziny w Bytomiu–Bobrku u ks. prałata Krawczyka, bardzo mądrego gorliwego duszpasterza i przyjaciela ks. Wańka. Po czterech latach zostałem przeniesiony do podobnie doświadczonego duszpasterza, ks. Franciszka Pieruszki w parafii św. Anny w Zabrzu, gdzie można było się dalej dużo nauczyć. Następnie zaliczyłem rok w parafii św. Jacka w Bytomiu i zostałem przeniesiony do Ziemięcic k. Gliwic. Znowu rok pracy, a w 1980 r. ks. bp Alfons Nossol zaproponował mi objęcie parafii w Lipnikach k. Grodkowa, prawie na końcu diecezji. Tam byłem pięć i pół roku. W październiku 1985 r. przyjechał ks. bp Jan Wieczorek z propozycją objęcia parafii Narodzenia NMP w Łubowicach. Długo się wahałem, było za blisko domu rodzinnego, były tu osoby, z którymi chodziłem do średniej szkoły. W końcu się zgodziłem.
– Pan Jezus nawet przestrzega: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej Ojczyźnie” (Łk 4,24–30), czy bliskość domu była przeszkodą?
– Nie, nawet pomogło. Wierni w Łubowicach przypominali mi, że udzielałem tu błogosławieństwa prymicyjnego i pamiętali nawet, że zabrakło mi obrazków, bo tyle było ludzi. W domu zapytali mnie dziadkowie, czy wiem dokąd idę, bo to miejsce urodzenia poety Josefa von Eichendorffa. Nic mi to nie mówiło, niemiecka przeszłość była tematem tabu, a o Eichendorffie nigdy nie słyszałem.
– Jednak Ksiądz stał się opiekunem dziedzictwa poety w Łubowicach.
– Jednym z opiekunów! Mieszkańcy Łubowic oraz wielbiciele poety z okolic Raciborza stanęli mi w tym przy boku.
– Napisał Ksiądz pracę doktorską na jego temat. Jak brzmi jej tytuł?
– „Uniwersalny charakter wartości religijno-moralnych w twórczości Josepha von Eichendorffa”.
– Poeta był człowiekiem religijnym.
– Bez uwzględnienia jego wiary w Boga nie można zrozumieć jego twórczości. Napisał np. pieśń maryjną „O Maria, meine Liebe”, „Morgengebet” i wiele innych wierszy o treści religijnej. Recenzentem mej pracy był ks. prof. Jerzy Szymik, sam również poeta. Wyraził się o mojej pracy, iż widać w niej, że autorem jest nie tyle naukowiec ile doświadczony duszpasterz.
– Tradycją jest, że wielbiciele poety spotykają się w Łubowicach dwa razy w roku.
– Tak; w rocznicę jego narodzenia w marcu, oraz w listopadzie, w rocznicę śmierci. Zapraszam wszystkich do zwiedzania starego cmentarza, gdzie są pogrzebani członkowie rodziny poety. On sam spoczywa, jak wiadomo, w Nysie. Zajrzeć też można do izby pamięci w Domu Spotkania.
– Jeśli się poeta tu urodził, powinien być wpis o jego chrzcie w księgach parafialnych?
– Niestety, strony te zostały wyrwane, ktoś je zabrał. Przypuszczam, że mógł uczynić to żołnierz niemiecki stacjonujący w Łubowicach pod koniec wojny, będący jego fanem.
– Co jeszcze pozostawia Ksiądz po sobie?
– Udało się doprowadzić do porządku, co bardzo cieszy oko, łubowicki stary cmentarz, gdzie pogrzebani są rodzice, rodzeństwo i wujek poety. Pierwotnie stał tu drewniany kościół parafialny, w którym był ochrzczony; była nawet pomysł, by go odtworzyć.
– Obecny kościół też już ma swój wiek, ale wygląda na bardzo zadbany.
– W roku 2007 miał 100 lat. Do tego czasu zostały zainstalowane nowe dzwony, kościół otrzymał świeże nakrycie dachu oraz został odmalowany. Na zewnątrz zostały oczyszczone z kurzu czasu pruskiego, neogotyckie czerwone cegły.
– Parafia jednak jest starsza niż kościół.
– Parafia sięga XIV wieku. Życie koncentrowało się wokół drewnianego kościoła, który stał na starym cmentarzu. W 1907 r. została konsekrowana nowa świątynia, którą, nawiasem mówiąc, budowano tylko dwa lata.
– Głosząc tu kazania pasyjne zastałem kościół pełen wiernych. Czy parafia jest żywotną wspólnotą?
– Jak najbardziej. Razem staramy się utrzymać tradycyjne wartości dziedzictwa religijno-moralnego.
– Czy w parafii są jakieś specyficzne nabożeństwa?
– Nabożeństwa fatimskie są bardzo wzniosłe. Idziemy procesjonalnie ze starego cmentarza poprzez plac przy plebanii do kościoła, odmawiając po drodze różaniec.
– Każdy kapłan chciałby zostawić po sobie następcę. Czy były ostatnio w parafii prymicje?
–W roku 1995 miał prymicje o. Romuald Kszuk z Instytutu Szensztackiego. Obecnie pracuje w Józefowie k. Warszawy. Głosi rekolekcje, zajmuje się rodzinami; jest to bowiem główna dziedzina i zadanie jego zgromadzenia.
– Po 32 latach proboszczowania w Łubowicach przechodzi Ksiądz na emeryturę.
– Decyzja ta została podjęta ze względów zdrowotnych.
– Na koniec życzę, aby następcy Księdza dalej dbali o trwałą pamięć o wielkim poecie Josephie von Eichendorff ie, a wiara parafian była żywa w młodym pokoleniu!
– Zmarły niedawno ks. Józef Krzeptowski z Modzurowa powiedział kiedyś piękne zdanie: „Ks. Antoni Strzybny ma swe miejsce w Modzurowie, ks. biskup Gawlina w Rudniku, a Eichendorff w Łubowicach”.