Pani konserwator odchodzi. Jest problem z następcą
Miejska konserwator zabytków wypowiedziała umowę o pracę. Prezydent Lenk boi się czy znajdzie następcę. Jego brak oznacza problemy dla właścicieli zabytkowych obiektów.
Rezygnacja, którą złożyła na ręce prezydenta Joanna Muszała-Ciałowicz, zbiegła się w czasie z krytyką, jaką skierował pod jej adresem radny Leszek Szczasny. Zarzucał jej m.in., że dopuściła do zmian na rynku, gdzie stanął „klocek”, wywieszono reklamy kobiet w bikini i przerobiono okiennice w Domu Książki. Szczasny ganił ją za złe relacje z wojewódzkim konserwatorem, a Ciałowicz przyznała, że w Katowicach nie było z kim o tym rozmawiać. Wcześniej wśród radnych uwagi do pracy pani konserwator miał Marek Rapnicki. Krytycznie odnosił się również Piotr Klima.
Wciąż jeszcze urzędująca konserwator była dla miasta tanim rozwiązaniem. Nie musiała nawet mieć własnego biura, bo mogła łączyć dwa stanowiska – konserwatora i dyrektora Muzeum. – Tak było taniej i lepiej dla samorządu – podkreśla Mirosław Lenk prezydent Raciborza.
Czym Muszała-Ciałowicz motywowała swoją dość nieoczekiwaną decyzję? Jak twierdzi Mirosław Lenk, zrobiła to po, niesłusznej jego zdaniem, krytyce jaka ją spotkała ze strony rady miasta. – Pomylono trochę zakres obowiązków konserwatora miejskiego. Troska o zabytki oczywiście należy do niego, to jasne. Trzeba jednak zrozumieć, że konserwator miejski przede wszystkim udziela zgód wszystkim inwestorom, którzy działają na terenie objętym jego dozorem. Wykonuje typową pracę administracyjną, np. opiniuje wymianę stolarki okiennej, drzwi czy zatwierdza kolory elewacji – opowiada M. Lenk.
Jeśli prezydent nie znajdzie następcy Ciałowicz w ogłoszonym konkursie, to nie ukrywa, że będzie miał problem. – Wtedy mieszkańcy i przedsiębiorcy będą musieli jeździć po zgody do Katowic – zapowiada Lenk. Ubolewa nad decyzją wieloletniej współpracownicy (jeszcze z czasów gdy był w urzędzie naczelnikiem). – Widać niewystarczająco broniłem na sesji panią konserwator – przyznaje.
Według prezydenta, dyrektor Muszała-Ciałowicz wykonywała swoją drugą funkcję „trochę z uprzejmości”. – Jest świetnym dyrektorem muzeum. Konserwatorstwem zajmowała się dodatkowo za 800 zł miesięcznie – mówi prezydent.
Lenk nie ma kandydata do tej funkcji. Zobaczy kto mu się pojawi w konkursie. Dotąd dla MKZ była w samorządzie 1/4 etatu. Włodarz wyjaśnia, że Muszała-Ciałowicz nie mogła mieć więcej, bo nie podołałaby obowiązkom jako dyrektor muzeum. Pracę dla następcy oferuje na 1/2 etatu. Ciałowicz wiele razy mówiła mu, że to co robi znacznie przerasta zakres obowiązków konserwatora na 1/4 etatu. – Nadrabiała tym, że poświęcała część czasu pracy dyrektora, co było wygodne dla miasta – zaznacza Mirosław Lenk.
Czy rezygnacja pani konserwator to sprawa honorowa? – Nie powiedziała mi tego wprost, ale tak to odbieram. Koń zawinił, Cygana powiesili. Nie wiem czy o to chodziło radnemu Szczasnemu, ale wyszło jak wyszło – podsumowuje prezydent Raciborza.
(ma.w)