Brexit a sprawa raciborsko-opolska
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Trudno wyczuć czy to zaskakujący skutek Brexitu (da się!) czy raczej wpływ fali upałów, ale w lokalnych mediach wybuchnęła nagle dyskusja czy Racibórz powinien być w województwie opolskim. Zaczęło się od tego, że były przewodniczący Rady Miasta Raciborza Tadeusz Wojnar wystąpił w Radiu Opole, gdzie ponoć przekonywał, że Racibórz „chce i powinien” należeć do województwa opolskiego. „Jak nic stęsknił się za władzą i chce na opolskim koniu szarżować za dwa lata do wyborów” – podsumował mój znajomy fryzjer.
O dziwo, prezydent Lenk, który zazwyczaj zgadza się z pomysłami Wielkiego Brata, tym razem talerz z odgrzewanym kotletem z absmakiem odsunął od siebie. W języku twórców „Brexitu” brzmiałoby to mniej więcej „tu lejt bejbi” czyli „za późno kotku”. Oficjalnie chodziło prezydentowi o to, że jako gospodarz miasta nie widzi obecnie żadnych wymiernych korzyści w ewentualnej akcesji do Opolszczyzny. Choć 20 lat temu może by się znalazły.
Prywatnie też nic go raczej nie ciągnie w kierunku Głubczyc czy Kędzierzyna, bo w przeciwieństwie do sporej części raciborskiej „elyty” nawet tam rodziny nie ma, że już o ojcowiźnie nie wspomnę.
No i właśnie tymi słowami prezydent pokazał, że absolutnie brak mu „głubczyckiego sprytu”, który w polityce, nie tylko na poziomie Raciborza, bardzo się przydaje. Jakby go miał, to zasunąłby pismakom gadkę, że temat jest trudny, ale zawsze „warto rozmawiać”. Że jego serce wyrywa się z piersi nie tylko do maratonów, ale do każdej szansy na „dobrą zmianę” dla Raciborza. Że on może nawet referendum zrobić, żeby każden jeden mógł się wypowiedzieć czy chce do Opola czy do Katowic. A przy okazji pokazałby tym pyskatym Roninom jak się zbiera podpisy, a przede wszystkim, że on (znaczy prezydent) referendum się nie boi. No i że on (znaczy prezydent) ten bunkier nad Odrą za trzy bańki (znaczy przystań kajakową) to przez wizjonerstwo tak wybudował, żeby z braćmi Opolanami nie tylko drogą lądową, ale i wodną się bratać. A i teraz, na wszelki wypadek, nie o żadną tam drogę na Gliwice się troszczy, ale właśnie ulicę Głubczycką zaczyna remontować (przy okazji: wybaczcie obywatele te korki, ale sami widzicie, że cel jest szczytny!). A skoro już o drogach i samochodach, to jakbyśmy tak (oczywiście ewentualnie) do tego opolskiego weszli, to on (znaczy prezydent) osobiście zadba, żeby nasze raciborskiej samochody miały godne tablice rejestracyjne. Nie żadne tam „ORC” tylko jeśli już to „ORA”. A jak wiadomo ORA znaczy po łacinie „modlić się”. Wszyscy by nam zazdrościli!