Kotlarnia będzie fedrować dalej
Kuźnia Raciborska. Prawie dwie godziny trwała debata podczas sesji rady miejskiej w Kuźni Raciborskiej, gdzie radni zmierzyli się z projektem uchwały w sprawie poszerzenia granic wydobycia kopalni kruszyw Kotlarnia.
Należy przypomnieć, że w 2013 r. kopalnia wyszła bez zgody i wiedzy samorządu poza ustalone granice. Wydobycie trwało w najlepsze aż do 2014 r., kiedy sprawa wyszła na jaw. Okazało się, że kopalnia uzyskała koncesję na wydobycie w nowych granicach z pominięciem ich ustalenia w planie zagospodarowania przestrzennego, który musi zatwierdzić rada gminy. Wówczas radni się wściekli na przedstawicieli kotlarni gdyż czuli się przez nich oszukani. Z kolei przedstawiciele kopalni lawirowali nie chcąc przyznać się do błędu i próbując zrzucić część winy na urzędników marszałka, którzy wydali im koncesję. W każdym razie groziło im cofnięcie zezwolenia na wydobycie.
Sprawa była uśpiona aż do niedawna, kiedy ster w gminie przejął nowy burmistrz Paweł Macha. Już w pierwszych miesiącach urzędu zapowiedział, że chce tę sprawę wyprostować. Finał rozmów z nowym zarządem kopalni miał miejsce 28 kwietnia, podczas obrad rady miejskiej.
Na ręce radnych złożono projekt uchwały, który dostosowuje granice wydobycia na mapach planu zagospodarowania do stanu rzeczywistego. Zmiany dodatkowo poszerzają teren wydobycia o kolejnych 9 hektarów. To ma pozwolić na dalsze trzy lata działalności Kotlarni.
Burmistrz wprowadzając radnych w temat wyjaśnił, że kruszywa, które kopalnia wydobywa służą m.in. do budów na terenie województwa. To ma przekonać służby marszałka, aby mniej surowie podeszły do utrzymania koncesji. Na dodatek nowy zarząd kopalni zobowiązał się, że w ramach zadośćuczynienia za swoją niefrasobliwość dołoży 50 proc. wartości remontu części ulicy Topolowej. Burmistrz sugerował, że zbyt twarde stanowisko radnych może zaszkodzić stosunkom gminy z marszałkiem, który zaś decyduje o innych inwestycjach.
Niewygodna sytuacja
Okazało się bowiem, że służby marszałka od roku nie kiwnęły w sprawie palcem. Teoretycznie zamieszanie z wydaniem koncesji bez pokrycia powinno być wyjaśnione na poziomie ministerstwa. Sytuacja jest oczywiście niewygodna zarówno dla kopalni, jak marszałka. Nie próbowano więc niczego wyjaśniać i staropolskim zwyczajem odczekać. Przewodnicząca rady Sabina Chroboczek-Wierzchowska zwróciła uwagę, że rękami radnych próbuje się rozwiązać problem, do którego się oni nie przyczynili. Wprowadzenie zmian w planie zagospodarowania oznacza koniec problemu.
Tworzymy precedens
Radny Manfred Wrona przypomniał, że radni poprzedniej kadencji spotykali się z przedstawicielami kopalni kilkukrotnie. Ci jednak nie mieli ochoty wzięcia na siebie odpowiedzialności. – Gdyby ich postawa była inna to pewnie problemu by już dzisiaj nie było – przekonywał. Dalej wyjaśnił, że proces ubiegania się o koncesję niemal wyklucza nieświadome popełnienie błędu – co wytknął obecnemu na sali Tytusowi Kosarzyckiemu odpowiedzialnemu od lat za dokumentację Kotlarni. Radny Wrona przypomniał, że gmina nigdy nie stwarzała problemów dla kopalni, a jedynie pilnowała aby jej działalność nie była uciążliwa. – A oni fedrowali tak jakby samo zaleganie złoża było równoznaczne ze zgodą na jego wydobycie. Kiedy sprawa wyszła na jaw nie było przyznania się do winy, uderzenia w pierś. Kopalnia za swój czyn mogłaby ponieść bardzo surowe konsekwencje i zapłacić wysoką cenę. Gdybyśmy się uparli – przestrzegł. Były przewodniczący rady miejskiej zaznaczył, że nie jest jego zamiarem działanie na szkodę Kotlarni, ale jest przeciwny przyjęciu uchwały w przedstawionej postaci. – Stworzymy precedens. Inni w przyszłości też pomyślą „po co nam plan skoro rada i tak później go dostosuje do rzeczywistości” – tłumaczył i przestrzegł, że nie chce brać odpowiedzialności za taką uchwałę i zaproponował aby głosowanie nad nią było imienne. Jako wyjście z patowej sytuacji zaproponował zaś zapis w uchwale, który określa tereny, na których prowadzono wydobycie pomimo braku odpowiednich zapisów w planie zagospodarowania. To zelektryzowało burmistrza Machę, który stwierdził: „to moja uchwała i przyjmiemy ją w takiej formie albo w żadnej”.
Dialog, który zamarł?
Paweł Macha wcześniej odwoływał się do idei dialogu, którego miało wcześniej brakować. Jego twarde stanowisko w sprawie zmian w uchwale trudno było w świetle tej deklaracji utrzymać. Poprosił o przerwę na konsultacje, na które się udał z przedstawicielami Kotlarni. Można się tylko domyślać, że pytał ich czy dodatkowy zapis w uchwale im nie przeszkadza i obietnica remontu drogi będzie przy tym aktualna. Panowie widocznie doszli do zgody. Po powrocie wpisano zapis w sensie jaki proponował radny Wrona, ten zaś wyraził satysfakcję i odwołał wniosek o głosowanie imienne. – Teraz możemy być spokojni. Rozpoczynamy nową kartę w stosunkach z kopalnią – stwierdził. Radni jednogłośnie przyjęli podejście do zmiany planu zagospodarowania, który pozwoli Kotlani na kolejne lata fedrowania.
Jan Wojdyła, nowy członek zarządu Kotlarni, który do tej pory raczej przysłuchiwał się dyskusji, zapowiedział, że kopalnia będzie się starać robić wszystko zgodnie z przepisami. Podziękował radnym i obiecał, że co roku będzie dla nich przygotowane sprawozdanie z postępów wydobycia.
Marcin Wojnarowski