Czas ucieka – wieczność czeka
ks. Jan Szywalski przedstawia
Młody Karol Wojtyła, kiedy wyjrzał w Wadowicach z okna mieszkania, miał przed sobą mur kościoła parafialnego, na nim zegar słoneczny, a pod nim ową sentencję: Czas ucieka – wieczność czeka. Dobry temat do refleksji u początku Nowego Roku.
U Boga tysiąc lat jak jeden dzień
Przed laty zastępowałem kapelana sióstr w Niemczech niedaleko Bonn. Klasztor i dom starców stał obok romantycznych ruin byłego kościoła i klasztoru ojców cystersów. Dwukilometrowy kamienny mur otaczał dawną posiadłość gospodarnych zakonników. W jednym miejscu w murze była mała furtka prowadząca w las. Piękna i tajemnicza legenda łączy się z tym miejscem.
Kiedyś, gdy klasztor był jeszcze pełen michów, był wśród nich brat Ivo – mądry, ale pełen wątpliwości. Kiedyś przyszło mu rozmyślać nad słowami Pisma św. z II listu św. Piotra 3,8 „Niech dla was, umiłowani, będzie pewne jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat, jak jeden dzień”. – Jak to możliwe? – zapytał sam siebie. Zagłębiony w rozmyślaniu nad istotą czasu przeszedł (ową furtką) w las i zapomniał o wszystkim. Ptaszki ćwierkały, chrust chrzęścił pod stopami, a on tkwił w swych myślach. Jak ze snu wyrwał go dźwięk dzwonu wzywający na nieszpory. Śpiesznie wracał z lasu do klasztoru. Lecz cóż to? Gdy wszedł do jasno oświetlonego kościoła i chciał usiąść na swym miejscu, znalazł je zajęte przez nieznanego zakonnika. Rozglądał się po ławkach: nikogo z mnichów nie znał. Oni zaś patrzyli jak na obcego przybysza. Podszedł do niego opat i zapytał, czego by chciał?
– Jestem Ivo, należę do tego klasztoru”.
– Ivo? – dziwili się wszyscy, takiego zakonnika nie było tu od trzystu lat. Brat kronikarz przyniósł stare annały i znalazł zapis, że trzysta lat temu pewien brat zakonny imieniem Ivo wyszedł w las i nie powrócił.
– Jestem owym mnichem – powiedział brat Ivo. Nagłe włosy mu zesiwiały, skóra zgrzybiała, słaby osunął się w ramiona braci. Umierając ostatnimi słowami pouczał braci, żeby nie wątpili, że Bóg jest ponad czasy i że u Niego „jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień”.
Czym jest czas?
– Niedawno był Nowy Rok, a znów Sylwester! Jak ten czas leci! – mówimy, zrywając ostatnią kartkę starego kalendarza.
Lecz co to jest czas? Słusznie zauważa św. Augustyn, że niby „wiem doskonale co to czas, ale gdy przyjdzie mi go określić, nie wiem co powiedzieć”. Czas dzielimy na przeszły, teraźniejszy i przyszły; na to co było, co jest i co będzie. Wiemy co to przeszłość – jest zapamiętana, opisana, sfilmowana; przyszłość jest wielką niewiadomą, choć pewne rzeczy da się przewidzieć, stawiane prognozy są często chybione. Najtrudniej określić co to jest teraźniejszość. Jak długo trwa owo „teraz” między tym co było, a tym co będzie? Sekunda? Jeszcze mniej? Teraźniejszość jest wąską chwilą, podobną do ostrza noża przecinającego czas na przeszły i przyszły.
Einstein mówił o względności czasu. Rzeczywistość wg tego fizyka jest jedną czasoprzestrzenią, a czas jest względny. Ale względność czasu doświadczamy na co dzień: co innego osiem godzin smacznego snu, a co innego te same godziny u cierpiącego na bezsenność; inaczej płynie czas w więzieniu, a inaczej u biznesmena; inaczej w poczekalni dentysty, a inaczej na dyskotece. Jako dzieci chcieliśmy przyspieszyć czas, by szybko dorosnąć, potem przychodzą lata, kiedy chcielibyśmy go zahamować, albo nawet zawrócić, jednak czas jest bezwzględnie jednokierunkowy.
Najlepsze określenie czasu podał grecki filozof Arystoteles: „Czas jest liczbą ruchu”. Gdzie nie ma ruchu, ani zmian, tam czasu nie ma. Bóg jest niezmienny, u Niego jest wieczne „teraz”. Św. Augustyn mówi: „Czas stworzył Bóg, choć jest poza nim”. Boga można sobie wyobrazić jakby był na wysokim wzgórzu, u którego stóp płyną dni i lata; On zaś swym spojrzeniem ogarnia całą wieczność, przeszłość i przyszłość. Stąd też dzieło stworzenia, które jest w Biblii stłoczone do siedmiu dni, mogło w rzeczywistości trwać miliardy lat, od prawybuchu do pojawienia się człowieka.
„Zaprawdę u Boga jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat, jak jeden dzień”. Nam dany jest czas od Boga jakby w najem, z którego przyjdzie nam zdawać rachunek.
Upragniony cud
Chętnie chcielibyśmy, by Bóg powiększył nam pulę czasu, która nam stoi do dyspozycji. Kazimierz Wojtowicz w książeczce „Przypisy” daje ciekawą parafrazę Ewangelii o cudzie rozmnożenia.
Kiedy Jezus podniósł oczy, zobaczył liczne tłumy Żal Mu było tych ludzi, bo już trzy dni trwali przy Nim. A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli:
– Odpraw ich, bo pora jest późna, a nie mają nic a nic czasu.
Lecz Jezus odpowiedział:
– Nie potrzebują wcale odchodzić, wy dajcie im czas.
Oni odpowiedzieli:
– Sami go nie mamy, zaś to co mamy, cóż to jest dla tak wielu.
Lecz między nimi był jeden chłopiec, który miał pięć wolnych godzin i dwa kwadranse. Kazał więc tłumom usiąść, a w miejscu tym było wiele trawy. Następnie wziął te pięć wolnych godzin i dwa kwadranse, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i dawał kosztowny czas uczniom, uczniowie zaś tłumom. Każdy brał tyle, ile chciał. I zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych dni. To nie jest mało, zważywszy powszechny brak czasu.
Ludzie, spostrzegłszy cud, chcieli obwołać Go królem.
Wielu z nas ucieszyłoby się z takiego rozmnożenia czasu, skarga bowiem: „nie mam czasu” jest powszechna, nawet u emerytów. Tymczasem fakt, że mogliśmy kilka dni temu jeszcze raz powitać nowy rok, jest od Boga pewnym dodatkiem czasu do życia naszego, którego niektórzy naszych rówieśników już nie otrzymali. Widocznie Bóg ma jeszcze jakieś plany i zadanie dla nas.
Tak cenny jest czas, a równocześnie często go marnujemy bezowocnie. Największym złodziejem czasu są dziś urządzenia elektroniczne, telewizja i internet. Każdy Polak przeciętnie spędza przed nimi ponad trzy godziny dziennie. A na modlitwę ile? Życie wirtualne zabiera nam życie prawdziwe, bohaterzy filmowi są nam często bliżsi niż żywi sąsiedzi, a tzw sympatie poznane przez internet wdzierają się w nasze serce w miejsce najbliższych. Fikcyjne życie miesza się z prawdziwym, rozliczeni jednak będziemy z prawdziwego.