Ich troje gra o tron
Wybory prezydenckie: Kto będzie rządził miastem kolejne cztery lata? Na razie wiadomo tylko o starcie Mirosława Lenka. O swoim kandydowaniu wciąż milczy Dawid Wacławczyk chociaż opozycja o tym huczy. Obu panów może zaskoczyć kobieta. Anna Ronin poważnie myśli o fotelu w gabinecie na Batorego.
W 2002 roku prezydentem Raciborza chciało zostać 7 kandydatów. Cztery lata później ten zamiar miało 5 osób. W ostatnich wyborach samorządowych wystartowało 4 polityków. A ilu będzie ich teraz? Prawdopodobnie trzech, bo takie informacje na tę chwilę udało nam się potwierdzić. Jeden jest pewny – to urzędujący prezydent. Opozycja szykuje mu rywala, choć nie ogłasza oficjalnie kogo. Trzecią siłą może być kobieta.
Szef raciborskiej Platfomy Obywatelskiej mówi nam, że nie słyszał jeszcze o żadnych konkurentach Mirosława Lenka. Gdy Henrykowi Siedlaczkowi mówimy o potencjalnych kontrkandydatach, ten uśmiecha się i komentuje: jaka demokracja jest piękna, pozwala każdemu wystartować w wyborach. Poseł wierzy w sukces swojego człowieka. – Miasto zmienia się na lepsze, co widać na co dzień. To druga udana kadencja prezydenta, którego wspiera PO – uważa Siedlaczek. Wkrótce zorganizuje spotkanie dla mediów i poda szczegóły kampanii wyborczej. Na razie zdradza, że członkowie PO będą na wspólnej liście Komitetu Wyborczego Wyborców Mirosława Lenka. – Trzymamy się razem, korzystamy z zaproszenia kolegów – wyjaśnia pan Henryk.
Sukcesem Lenka w poprzednich wyborach było zjednanie sobie wielu środowisk. Wiadomo było, że zwolenników znajdzie w sferze samorządu miejskiego – pracowników placówek oświatowych, jednostek budżetowych a także klubów sportowych, które wspiera magistrat. Lenk pozyskał też poparcie SLD oraz Mniejszości Niemieckiej i nie musiał konkurować z ich przedstawicielami.
Opozycja wystawi jednego kandydata. To jej zamiar powzięty po ostatnich, przegranych wyborach. Nasze Miasto, Prawo i Sprawiedliwość oraz Oblicza dogadały się i stawiają na Dawida Wacławczyka. Rozważano kandydaturę Roberta Myśliwego, byłego lidera NaM-u, który przez większość obecnej kadencji był rajcą niezależnym. Ten jednak rezygnuje ze służby w samorządzie i w ogóle nie wystartuje w listopadowych wyborach. – Ostatnie 4 lata były dla mnie okresem szczególnie wytężonej pracy i trudno byłoby mi w kolejnej, już 3 kadencji, utrzymać ten sam stopień aktywności i motywacji – powiedział nam Myśliwy, który przed 4 laty zdobył 3057 głosów w Raciborzu.
Sam Wacławczyk wciąż nie mówi na pewno, że wystartuje, choć nasze dwa, niezależne źródła potwierdziły tę informację. – Kto będzie nas reprezentował w wyborach ogłoszę wstępnie po wrześniowej sesji rady miasta, oficjalnie stanie się to na konferencji prasowej 3 października – wyjaśnił nam lider NaM. W działaniach wspiera go i służy doświadczeniem opromieniona sukcesem wyborczym w Rybniku senator Izabela Kloc. Oferta Wacławczyka to sprzeciw wobec polityki uprawianej przez Mirosława Lenka i Tadeusza Wojnara. NaM regularnie kieruje wiele uwag pod adresem budżetów miasta konstruowanych przez tę ekipę.
Wiadomo, że Wacławczyk już rozmawiał z Anną Ronin o jej ewentualnym starcie w wyborach na prezydenta miasta. Związana z Mniejszością Niemiecką dziennikarka podąża śladem swego poprzednika z Radia Mittendrin – Łukasza Kocura i chce wejść do świata lokalnej polityki (wysokie stanowisko w powiecie i były asystent europosła). Chciała startować w ostatnich wyborach parlamentarnych, gdzie miała rywalizować o mandat senatora m.in. z Adamem Hajdukiem, ale ostatecznie zrezygnowała. Prywatnie jest żoną Dariusza Ronina, miejskiego radnego, który m.in. działa na rzecz środowiska raciborskich koszykarzy. Na głosy środowiska mniejszości oraz fanów koszykówki Anna Ronin mogłaby liczyć w formie fundamentu wyborczego. – Na dziś mówię „nie” ale rozważę tę decyzję przed zamknięciem list kandydatów – zastrzega pierwsza kobieta, która mogłaby wystartować w wyborach na prezydenta Raciborza.
Czy pojawi się ktoś jeszcze? Piotr Klima myśli tylko o radzie miasta, Tomasz Kusy wystartuje w wyborach do Sejmiku Województwa Śląskiego, a Marek Rapnicki wspierać będzie kandydata opozycji. Ci trzej panowie ubiegali się cztery i osiem lat temu o fotel prezydenta Raciborza. Z nowych twarzy mówiło się jeszcze niedawno o Andrzeju Lepczyńskim lub Franciszku Mandryszu (radni miejscy, którzy zasłużyli się w powstaniu strefy ekonomicznej na Ostrogu), ale komitet wyborczy, który będą reprezentować nie zamierza wystawiać kandydata w wyborach na prezydenta miasta.
Swego czasu na giełdzie nazwisk pojawiali się nawet słynni politycy z krajowej czołówki jak Marek Migalski i Arkadiusz Mularczyk wywodzący się z Raciborza, ale te przymiarki można potraktować w kategoriach spekulacji w oderwaniu od rzeczywistości.
Prócz komitetów partyjnych w Raciborzu zarejestrowano 12 komitetów wyborczych i teoretycznie każdy z nich może wystawić swego kandydata w wyborach prezydenckich. Na razie sztaby milczą, czas pokaże czy pojawią się kolejne nazwiska. – Tylko ktoś znany z dokonaniami ma szansę skutecznie porywalizować z obecnie urzędującym prezydentem. Nie widzę w mieście osoby o takich możliwościach – uważa Ryszard Winiarski, szef klubu Razem dla Ziemi Raciborskiej rządzącego w powiecie, lokalny działacz o dużym doświadczeniu samorządowym. Tomasz Kusy, który trzy razy ubiegał się o prezydenturę Raciborza sądzi, że dobry kandydat musi jednoczyć siły go popierające jeszcze przed wyborami, by pokazać, że po zwycięstwie zapewni stabilność układu władzy. – Jedno środowisko popierające nie wystarczy – twierdzi.
– Nie zlekceważę nikogo – mówi Mirosław Lenk pomny doświadczeń z 2002 roku, gdy po pierwszej turze był faworytem w starciu z Janem Osuchowskim, a jednak przegrał. 8 lat później wygrał już w pierwszej turze gromadząc prawie 54% głosów. Na razie jest jedynym, który oficjalnie ogłosił start w wyborach, reszta czeka na październik kojarząc go chyba z rosyjską rewolucją, która przyniosła tak wiele zmian.
Mariusz Weidner