Mieszkańcy Grzegorzowic: nasze drogi są zalewane błotem
Rudnik, Grzegorzowice
Delegacja mieszkańców Grzegorzowic była obecna podczas powakacyjnej sesji rady gminy w Rudniku. Skarżyli się oni, że po ulewnych opadach ulicami ich wioski płynie strumień wody zmieszanej z błotem. Taki szlam wdziera się na posesje i do domów. Ich zdaniem, przyczyn tego nieszczęścia jest kilka. Wskazali m.in. rów, który z biegiem się zwęża i traci przepustowość oraz rodzaj upraw, które nie utrzymują wody na okolicznych wzgórkach. Po każdym zalaniu uruchamiane są straż pożarna oraz służby komunalne gminy, lecz grzegorzowiczanie nalegali aby w końcu zapobiec dalszym zalewaniom.
Zdaniem wójta Alojzego Pieruszki, nie wszędzie ulewne deszcze powodują lokalne podtopienia, jak w Grzegorzowicach. Zdaniem włodarza, ostatnie lata ujawniły jak działa ten mechanizm. – Podtopienia występują tam gdzie rośnie kukurydza – stwierdził. Jako przykład podał Strzybnik, gdzie w zeszłym roku kilkakrotnie dochodziło do podobnych zjawisk. – Tam ten problem praktycznie już nie istnieje odkąd zmieniono uprawy. A opady są przecież podobne jak nie takie same – powiedział wójt. Mieszkańcom Grzegorzowic przypomniał, że oni również w zeszłym roku nie mieli tych problemów i powiązał to znów z rodzajem roślin na polach.
Alojzy Pieruszka dodał, że w Grzegorzowicach woda wylewa się przy jednej posesji, gdzie „nie ma siły aby ją w tym miejscu złapać”. Z informacji urzędnika wynika ponadto, że rów, którym woda nie znajduje ujścia, jest w administracji starostwa – jako element drogi powiatowej. W Grzegorzowicach nie jest to o tyle jasne, że na pewnym odcinku rów i droga się rozmijają. – Na nie swoim mieniu nic nie możemy zrobić. Mostki i przepusty były robione dawno i nie wiem dlaczego są tak wąskie – wyjaśnił wójt.
Mieszkańcy zalewanej wioski pokazali serię fotografii, które obrazowały krytyczny stan po przejściu ulewy. Zdaniem radnego Franciszka Mrowca, przy tak obfitych opadach nawet szerszy rów nie zapobiegłby powodzi. Dodał też, że nie można jednoznacznie wskazywać ma winnych rolników, gdyż woda z pól spływa równie intensywnie po żniwach. – Jak jest duża chmura to nie ma winnych, to anomalia pogodowa – stwierdził. Z kolei radny Mirosław Golijasz zastanawiał się czy zgłoszenie problemu do starostwa cokolwiek da, gdyż zwykle stamtąd słyszy się wymówkę, że rów służy odprowadzeniu wody z drogi a nie z pól. Obecny na sesji wiceprzewodniczący rady powiatu Władysław Gumieniak obiecał, że zainteresuje problemem pracowników starostwa i specjalistów. Ta obietnica musiała wystarczyć gościom z Grzegorzowic, gdyż wszyscy samorządowcy wystrzegali się jednoznacznych deklaracji.
(woj)