Osiedlówką co pięć minut pomykają ciężarowe wywrotki
Społeczny problem z trasą dowozu materiałów na budowę Zbiornika Racibórz
Dragados „wynajął” od miasta ulicę Topolową. Umówił się z prezydentem na 18 ciężarówek dziennie. Zaczęło nią jeździć po 60 aut i mieszkańcy stracili nerwy.
Sprawa dotyczy garstki raciborzan, bo przy drodze w Sudole stoi parę chałup i pewnie dlatego nie spodziewano się tu niepokojów społecznych. A jednak te wystąpiły i miejscowi zapowiadają, że walkę o spokój na swej ulicy będą prowadzić do skutku. Istnieje groźba, że nawet zablokują sami ulicę Topolową.
Temat Topolowej pojawił się przed tygodniem gdy mieszkający tam Janusz Libowski powiedział na spotkaniu w gimnazjum, że firma Dragados budująca Zbiornik Racibórz łamie umowę z miastem i puszcza Topolową znacznie większy transport od zapowiadanego. Mirosław Lenk, prezydent Raciborza był oburzony, zapowiadał, że jest gotów wypowiedzieć umowę hiszapńskiej firmie, a wspólnie z mieszkańcami walczyć o odszkodowania za zniszczenia. Trzy dni później na Topolowej zjawiła się delegacja z urzędu na czele z wiceprezydentem Raciborza. Wojciech Krzyżek nie krył krytyki pod adresem działań Dragados. W obecności kierownika budowy kazał poprawiać wykonane na Topolowej pobocze i ustawić znak ograniczający prędkość. Mieszkańcom radził założyć specjalne plomby w domach by mieli dowody, że zwiększone natężenie ruchu doprowadza do niszczenia ich budynków. Sugerował by koszty ich instalacji poniósł Dragados.
Wymowne w trakcie spotkania 17 marca było, że w ciągu 25 minut rozmów między urzędnikami, mieszkańcami i budowlańcami przejechało tamtędy 5 ogromnych wywrotek. Jak pusto w tym kontekście brzmiały deklaracje kierownika budowy zbiornika, że Topolową jeżdżą najwyżej dwa auta na godzinę. Nowiny robiąc zdjęcia w trakcie rozmów na ulicy łatwo udowodniły, że częstotliwość ruchu po osiedlowej drodze wynosi 1 samochód co 5 minut.
Nieco później na Topolową przyjechał Augustyn Bombała reprezentujący inwestora – Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Przedstawia się publicznie jako ten, od którego zależy czy do budowy zostanie dołożone 100 mln zł. Miejscowi – Janusz Libowski i Erwin Kubik zabrali Bombałę w teren i pokazali, że materiały na budowę można wozić trasą alternatywną dla Topolowej. Biegnie polami przy granicy Raciborza z Krzyżanowicami. Porusza się nią co roku słynna procesja konna w Sudole. Zna ją doskonale prezydent Raciborza, wożony tu bryczką gdy tylko przyjedzie. W tej trasie nadzieję widzą mieszkańcy. Jeździ nią ciężki sprzęt rolniczy, korzystają tiry cukrowni zbierające buraki z pól. Oczywiście wymaga nakładów, ale drogi technologiczne powstają licznie na terenie budowy zbiornika więc i tu Dragados nie powinien mieć problemów ze stworzeniem takiej trasy. Choć Augustyn Bombała posiada wiedzę o rychłym zakończeniu przewozu budowlanki przez Topolową, to rozpoczął rozmowy z Dragadosem nt. polnej drogi. Do dyskusji dołączyli urzędnicy z Batorego. Na razie wiadomo, że za mało tam miejsca i ruch byłby możliwy w jedną stronę. Wtedy ciężarówki jechałyby załadowane w kierunku budowy a puste wracałyby ul. Topolową. Mieszkańcy Sudołu reagują na te wieści z umiarkowanym optymizmem, wskazują miejsca na zatoczki do mijania się ciężarówek, na których powstanie zezwolą miejscowi rolnicy.
Temat jest rozwojowy. Zainteresował się nim radny ze Studziennej Eugeniusz Wyglenda, dopytuje prezydentów o postępy w sprawie. Być może wątek Topolowej pojawi się na najbliższej sesji rady miasta.
Mieszkańcy nie kryją determinacji w swoich staraniach o wyprowadzenie ciężarówek spod domów. – Jeśli będą jeździć zgodnie z ustaleniami to wytrzymamy. Ale boimy się, że te obietnice będą łamane, bo obserwujemy to na co dzień. Nie wytrzymamy takich uciążliwości przez okres trwania budowy zbiornika. Przecież zaplanowano ją na lata – opowiadają mieszkańcy ul. Topolowej.
Mariusz Weidner