Nędzne rozumienie samorządności
Arkadiusz Gruchot
Dziwię się redakcji Nowin Raciborskich, że zamieściła w całości tak długą i niestrawną dla czytelnika odpowiedź na tekst Marcina Wojnarowskiego podpisaną przez wójta, przewodniczącego rady gminy i – to dopiero kuriozum – jakąś anonimową „grupę radnych” z Nędzy (nie mieli odwagi się podpisać czy nie istnieją?). Dziwię się dlatego, że odpowiedź… w większości jest nie na temat. Dla każdego, kto potrafi czytać ze zrozumieniem, jest oczywiste, że dziennikarz nie zarzucał władzom łamania prawa, ale wypaczanie zasad samorządności i lokalnej demokracji, że już o zwykłym (było nie było sąsiedzkim) współżyciu nie wspomnę. A to często coś innego i dla rozwoju samorządności ważniejszego niż sucha litera prawa. Smutne, że tak mało przywódców samorządowych to rozumie i odgradza się od swoich współobywateli (i wyborcówi) barykadą skomplikowanych przepisów i tarczami wynajętych radców prawnych. Wiem, że na zbudowanie dobrego systemu demokracji lokalnej wiodące państwa miały po kilkaset lat, a my tylko z górą dwadzieścia. Mam świadomość, że jeszcze długo, wszyscy musimy się uczyć samorządności i że czasem będzie to bolesne. Dlatego dziennikarze (choć oczywiście sami czasem nie bez winy) muszą każdej władzy patrzyć na ręce i zabierać głos, gdy demokracji dzieje się krzywda. A władza musi się przyzwyczaić, że nie jest „świętą krową” i za te kilka lub kilkanaście tysięcy miesięcznego wynagrodzenia musi czasem także znosić krytykę. Co tam znosić, przede wszystkim wyciągać z niej wnioski!