Pochowany w cieniu świątyni
W seminarium nazywano go Dębusiem – takim życzliwym Dębem.
Dwa dni parafia Matki Bożej żegnała swego proboszcza Eugeniusza Dębickiego – 16 i 17 kwietnia. Przyszły tłumy wiernych, było ponad stu duchownych na mszy żałobnej. Odprawił ją biskup opolski Paweł Stobrawa. Ksiądz dziekan spoczął pod świątynią, prosząc w testamencie o takie miejsce pochówku.
W testamencie tym określił się jako autentyczny kapłan, sługa Chrystusa, który odczuł matczyną pomoc Maryi. Zaznaczył, że jego wielkim pragnieniem jest być pochowanym przy sanktuarium (choć miał rezerwację miejsca w rodzinnym grobowcu) od strony gdzie znajduje się pomnik Jana Pawła II. – Dziękuję tym, których spotkałem na swojej drodze, przepraszam za zgorszenia jeśli takowe miały miejsce i proszę o modlitwę – napisał 1 marca 2007 roku kapłan z Matki Bożej. Jego słowa odczytał wychowanek księdza ks. Tomasz Ehlis, jeden z trzech księży i dziewięciu kleryków, których Dębicki przygotowywał do służby kapłańskiej.
Przewodniczący mszy żałobnej biskup Paweł Stobrawa w kazaniu przyrównał nagłe odejście księdza z wielkanocnym Wielkim Piątkiem i słowami Jezusa na krzyżu, który wołał: Boże mój czemuś nas opuścił? Zachęcał by ludzie wiary nie poddawali się w tych smutnych okolicznościach. – Nie stawiajcie pytań o niespodziewane odejście duszpasterza. Prośmy w modlitwie o wieczne spoczywanie dla niego – zwrócił się do parafian. Stobrawa dziękował zmarłemu za opiekę nad sanktuarium i pielgrzymami je odwiedzającymi. – Umiłował ten kościół tak bardzo, że poprosił w testamencie by pochowano go w cieniu świątyni – zaznaczył kościelny dostojnik.
Ks. Joachim Waloszek, kolega kapłana od czasów seminarium, prosił by myśleć o Dębickim z niekłamanym szacunkiem i życzliwością. – Dlaczego dopiero o zmarłym ma się mówić tylko dobrze? Róbmy to na co dzień by nie być spóźnionym z dobrym słowem wobec bliskich. Drogi Gienku przepraszam, że nie zdążyłem ci powiedzieć o tym wcześniej. Ty zawsze miałeś więcej czasu i serca dla innych niż my dla ciebie i za to bardzo ci dziękuję. Bo na co mamy mieć czas jak nie na przyjaźń? – pytał ksiądz. Chwalił zmarłego proboszcza „za wiele śladów dobroci, jakie zostawił”, wspomniał go jako starszego o kilka lat kolegę z seminarium, którego charakteryzowała „nuta dobroduszności i opiekuńczej pobłażliwości”. – Nie umiał się gniewać i obrażać. Dobrze mu z oczu patrzyło. Nazywaliśmy go Dębusiem, takim życzliwym Dębem – podkreślił i przytoczył wspomnienie o Dębickim z czasów wspólnej nauki, który pełnił wówczas nieformalną rolę aptekarza, zatroskanego o chorujących kolegów (naukę w seminarium przerwał i studiował dwa lata medycynę, po czym wrócił do powołania).
Wikary Paweł Michalewski odczytał na koniec nabożeństwa podziękowania Klubu Inteligencji Katolickiej oraz motocyklistów, którym Dębicki 16 lat temu pomógł w zainicjowaniu tradycji uroczystego rozpoczynania ich sezonu. Przy grobie księdza stanęły szybko znicze a wierni odwiedzali go do późnych godzin wieczornych.
maw