Chcesz żyć długo i szczęśliwie? Dbaj o rodzinę
KUŹNIA RACIBORSKA. 18 lutego Jadwiga Krybus, mieszkanka Kuźni Raciborskiej obchodziła swoje 95. urodziny. Jubilatkę urodzoną w Budziskach odwiedziła w tym czasie liczna rodzina oraz urzędnicy z kuźniańskiego magistratu.
Burmistrz Rita Serafin oraz kierownik miejscowego urzędu stanu cywilnego Katarzyna Emrich przyniosły kwiaty, dyplom i upominek. Córki pani Jadwigi, mieszkające za granicą i w centralnej Polsce przecierały oczy ze zdziwienia. Bardzo podobało im się to, że starsze osoby są tak miło traktowane przez władze.
Młodość w Budziskach
Jadwiga Krybus od dzieciństwa jest związana z gminą Kuźnia Raciborska. Urodziła się 1918 roku w Budziskach. Tam skończyła szkołę podstawową, w której mówiono wówczas po niemiecku. W tym samym języku prowadzono zajęcia w kuźniańskiej szkole zawodowej, w której młoda Jadwiga pracowała i uczyła się jednocześnie.
Był to okres kiedy w Budziskach działał tzw. Dom Polski. W prywatnym domu Marty Tkocz zbierali się miejscowi aby wspólnie śpiewać piosenki śląskie i polskie. Zespół wyjeżdżał nawet na występy, lecz Niemcom nie podobało się to za bardzo i w końcu zabronili śpiewów. Marta Tkocz została później wywieziona na pomorze.
W wieku 21 lat młoda Jadwiga wyszła za mąż. Był rok 1939 i w pierwszych latach wojny młodej parze urodziły się dwie córki. Mąż został wkrótce wciągnięty do wojska i zostawił rodzinę samą.
Front w Budziskach
Kiedy Niemcy szykowali się do odwrotu przed nacierającą Armią Czerwoną kazali wszystkim mieszkańcom wioski uciekać na zachód. – Ale nikt nie chciał uciekać. Tu mieliśmy swoje domy i rodziny – wspomina jubilatka. Kiedy wioskę zajęli Rosjanie, wbrew wielu innym relacjom o ich złych manierach, Jadwiga Krybus wspomina ich dobrze. – Mówili do nas po polsku, że nie przyszli tu ze złymi zamiarami, i że przynieśli cukier dla dzieci – dodaje.
Dobre zamiary nie uchroniły Budzisk przed ewakuacją. Nikt oprócz wojska nie mógł się kręcić przy linii frontu. Matka z dziećmi oraz reszta mieszkańców wioski przeprowadzili się do tymczasowych baraków wzniesionych w Kuźni Raciborskiej, na miejscu dzisiejszego osiedla.
Po wojnie wrócili do domu. Szczęśliwie z frontu wrócił też ojciec rodziny. Ten moment dobrze utkwił w pamięci 95-latki. – Akurat byłam u sąsiadki po mleko. Mąż w niemieckim swetrze szukał mnie po całej wiosce – opowiada. Małżonkowie wraz z rodziną zajęli się uprawą roli i pomimo trudnych, powojennych czasów nie cierpieli głodu.
Przeprowadzka
W 1949 r. Krybusowie przeprowadzili się do Kuźni. Zamieszkali przy ul. Powstańców Śląskich. Tu wychowała się piątka dzieci pani Jadwigi. Ona sama znalazła pracę w portierni szkoły zawodowej, gdzie przepracowała 15 lat. Wszystkie dzieci ukończyły szkoły, część z nich rozjechała się po świecie. Po 50 latach pani Jadwiga postanowiła o przeprowadzce do mieszkania na osiedlu. Pomimo że dzieci chciały ją wziąć do siebie ona woli być samodzielna. – Na osiedlu brakuje mi starych czasów, przesiadywania pod drzewami i wiejskiej atmosfery – mówi jubilatka.
Osiedle zbudowano dla pracowników Rafametu. Te czasy również wspomina pani Jadwiga, przypominając, że wcześniej były tu jedynie pola. Pamięta też czasy kiedy w miasteczku funkcjonowała porodówka, na której przyszły na świat jej dzieci.
Rodzinna przyjaźń
Jadwiga Krybus, poza dziećmi, cieszy się siedmiorgiem wnucząt i taką samą liczbą prawnucząt. Na co dzień wspierają ją dzieci mieszkające w Kuźni. Z okazji urodzin, co roku, zjeżdża się reszta rodziny. W tym roku w małym mieszkanku 95-latki bawiło się ponad 20 osób.
– Lubię oglądać wiadomości, przez to dobrze się orientuję w polityce – mówi o swoich zainteresowaniach pani Jadwiga, która poza tym oddaje się gotowaniu, krótkim spacerom, a w lato przesiaduje na ławeczce przed blokiem.
Co robić aby osiągnąć tak imponujący wiek i cieszyć się nie najgorszym zdrowiem? – Najważniejsza jest przyjaźń rodziny. Bardzo mnie cieszą sukcesy dzieci i wnuków. Mogę też na nich liczyć. Dopóki mam kochającą rodzinę mam po co żyć. Kiedy ma się miłość bliskich nic innego nie potrzeba – kończy jubilatka.
Marcin Wojnarowski