List do redakcji
W obronie gniazd szerszeni.
Roman Pieła, społeczny opiekun przyrody, mieszkaniec Pogrzebienia, przekonuje, że nie powinno się niszczyć szerszeni i ich gniazd.
Szerszeń, rzadkość na zachód od Odry, to u nas owad jeszcze dość powszechny. Założenie gniazda na naszym strychu czy opuszczonej altanie traktujemy jako agresję. Do walki mobilizujemy wtedy wytwornice dymu, odkurzacze i strażaków w kombinezonach. Szerszeń to tymczasem sprzymierzeniec człowieka w walce z owadzimi szkodnikami pól i sadów, podlegający ochronie gatunkowej, aczkolwiek widok owada wzbudza lęk i odrazę. Najczęściej można je obserwować podczas wędrówek za miastem. Tam też w starych stodołach, na strychach wiejskich domów, a często w dziuplach drzew i budkach lęgowych dla ptaków spotkać można gniazda szerszeni, które są aktywne do nastania pierwszych chłodów, a cieszą się u nas bardzo złą sławą, choć w istocie nie są wcale bardziej groźne od pszczół czy os. Nie atakują ludzi pod warunkiem, że nikt ich nie drażni, nie zagraża ich życiu i nie próbuje niszczyć ich gniazd.
W czerwcu np. osobiście obserwowałem przez 2,5 godziny gniazdo szerszeni założone w budce lęgowej z odległości ok. 3 m na terenie Ekologicznego Gospodarstwa Rybackiego w przysiółku Konotki w Pogrzebieniu, a tuż pod gniazdem cały czas pasły się kucyki i... o dziwo! nie zauważyłem ani jednej próby ataku ze strony tak bardzo znienawidzonych przez ogół naszego społeczeństwa owadów.
Jeśli natomiast ktoś próbuje obrzucać gniazdo kamieniami, uderzając w nie kijem, pięścią itp., wówczas w obronie gniazda stają wszystkie szerszenie zaciekle kąsając intruza. A wszystkie inne zwierzęta w chwili zagrożenia czyż nie postępują tak samo?
Ciekawe, że ani osa, ani pszczoła nie budzą w nas szczególnego lęku, mimo że osy są znacznie bardziej agresywne, a pszczoły mają silniejszy jad, bo używają go przecież do odstraszania amatorów miodu, nawet tak dużych jak borsuki i niedźwiedzie. Alergicy uczuleni na jad osowatych powinni zatem bardziej obawiać się ataków os i pszczół, gdy tymczasem już sam dźwięk, który wydają szerszenie podczas lotu wzbudza u nich lęk i odrazę.
Zrozumiałe jest, że gniazdo szerszeni znalezione w miejscu, gdzie trwa wzmożony ruch, powinno być usunięte ze względów naszego bezpieczeństwa. Natomiast gniazda spotykane w ustronnym miejscu, gdzie nikt nie zakłóca spokoju, np. w mało używanych budynkach, stodołach, szopach, strychach domów wiejskich, starych budowlach oraz dziuplach i budkach lęgowych powinny być chronione, a nie niszczone tylko dlatego, że żyją w nich szerszenie.
Chciałbym też uspokoić największych wrogów szerszeni, którymi są pszczelarze. Uważam, iż nie wiedzą o tym, że pszczoły, żeby ratować się przed trzykrotnie większymi szerszeniami, opracowały system obrony, który daje im możliwość uniknięcia ataku. Dopadają w ulu całą grupą szerszenia zwiadowcę, patrolującego teren i szczelnie go dosiadają ocierając się o niego, tym sposobem wytwarzają bardzo wysoką temperaturę wewnątrz roju, w którym on się znajduje. Szerszeń, nieodporny na wysokie temperatury, po prostu ginie. Dzięki temu reszta szerszeni nie dowiaduje się o istnieniu pszczelego, zasobnego ula.
Szerszenie przestają być aktywne, gdy temperatura w ciągu dnia nie przekracza 10 st. C. Gniazdo ostatecznie opuszczane jest przez rój z końcem września, gdy podczas lotu godowego samice zostają zapładniane i rozlatują się we wszystkie strony szukając miejsca na przezimowanie, by na wiosnę założyć nowe gniazdo. Natomiast samce i robotnice nie przetrzymują zimy i giną z głodu.
Roman Pieła