Libero z konieczności
AZS Rafako wywalczyło punkt w meczu z MKS Cuprum Mundo Lubin.
Siatkarze II-ligowego zespołu z Raciborza rozpoczęli sezon od porażki na wyjeździe. Z ekpią Cuprum przegrali 2:3 grając w osłabionym kontuzjami składzie. – Został niedostyt, bo w tie-breaku prowadziliśmy 7:4 – twierdzi trener Witold Galiński.
Raciborzanie zmierzyli się 9 września z zespołem typowanym do awansu. Cuprum Lubin ściągnął przed sezonem trzech doświadczonych pierwszoligowców. – Ich kibice stworzyli niesamowitą atomsferę, doping był intensywny. Nieco przytłumił nas na początku meczu – relacjonuje opiekun AZS. Dwa pierwsze sety jego zawodnicy przegrali do 20 i 21. – Rywal grał bardzo szybko, nie mogliśmy ustawić bloku, w obronie nam nie szło – dodaje Galiński.
Akademicy z Rafako „załapali” właściwy rytm gry w trzeciej odsłonie spotkania. Goście doprowadzili do remisu, wygrywając do 25 i 22. – W tie-breaku prowadziliśmy 7:4, 11:10 ale przegraliśmy do 11. W końcówce skutecznie nas blokował jeden z ich nowych zawodników. W poprzednim sezonie grał w I lidze, w Gorzowie Wielkopolskim. Za jego sprawą, atakując straciliśmy pod rząd trzy punkty – opowiada trener.
Rafakowcy wystąpili bez kontuzjowanych Marcina Gonsiora i Mikołaja Michalaka. Na libero z konieczności wystąpił Marcin Płocki, nominalny przyjmujący. – Sprawdził się – uważa Witold Galiński. Ławka rezerwowych też była krótka, z przyjmujących trener mógł skorzytać tylko z Patryka Otlika. W wyjściowym składzie znaleźli się: Jajus, Kućma, Kawka, Lipiec, Szmidtka, Władarz i libero Płocki. – Dobrą zmianę dał syn Aleksander, dużo dobrego wniósł do gry Paweł Cieślar – ocenił trener AZS.
– Jak na eksperymentalny skład, to nie wyszło źle. Wróciliśmy z trudnego wyjazdu z punktem. Gdyby dopisało nam więcej szczęścia, byłoby nawet zwycięstwo – mówi szkoleniowiec z Raciborza. Za tydzień kolejny mecz na wyjeździe, rywalem raciborzan będzie Gwardia Wrocław, beniaminek, do którego przeszło kilku zawodników z Sycowa, ekipy plasującej się w poprzednich sezonach w czołówce II ligi.
(ma.w)