Kibicowanie czy bandytyzm?
– Mieszkańcy Nędzy zaczynają się bać podczas meczów. Zamykają sklepy, bo się boją co się będzie działo. Czy nie można by robić meczów bez widowni? – zapytała na ostatniej sesji Rady Gminy Nędza radna Beata Widera.
Gerard Przybyła, prezes klubu sportowego z Nędzy, odpowiedział, że, idąc śladem Pietrowic Wielkich, sam zasugerował, że lepiej byłoby zamknąć sklepy na czas meczu z Gosławem Jedłownik. – Natomiast właściciel baru będzie sobie chwalić mecz. Na wysokości zadania stanęła policja w Kuźni. Zorganizowała oddziały prewencji, nikomu w wiosce nic się nie stało – podkreślił Przybyła. Dodał, że kibice stoczyli walkę jedynie z... mudurowymi. – Może się odbyć mecz bez publiczności, ale wyobraźmy sobie, że przyjeżdża 400 kibiców i nie wpuszczamy ich na boisko. Gdzie pójdą? Na wieś i będzie to jeszcze bardziej uciążliwe dla mieszkańców – argumentował Przybyła. Dodał, że zostało wysłane pismo do Śląskiego Związku Piłki Nożnej z wnioskiem o wyciągnięcie konsekwencji wobec klubu z Jedłownika.
Wójt Anna Iskała żałowała, że „przez to, że przyjeżdża hołota, cierpią również ci Bogu ducha winni kibice”. – Byłam na tym meczu. Cieszyłam się, że miał on atmosferę rodzinnego pikniku. Później jednak wkroczyli jak szwadron wojska. I prezesowi się oberwało. Wchodzili i rozwalali co popadło. Przyjechały panie policjantki i siedziały w aucie, a ja prosiłam Boga, żeby nasi przegrali, bo jakby wygrali, to dopiero by się działo – opowiadała wójt. Andrzej Chroboczek wicestarosta powiatu zauważył, że zawsze się znajdzie jakaś czarna owca.
Radny Edward Mietła tradycyjnie nie przebierał w słowach. – Jakikolwiek mecz wiąże się z zagrożeniem życia dla zwykłych ludzi, a wy to nazywacie kibicowaniem? To jest bandytyzm. Trzeba by zawiesić w Polsce mecze na 5 lat – stwierdził. Gerard Przybyła przekonywał, że pseudokibice nie są bezkarni. – Każdy klub odpowiada za swoich kibiców. W Katowicach zapewniono nas, że nie ujdzie im to bezkarnie. Zwróciliśmy się też do prezesa Kozielskiego z Jedłownika, domagając się pieniędzy na pokrycie strat. Chodzi o zniszczone ławki, ogrodzenie, baterie w łazienkach. Straty szacujemy na około 3 tys. zł. Na razie nie mamy odpowiedzi. To, co się zdarzyło po meczu Nędza – Jedłownik z 4 wrzesnia, to pierwszy taki przypadek w historii Nędzy. Zazwyczaj mecz u nas ma charakter właśnie takiego rodzinnego pikniku, o którym mówiła pani wójt – zapewnia Gerard Przybyła.
(e.Ż)