My tylko chcemy ziemię
Proponują im grunty w Rudniku albo w Czerwięcicach. Dwa lata temu sporo dobrej ziemi w Bieńkowicach wydzierżawiono prywatnej firmie. – Wskazywaliśmy te grunty. Nikt nas nie słuchał – żalą się członkowie kółka rolniczego. – Nie zależy nam na blokowaniu budowy zbiornika. Chcemy uczciwej zamiany ziemi, żeby móc pracować – mówi Andrzej Barciaga.
Od niedawana sprawę wywłaszczeń przejął wojewoda. Specustawa daje mu zupełną władzę. Rolnikom jest obojętne z kim się będą sądzić. –Zbudują zbiornik na ludzkiej szkodzie – mówi Jan Sztuka.
– To nie my jesteśmy przeciwni budowie zbiornika, tylko urzędnicy przez swój upór opóźniają inwestycję – przekonują rolnicy z Bieńkowic
My tylko chcemy ziemię
Gospodarze z Bieńkowic z problemem gruntów zamiennych mierzą się już od kilku lat. Mimo intensywnych działań wciąż wisi nad nimi widmo wywłaszczenia. Ich grunty mają być wykorzystane pod budowę zbiornika Racibórz i wałów przeciwpowodziowych. Co dostaną w zamian? I tu pojawia się problem. – Gruntów w Bieńkowicach nie brakuje. Tymczasem zaoferowano nam ziemię przy boisku, tereny zalewowe, które w tym roku były pod wodą. Rolnicy, którzy udostępniają swoją ziemię pod budowę zbiornika, przenoszeni są na tereny zalewowe. To jakaś parodia! – denerwuje się Jan Sztuka, rolnik z Bieńkowic. Dodaje, że już 7 lat wyjaśnia tę sprawę w sądach administracyjnych. – To przez starostę. On nie uznaje zamiany gruntów. Na siłę chce nam dać pieniądze. My nie chcemy pieniędzy, tylko ziemi – argumentuje. 26 października ma się odbyć sprawa sądowa, kółko rolnicze z Bieńkowic przeciwko staroście. – 7 lat już z tą sprawą się borykamy. Starosta twierdzi, że to przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Agencja, że to przez starostę. A to wszystko przecież jeden Skarb Państwa. Skoro nas wywłaszczają, zabierają nam pola, to powinni dać coś w zamian – wyjaśnia Sztuka.
Dali mi zalewowe
Tego samego zdania są pozostali członkowie kółka rolniczego. Janusz Barciaga w wyniku wywłaszczenia miałby stracić 50% ziemi. – Proponowali nam grunty zamienne, ale 30 km od Bieńkowic, w Czerwięcicach. Nie zgodziłem się na to, bo to za daleko. To są duże koszty i stracony czas, a są przecież grunty na terenie Bieńkowic – argumentuje rolnik. Inny gospodarz skarży się, że dostał grunty zamienne na terenach zalewowych i jeszcze... musiał dopłacić 10 tys. zł. – Za 75 arów dali mi 1 ha 13 arów. Zgodziłem się na zalewowe, bo to było w granicach mojej działki. Ale myślałem, że dają mi to w zamian, w skali 1:2. Tymczasem, jest to 1:1,5 i jeszcze dostałem decyzję, że muszę tyle dopłacić. Rozumiem, gdyby chodziło o jakieś opłaty notarialne czy coś, ale nie tyle. Przecież daję im strategiczny grunt – ubolewa.
Nie blokujemy zbiornika
Andrzej Barciaga przekonuje, że rolnicy nie sprzeciwiają się budowie zbiornika, tylko chcą wymiany gruntów w skali 1:2, co zresztą, jak twierdzi, obiecał im starosta. – Przekazałem gospodarstwo synowi. Będę miał 700 zł renty, żona to samo. Syn mnie ma utrzymać? Z czego? Rolnicy nie blokują budowy zbiornika, tylko urzędnicy – podkreśla.
Mirosław Jambor za absurd uważa to, że rolnicy muszą prosić się o pole, coś, co im się należy. W wyniku wywłaszczenia ma stracić 40% swoich gruntów pod wały. – Proponowali mi pieniądze, ale co mi po pieniądzach? My chcemy pole, bo jesteśmy tacy głupi, że chcemy na nim robić. Nie będzie pola, nie będzie dożynek, nie będzie co jeść. My się prosimy o robotę. Chcemy tylko pracować, nikt z nas nie chce się przecież wzbogacić – przekonuje.
Pisali do Leppera
Zdaniem rolników brakuje dobrej woli. – Pisaliśmy już do Leppera, wicemarszałka, prezesa Serafina, prowadziliśmy rozmowy telefoniczne z ministrem Sawickim, rozmawialiśmy z wiceministrem Plocke. I nic. Zbiornik nie może powstać na cudzej krzywdzie – oponuje Jan Sztuka. – Było spotkanie z Komorowskim w Bukowie. W jego obecności wojewoda obiecał sprawdzić, czy można nam prawnie zagwarantować grunty. Do dziś nie znamy decyzji. To ja mam wydzwaniać do prezydenta, że w jego obecności coś obiecują? – oburza się. Rolnicy nie potrafią zrozumieć, czemu już w 2006 r. obiecano im, że swoje cenne pola ze żwirem zamienią w stosunku 1:2. Sporo ziemi na terenie Bieńkowic dzierżawi Agromax. – Dwa lata temu Agromaxowi skończyła się umowa dzierżawy. Byliśmy w sądach, wskazywaliśmy na te grunty. I co? Przedłużyli im tę umowę na 15 lat – mówi z goryczą Marzena Sztuka. W wyniku wywłaszczenia straci 30 proc. gruntów. – Już wszystkie możliwości wyczerpaliśmy – dodaje jej mąż Jan.
Sprawę przejął wojewoda
Starosta Adam Hajduk przyznaje, że z RZGW wpłynęło 101 wniosków o wywłaszczenie. – Jedne są już zakończone, w przypadku innych procedura jeszcze trwa. Jednak, po wejściu specustawy, starostwo powiatowe jest już z tego wyłączone. Sprawy prowadzi teraz wojewoda i to on wydaje decyzję o realizacji inwestycji. My nie mamy nic do tego – podkreśla starosta. Jednocześnie dodaje, że 66 spraw o wywłaszczenie jest ostatecznie zakończonych. – Decyzja zapadła, rolnicy mogą wziąć pieniądze, które im przysługują, albo skierować sprawę do sądu – dodaje.
(e.Ż)