Co zagryzło nam zwierzęta?
Mieszkańcy podejrzewają, że po wsi znów biegają wielkie psy i sieją spustoszenie w zagrodach gospodarzy.
Państwo Mikaszek z Tworkowa na długo zapamiętają poranek 25 czerwca. W niecałą godzinę stracili blisko dwadzieścia zwierząt. Winnych nie ma, a gospodarzom pozostało liczenie strat.
Jeszcze przed południem dyżurny raciborskiej policji odebrał informację o zagryzieniu drobiu na terenie jednego z gospodarstw w Tworkowie. Na miejsce wysłano patrol, jednak jedyne co mogli zrobić policjanci to policzyć zagryzione gęsi. Niewiadomo jednak jakie zwierze rozerwało siatkę i zagryzło wszystkie ptaki. – To było rano. Mąż poszedł wypuścić gęsi i wrócił na śniadanie – wspomina pani Elfryda Mikaszek. Po posiłku pan Roman wrócił na podwórze. Po chwili jednak wrócił. – Powiedział, że już nie mamy gęsi, że wszystkie poduszone. Myślałam, że żartuje, ale po chwili przekonałam się na własne oczy, że to prawda - wspomina kobieta. Wartość zabitego drobiu to przeszło tysiąc złotych. Mikaszkowie postanowili powiadomić policję. – Policjanci przyjechali i pojechali. Niewiele tu mogli zrobić. Wiadomo, że było to zwierzę, najprawdopodobniej jakiś pies. Musiał być ogromny, bo bez problemu poradził sobie z siatką. W kilku miejscach widać jak porozciągał ją pyskiem. Najdziwniejsze jest tylko to, że niedaleko w kojcu był zamknięty nasz pies i nawet nie zaszczekał. Zawsze daje znać jak nawet pieszy idzie ulicą. Innego psa powinien wyczuć od razu – wspomina pan Roman. Strażnicy miejscy, którzy patrolują ulice Tworkowa uspokajają, że problemu z psami we wsi od dawna nie ma. – W przeszłości zdarzało się, że po wsi biegały naprawdę spore psy. Zaczęliśmy jednak konsekwentnie karać nierozsądnych właścicieli mandatami i problem sam się rozwiązał – mówi Andrzej Łaba, strażnik miejski, któremu podlega ta część gminy. – Ostatnim sporym psem, którego odłowiliśmy był alaskan malamute. Nie sądzę jednak, żeby to była sprawka tego psa. Ta rasa się o tej porze leni i z pewnością na miejscu byłaby charakterystyczna jasna sierść – dodaje dzielnicowy. Strażnicy podejrzewają, że gęsi mogło wymordować jakieś dzikie zwierze z silnym instynktem łowieckim, takie jak lis czy kuna. Gospodarze od lat jednak hodują drób i znają zachowanie tych zwierząt. – Lis nie zabija wszystkich zwierząt. Nie ma takiej potrzeby. Jeśli już coś zabije to zanosi to młodym. To był jakiś pies myśliwski ale inna agresywna rasa. Winnych nie ma a my straciliśmy odchowane zwierzęta – mówi pani Elfryda.
(now)