Pasażerka mimo woli
Tej podróży, choć krótkiej, pani Maria na pewno nie zapomni do końca życia. – Do dziś nie mogę o tym spokojnie myśleć. To był koszmar – wspomina kobieta.
W mroźne popołudnie, 20 stycznia, Maria Klajner czekała ze swoją matką na raciborskim dworcu PKS na autokar, którym starsza pani miała pojechać do Niemiec.
Autokar miał wyruszyć o godz. 17.15 do Brzegu, tam miała nastąpić przesiadka. Kiedy się pojawił, pani Maria weszła do środka razem z matką. – Chciałam się pożegnać, powiedzieć, żeby pozdrowiła rodzinę itp. – opowiada mieszkanka Siedlisk. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że autokar ruszył. – Bez żadnego ostrzeżenia, informacji ze strony kierowcy albo pilotki. Po prostu nagle drzwi się zamknęły – dodaje kobieta. Zawołała do kierowcy, że musi wyjść, że nie jest pasażerką, ale nie było żadnej reakcji. – Poszłam do niego i tłumaczyłam, że nie jestem pasażerką, żeby się zatrzymał i mnie wypuścił, ale on odpowiedział tylko: „Po co pani wsiadała?” –relacjonuje zdenerwowana pani Maria.
Po co pani wsiadała
Przy wyjeździe z PKS-u na skrzyżowanie autokar musiał się zatrzymać, żeby przepuścić przejeżdżające samochody, ale mimo jej usilnych próśb nie wypuścił kobiety. – Prosiłam, błagałam, żeby otworzył drzwi, ale on tylko swoje „po co pani wchodziła?”. Inni pasażerowie zaczęli na niego krzyczeć, żeby mnie wypuścił, ale nie reagował. Podjechaliśmy do ronda i znowu musiał się zatrzymać, ale drzwi nie otworzył. Powiedziałam mu, żeby się nie wygłupiał, nakłamałam nawet, że zostawiłam małe dziecko w domu. Jakaś pani wyjęła telefon i zaczęła dzwonić do swojego męża co mamy zrobić, wszystko na nic. Byłam tak zdenerwowana, że zaczęłam płakać, aż się trzęsłam z nerwów. Wypuścił mnie dopiero za strażą pożarną, gdzieś na Odrostradzie i kazał uważać na siebie – opowiada.
Takiego stresu nie odpuszczę
Pani Maria do dziś się denerwuje na myśl o tamtym zdarzeniu. – Zadzwoniłam po znajomego, który po mnie przyjechał. Ale co by było gdybym nie miała jak wrócić? Albo jakby na PKS naprawdę czekało na mnie małe dziecko? – pyta. Nie rozumie zachowania kierowcy. – Moja mama ma 70 lat, to już starszy człowiek, musiałam jej pomóc. Poza tym wyjeżdżała na cały miesiąc, mogłam chyba ją pożegnać? Już nieraz jeździłam autokarami i kierowca zawsze uprzedzał, że ruszamy – dziwi się kobieta. Dzwoniła do Opola do siedziby firmy Sindbad i powiedziano jej, że ktoś już dzwonił w tej sprawie. – Nie podaruję tego, za ten cały mój stres. Taki cham z tego kierowcy. Mama rozmawiała potem z pilotką, która mówiła jej, że on jest taki i że bardzo ciężko się z nim pracuje. A przecież ludzie płacą za bilet i nie można ich tak traktować. W końcu to jego praca, nikt go nie zmusza, żeby jeździł z ludźmi. Jak mu się nie podoba, to niech zmieni pracę – bulwersuje się pani Maria. Uważa, że firma Sindbad powinna jej zrekompensować stres, jaki przeżyła. Zadowoliłby ją darmowy przejazd do Niemiec i z powrotem.
To jakiś absurd!
Czy jej reklamacja zostanie uwzględniona? – To absurdalna sytuacja. Wpłynęła taka reklamacja i będziemy ją rozpatrywać, ale takiej sytuacji nie było – twierdzi Alicja Sobolewska, kierownik działu kontrolingu w Prywatnym Biurze Podróży Sindbad z Opola. – Autobus zatrzymał się 150 m od przystanku, bo nie mógł wcześniej, ale bardzo chętnie ją wypuścił, na pewno jej nie więził – zapewnia kierowniczka. Dodaje, że kierowca pracuje w tej firmie od lat i nigdy nie było z nim problemów. – Oczywiście sytuacja nie jest jeszcze w 100 % wyjaśniona. Rozpatrzymy sprawę i nie będziemy się opierać tylko na wyjaśnieniach kierowcy ale zadzwonimy też np. do stałego klienta i wtedy odpowiemy na tę skargę – kończy Sobolewska.
(e.Ż)