Lepiej było w MZB
W poniedziałkowy ranek w pokonaniu oblodzonego podjazdu pomogli policjanci. Kto przyjdzie z pomocą następnym razem? Na pewno nie zarządca.
Ryszard Szmalec od dziesięciu lat mieszka w kamienicy przy ulicy Drzymały. Kilkanaście miesięcy temu wykupił mieszkanie i od tego czasu z niepokojem oczekuje zimy. Już drugi sezon zarządca nieruchomości zostawia go samemu sobie, bez możliwości wyjazdu z mieszkania. Wszystko przez podjazd na tyłach kamienicy. – Wiele złego się teraz mówi na MZB, ale gdy oni administrowali kamienicą podjazd zawsze miałem odśnieżony. Teraz z niepokojem patrzę w niebo. Gdy spadnie sporo śniegu, nie potrafię wyjść z mieszkania – mówi niepełnosprawny lokator. 11 stycznia pan Ryszard po raz kolejny próbował sforsować podjazd chcąc się dostać do samochodu, by pojechać do pracy. – Było przed godziną 6.00, więc strażnicy jeszcze nie pracowali. Zadzwoniłem na policję. Po przyjeździe patrolu funkcjonariusze pomogli mi zjechać z podjazdu. Jeden nawet wziął łopatę z mojego garażu i pomógł mi odśnieżyć dojście do garażu – wspomina mężczyzna. Firma, która wykonuje odśnieżanie dla wspólnoty ma kilka wspólnot do obsłużenia każdego ranka. Pośpiech widać po ilości śniegu na podwórku. Pan Ryszard z trudem dojeżdża do śmietnika. Firma odśnieża tam wąską ścieżkę, ale wózek pana Ryszarda ma szerokość 80 cm. W domu oprócz niepełnosprawnego mężczyzny mieszka 13-letnia córka i żona, która również jest chora i porusza się o kulach. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że dramat Szmalców rozgrywa się kilkanaście metrów od okien firmy Zast-Ppd zarządzającej budynkiem. – Ta sprawa była do załatwienia w ciągu 10 minut – mówi Artur Jarosz, szef firmy Zast-Ppd, która zarządza nieruchomością. – Pan Ryszard mógł się dogadać z pracownikami firmy odśnieżającej. Jestem przekonany, że w zamian za pewną opłatę ze strony pana Ryszarda zgodziliby się odśnieżyć te kilka metrów kwadratowych podjazdu – dodaje zarządca. Zapytaliśmy, czym dla robotników różni się odśnieżenie podjazdu od takiej samej powierzchni co grunt, który się pod nim znajduje. – Muszę być bezduszny, bo chodzi o pieniądze wszystkich lokatorów. Podjazd nie jest częścią wspólną nieruchomości i służy tylko panu Ryszardowi. Jeśli wspólnota zgodzi się na wydanie ich pieniędzy na odśnieżanie podjazdu niepełnosprawnego sąsiada, jako zarządca zlecę to firmie. Pan Ryszard ma bardzo roszczeniową postawę i zawiadamiając media nie polepsza swojej sytuacji – ucina Jarosz. Pan Ryszard w ubiegłym roku sam starał się odśnieżać podjazd. Teraz przez chwilową odwilż, woda ściekająca z dachu zamarzła i na podjeździe jest 30 centymetrów zmarzliny. – Tyle lat tu mieszkam i nigdy nie było problemów. Teraz gdyby nie strażnicy miejscy i policjanci, nie mógłbym dojechać do pracy – żali się lokator.
(acz)