Wyrwali zwycięstwo w końcówce
Prowadzenie w sobotnim spotkaniu w Krzyżanowicach w 15 min. za sprawą Bartosza Hudka objęli piłkarze ze Skrzyszowa. Jednak 18 min. później do piłki doszedł Artur Dudacy i ponownie na boisku był remis, tym razem 1:1. Od tego momentu gra przybyłym kibicom nie mogła się podobać. Obie ekipy nie potrafiły w pełni kontrolować przebiegu gry na boisku, która w wielu momentach była chaotyczna. – Muszę przyznać, że styl naszej gry i nieporozumienia w poszczególnych formacjach spowodowały, że był to zarówno dla nas jak i rywali bardzo trudny mecz. Bałagan panował w obu drużynach. Było dużo walki napastników i wiele błędów obrońców, a spotkanie rozgrywało się właściwie z pominięciem drugich linii – tłumaczy Andrzej Marców, trener ekipy LKS Krzyżanowice.
Bardzo ciekawie zrobiło się jednak w ostatnich 10 min. spotkania. Najpierw po długim podaniu sytuację sam na sam z bramkarzem rywali wykorzystał po raz drugi Artur Dudacy dając Krzyżanowicom upragnione prowadzenie. Gdy goście próbowali nerwowo nadrobić wynik, ucierpiała na tym obrona, co w 89 min. świetnie wykorzystał nie pilnowany w polu karnym Marcin Janowicz. Kapitan drużyny LKS Krzyżanowice spokojnie przymierzył się do silnego strzału i zapewnił gospodarzom końcowe zwycięstwo wynikiem 3:1. – Początek pierwszej połowy w naszym wykonaniu uważam, że nie był zły. Do przerwy wynik 1:1 w trudnym meczu na wyjeździe był zadowalający. Straciliśmy jednak najpierw głupio bramkę prowadząc na początku spotkania, a drugiego gola również oddaliśmy przez niezdecydowania naszego bramkarza. Druga połowa była już zdecydowanie gorsza. Jesteśmy obecnie w takim sportowym „dołku”. Brakuje nam tabelowych punktów i była to nasza piąta porażka na siedem rozegranych kolejek – przyznaje Piotr Drożdż, trener LKS Gwiazda Skrzyszów.
– Na pewno cieszy końcowy korzystny wynik. Borykamy się jednak z wieloma problemami. Do naszego składu dochodzą wciąż nowi uprawnieni do gry piłkarze. To powoduje duże zamieszanie i wciąż nie potrafimy sprawnie grać w nowym ustawieniu. Chłopaki dopiero powoli oswajają z taką formacją i póki co jakość naszej gry jest bardzo słaba. Jeśli chodzi o wyróżnienia mogę wskazać tutaj Artura Dudacy, który wykazał się w meczu dużą skutecznością. Aczkolwiek na początku spotkania nie wykorzystał pewnej sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali, a przeważnie napastnikom taka sytuacja nie powinna się zdarzać – kończy Andrzej Marców.
(asr)