Nie zabrakło pogody ani zwierzyny
Pierwsze w tym roku polowanie, czyli hubertusowskie, rozpoczynające sezon polowań zbiorowych, w kole łowieckim Odyniec odbyło się 8 listopada. – Pogoda nam dopisuje, więc zwierzyny może nie być, bo zazwyczaj nie zdarzają się dwie dobre rzeczy naraz – zażartował Kazimierz Szabla, prezes koła, witając myśliwych, którzy tego dnia zebrali się obok leśniczówki Wildek. – Można będzie się jeszcze przypatrzeć jesiennym kolorom lasu – dodał. Ryszard Haider, łowczy koła, przypomniał, że polowanie z ambon jest bardzo niebezpieczne a myśliwemu nie wolno zejść z ambony aż do umówionej godziny. Myśliwych podzielono na dwie grupy, jedną kierował Edward Wieczorek, drugą Rajmund Michna. Tradycyjnie nie zabrakło też sygnalistów myśliwskich.
Zanim jednak myśliwi rozeszli się do swoich ambon, uroczyste pasowanie na rycerza św. Huberta odbył Bogdan Marcinkiewicz. W polowaniu uczestniczyła też jedyna kobieta w kole – Zuzanna Połap z Gierałtowic. – Jestem w kole od 1998 r. Mój tata jest myśliwym i rusznikarzem, polują też dwaj moi bracia. Najbardziej lubię polowania zbiorowe, podobają mi się tradycje łowieckie. Ogólnie mało poluję, ale udało mi się już ustrzelić kozła – mówi pani Zuzanna. Jednym z najmłodszych uczestników polowania był 12-letni Łukasz Szendzielorz. – Przyszedłem z tatą. Już wcześniej z nim przychodziłem. Podoba mi się to i sam chciałbym zostać myśliwym – stwierdził Łukasz.
Wbrew obawom prezesa, zwierzyny nie zabrakło. Udało się ustrzelić dwie łanie. Jedna padła od strzału Marka Kowalskiego, drugą upolował świeżo upieczony myśliwy Bogdan Marcinkiewicz, którego okrzyknięto królem polowania. – Rzadko się zdarza, żeby młody myśliwy od razu zostawał królem polowania – stwierdził z uznaniem Ryszard Haider. – Przed ślubowaniem był frycem. Nie wolno mu było strzelać, nosić kordelasa. Teraz zgodnie z zasadami myśliwskimi jest ćwiekiem – dodał. Kazimierz Szabla, zgodnie z tradycją, zrobił mu na czole krzyż z farby z ubitego przez Marcinkiewicza zwierza.
Piękny przykład etyki myśliwskiej dał tego dnia Robert Pabian, który z bliskiej odległości zobaczył dzika. – Tak łatwego celu jeszcze nie miałem. Ale okazało się, że jest to locha z 8 młodymi. Zazwyczaj o tej porze roku są już większe, ale utrzymująca się długo ciepła aura wszystko opóźniła. Wprawdzie prawo nie zabrania strzelić do takiego dzika, ale nie mogłem tego zrobić – tłumaczy myśliwy. Ryszard Haider rozumie jego decyzję. – Polowanie hubertusowskie ma to do siebie, że nie strzały są tu najważniejsze. Myśliwi przede wszystkim chcą się spotkać, poczuć ten klimat – dodaje łowczy.
(e.Ż)