Niech rodzina żyje w kupie
Po pierwsze, żebyśmy byli z tego miasta dumni. Ileż to nasłuchałem się od znajomych, że „w Raciborzu jest inaczej”, a gdzie indziej generalnie lepiej. Tymczasem poziom niezadowolenia, marudzenia i malkontenctwa jakoś nie koreluje z ujawnianymi w PIT-ach dochodami. Jesteśmy jednym z bogatszych powiatów, a jednocześnie nieustannie sfrustrowani szybciej rozwijającym się Rybnikiem. To, co złe widzimy u siebie, to, co dobre u innych, choć, co ciekawe, rybnickie fascynacje jakoś nie przekładają się w chęć przeprowadzki do tego miasta. W prosty sposób oceniamy więc jedynie rzeczywistość przez pryzmat miejsc, gdzie robimy (po otwarciu Auchan w wielu przypadkach można powiedzieć robiliśmy) zakupy.
Na szczęście Racibórz nam się podoba. Jest zielonym, pełnym zabytków, pięknym miastem. Takim jest i takim będzie. Ale zadaję sobie pytanie, co zrobić, żeby znów zwiększał liczbę mieszkańców. Największym problem ostatnich lat są bowiem migracje. Z 65 zostało nam 55 tys. mieszkańców. Skurczył się rynek, zniknęło kilka szkół i przedszkoli, w kościołach coraz łatwiej o miejsce siedzące. Prawdziwy Racibórz widać tylko w święta. W tym roku, 24 grudnia przed południem, kilkanaście minut zajmował przejazd w korku ul. Drzymały spod Kauflandu do sądu. Widać, że miasto żyło. Handlowcy zacierali ręce.
Trzeba więc sobie życzyć, by tak było przez cały rok. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Oczywiście naiwnością jest sądzić, że znajdzie się ktokolwiek, kto nagle sprawi, że wrócą młodzi z Niemiec, Holandii czy Wysp Brytyjskich, choć np. wzorem Wrocławia, nasz magistrat mógłby więcej łożyć na tzw. wewnętrzny PR. Miasto jest silne swoją populacją i ziomkowską migracją, ale jeszcze większa siła wynika ze zdolności pozyskania nowych raciborzan. W Raciborzu jest dużo pracy (wystarczy prześledzić ogłoszenia w prasie, portale pracuj.pl czy gazeta.praca), ale nie ma mieszkań. Są za to puste, niezabudowane od 1945 r. przestrzenie.
Teraz wnioski i życzenia. Chciałbym, aby w Raciborzu rósł poziom zadowolenia, a władzom miasta nie tylko udało się zrealizować wszystkie zaplanowane inwestycje, ale również potrafiły znaleźć sposób na rozwój budownictwa. By wytyczały nowe tereny pod kamienice i domy jednorodzinne. Basen, bulwary, brukowane starówki to tylko kwiatki do kożucha. Racibórz będzie silny, jeśli poza pracą ludzie znajdą tu również stałe miejsce do zamieszkania. A popyt na nieruchomości jest i to niemały.
Grzegorz Wawoczny - redaktor naczelny „Nowin Raciborskich”