Dwie strony euro
– Nie dość, że pracuje się za niewielkie pieniądze w ciężkich warunkach, to do tego wymyślają różnego rodzaju kary, za które trzeba płacić – twierdzi dwoje ludzi z podraciborskiej miejscowości, którzy niedawno powrócili z Niemiec, gdzie pracowali przy segregowaniu śmieci. Wyjechali za pośrednictwem firmy ETS. Nie po raz pierwszy. Jeździli tam od lat.
Zaliczka za karę
Pośrednik współpracuje z zagranicznym partnerem Agero, który kieruje ludzi do pracy i wypłaca pieniądze. Pracownicy wysyłani są do jednego z 12 oddziałów firmy, działających w różnych rejonach Niemiec. – Z roku na rok warunki są coraz gorsze, ale co innego nam zostało? Tutaj pracy nie ma i każdy grosz się liczy – mówi kobieta. Oboje chcą zachować anonimowość, twierdząc, że obawiają się o własne bezpieczeństwo.
– Naszym bezpośrednim przełożonym jest człowiek, który też jest szefem hotelu, w jakim mieszkają pracownicy i wypłaca nam pieniądze. On też wymyśla kary, za które to ludzie mają płacić. Stawki są bardzo wysokie, od 100 euro. Tyle, że oficjalnie są to zaliczki, które pobieramy. Jeżeli ktoś faktycznie chce pobrać np. 20 euro, to szef każe mu wypisać kwitek na 120 euro zaliczki, z czego 100 euro idzie nie wiadomo do czyjej kieszeni – opowiada mężczyzna, zbulwersowany sposobem, w jaki ludzie, którzy powinni się nimi opiekować, żerują na nich i wymuszają pieniądze. Na domiar złego warunki panujące w hotelu były straszne. – Brud, myszy i robactwo a do tego jedna łazienka na 40 osób – opisują.
Żona płaci długi
– Kiedy dostałem zwolnienie lekarskie, w firmie nie chcieli tego respektować, a ponieważ nie byłem w stanie pracować, kazali mi wracać do domu. Miałem jeszcze zapłacić karę za zerwanie z nimi kontraktu – twierdzi. W tym czasie pracowała tam także jego żona. Postanowiła wrócić do kraju razem z mężem.
– Naliczyli mu jakieś kary, tyle, że pieniądze potrącili sobie za to z mojej wypłaty. Jakim prawem, skoro przecież kontrakty podpisywaliśmy osobno – denerwuje się kobieta. Twierdzi, że od kiedy pamięta, zawsze były problemy z wyegzekwowaniem całej kwoty za przepracowane godziny. Zwykle była to kwestia kilkunastu euro. – Tym razem miarka się już przebrała – zapewnia.
Praca a nie wakacje
W raciborskim biurze pośrednika, gdzie udaliśmy się po wyjaśnienia, spotkaliśmy inne małżeństwo, które następnego dnia miało wyjechać do pracy. Pani Lidia wraz z mężem korzystają z pośrednictwa ETS od wielu lat i nie narzekają.
– Jakie kary, jakie zaliczki?! – dziwi się kobieta, zaprzeczając temu, by dochodziło do sytuacji, opisanych przez niezadowolonych klientów. Opiekun po prostu potrafił utrzymać dyscyplinę wśród pracowników. Swoją barwną śląską gwarą opowiedziała nam za to o tym, co niejednokrotnie widziała na własne oczy. – Mężczyźni przepijają pieniądze albo piją tyle, że nie są w stanie pracować. Potem w domu opowiadają różnego rodzaju historie. Są tacy, którzy wracają z długami. Po prostu, jak komuś nie chce się pracować w Polsce, to nie będzie pracować też za granicą – mówi kobieta.
Zapewnia, że ceni sobie tę pracę. – Gdzie zatrudnią kobietę po 50-ce? Odebrali mi rentę a do emerytury jeszcze trochę zostało. Żyć z czegoś trzeba. Że przy śmieciach? Jasne, że lepiej byłoby przy pakowaniu cebulek w Holandii. Tam też zatrudniają już tylko młodych. Wiadomo, nie jest łatwo. Ale przecież nie przyjeżdżamy tu na wakacje, tylko po to, żeby zarobić – opowiada pani Lidia.
Piłi przepił
Choć nie podaliśmy nazwisk niezadowolonych klientów, w firmie pracownica raciborskiego biura wie o kogo chodzi. Twierdzi, że to mężczyzna stwarzał problemy. Pił i nie był w stanie pracować. Nie zarobił nawet na zaliczki, które pobrał. Nie może uwierzyć, że ludzie skarżą się na warunki panujące w hotelu. Sama była tam kilka lat temu. Kobieta jednak także zastrzega sobie anonimowość, odsyłając nas do swojego szefa.
Firma zaprzecza
Z szefem kontaktujemy się telefonicznie. – Z firmą Agero współpracujemy od wielu lat i do tej pory nie mieliśmy żadnych skarg. Do pracy skierowaliśmy już kilka tysięcy ludzi, z czego większość to nasi stali pracownicy. Gdyby były takie problemy, to nie znaleźlibyśmy chętnych – mówi Oigen Lokiz, koordynator biur firmy ETS na terenie Polski.
– Ten pan chorował i wziął więcej zaliczek niż zarobił. Zaległe pieniądze ściągnęliśmy z konta jego żony, ponieważ tak z nim ustaliliśmy – twierdzi przedstawiciel firmy. Zapewnia, że osobiście zna opiekuna, któremu to zarzuca się wymyślanie kar finansowych i pobieranie ich w formie zaliczek. – Mało prawdopodobne, by wprowadził takie praktyki – twierdzi.
Zaproszenie do Niemiec
Dla skarżących się małżonków nie jest zaskoczeniem, że w firmie domyślają się o kogo chodzi. – To prawda, że narozrabialiśmy. Już w Niemczech chcieliśmy oddać sprawę do adwokata. Teraz robią z nas alkoholików, jak ze wszystkich, którzy upominają się o swoje – mówi mężczyzna.
W firmie słyszymy natomiast, że sprawa zostanie wyjaśniona. W połowie marca ma przylecieć do Polski główny szef. My zaś otrzymaliśmy zaproszenie do Niemiec, by na własne oczy przekonać się o warunkach, jakie panują na miejscu.
Aleksandra Dik