Nestor odchodzi
Bez wątpienia jest nestorem polskiej resocjalizacji, jednym z najdłużej pracujących w Polsce wychowawców. Blisko pięćdziesiąt lat życia poświęcił pracy z młodzieżą niedostosowaną społecznie – najpierw jako wychowawca w internacie, potem jako jego kierownik, a od 1991 roku nieprzerwanie jako dyrektor placówki. 2 marca 2007 roku dyrektor Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Raciborzu, Stanisław Kubacki, przechodzi na emeryturę.
Urodził się w 1936 roku w Wysokiem koło Nowego Sącza, w typowej, góralskiej rodzinie. Nie było to łatwe dzieciństwo, tak jak niełatwy jest góralski chleb. Kto jednak wie, może to właśnie dlatego tak dobrze rozumiał później wszystkich tych, którym los nie szczędził w życiu trudności, kłopotów, bolesnych rozczarowań? Z pewnością doświadczenia tamtego beskidzkiego dzieciństwa w znacznej mierze ukształtowały jego charakter; nauczyły go cierpliwości, wytrwałości, zdecydowania w działaniu, odporności na niepowodzenia. Jest po góralsku urodzonym optymistą, człowiekiem uśmiechniętym, lubiącym zabawę, śpiew i towarzystwo ludzi.
Jako wychowanek słynnej Marii Grzegorzewskiej, twórczyni polskiej pedagogiki specjalnej i jako absolwent Państwowego Instytutu Pedagogiki Specjalnej, w swojej zawodowej działalności kierował się zasadami przez nauczyciela głoszonymi. Często powoływał się na słowa swojej Mistrzyni: „Chcąc służyć Najwyższej Harmonii, człowiek nie może ograniczyć się do spraw i dzieł harmonijnych; szczęśliwi ci, którzy mogą się takiej pracy poświęcić, lecz cóż by było, gdyby wszyscy się odsunęli od tego co patologiczne i ułomne? Właśnie dla Najwyższej Harmonii należy iść w większą dysharmonię, walczyć z nią, zwiększać choćby w najmniejszej mierze wartość i godność najbardziej nawet upośledzonego człowieka”.
Przeszedł wszystkie szczeble zawodowej kariery w placówce dla nieletnich. Kiedy w 1991 roku został dyrektorem raciborskiego „poprawczaka” przypadł mu w udziale obowiązek przeprowadzenia placówki przez okres burzliwych przemian po 1989 roku. W czasach, kiedy niemal każdy zaczynał znać się na pracy z nieletnimi i kiedy pojawiło się mnóstwo „cudownych” recept na rozwiązanie problemu polskiej resocjalizacji, Stanisław Kubacki nie pozwolił na zachłyśnięcie się nieodpowiedzialną swobodą. Podkreślał na każdym kroku to, z czego raciborska placówka jest powszechnie znana: najważniejsze, to nie tracić kontaktu z podopiecznym, umieć być wymagającym nauczycielem i wychowawcą, ale jednocześnie partnerem i troskliwym, odpowiedzialnym, konsekwentnym opiekunem wychowanka.
Niemal każda osoba zawodowo związana z raciborskim zakładem podkreśla dziś, że wielką umiejętnością dyrektora Stanisława Kubackiego było pozostawienie autonomii swoim podwładnym. – Niczego nie narzucać, do niczego nie zmuszać, pozwolić na twórczą swobodę w działaniu, ale interweniować, kiedy tylko zajdzie potrzeba – taką strategię przyjął i jej był wierny do końca swojego kierowania placówką, czym łatwo zjednywał sobie ludzi. Do jego wielkich zasług należy zaliczyć kontynuowanie i rozwijanie dzieła poprzedniego dyrektora, Edwarda Zychmy, i konsekwentne otwieranie placówki na współpracę ze środowiskiem lokalnym. Trudno dziś znaleźć w Raciborzu instytucję, z którą placówka w jakikolwiek sposób nie współpracowałaby. Warto również wspomnieć, że do dziś jest to jeden z nielicznych w Polsce zakładów poprawczych, który w tak szerokim zakresie współpracuje ze studentami uczelni wyższych w zakresie optymalizacji oddziaływań wychowawczych.
Zawsze chętnie dzielił się z innymi wiedzą i doświadczeniem, z jego rad i uwag często korzystano zarówno na szczeblu ministerialnym, jak i lokalnym. Był gospodarzem i uczestnikiem licznych konferencji naukowych poświęconych problemom polskiej resocjalizacji. Tak teoretycy jak i praktycy resocjalizacji zawsze mogli liczyć na gościnne przyjęcie w placówce i daleko idącą pomoc. Przez te pięćdziesiąt lat nieustannie żył zakładem i jego problemami. Pani Irena Kubacka podkreśla, że niejednokrotnie miała wrażenie, że przy ul. Wojska Polskiego 24 stał pierwszy dom męża; w domu rodzinnym najczęściej tylko bywał, ale nawet wówczas nie umiał znaleźć sobie w nim miejsca na dłużej. Nieustannie coś gnało go do zakładu… Kiedy z okna swojego mieszkania widział zapalone w nocy światło w „poprawczaku” potrafił zadzwonić i poprosić strażnika o jego wyłączenie. Często, pod byle pretekstem wychodził z domu, aby…pobyć wśród wychowanków. Ale, jak zaznacza Irena Kubacka, nigdy nie przenosił problemów zawodowych do życia rodzinnego. Tylko czasami mina męża pozwalała jej odgadnąć, że w pracy jest coś nie tak. Tych lepszych chwil było jednak zdecydowanie więcej, albowiem okres kierowania placówką przez Stanisława Kubackiego to czas wielu znaczących sukcesów literackich, muzycznych, plastycznych, teatralnych, sportowych, które stały się udziałem wychowanków i przygotowującej ich kadry pedagogicznej. A tym samym Stanisława Kubackiego, na którego wsparcie zawsze mogliśmy liczyć. I, mamy nadzieję, liczyć będziemy mogli nadal. Odległość między drzwiami mieszkania przy ul. Piwnej a bramą placówki wciąż pozostaje taka sama.
Andrzej Tomczyk