My się „Rośka” nie obawiamy
NR: – Udało się Wam zrealizować plan i dostać do czołowej szóstki.
Witold Galiński: – Łatwo nie było. Przystąpiliśmy do rozgrywek bez 5 podstawowych zawodników z poprzedniego sezonu. Doszli nowi, ale niedoświadczeni, np. Kułaga wcześniej w ogóle nie grał, a Sdebel to tylko „plażowicz”. Poza Częstochową to najmłodsza ekipa ligi.
– Trapiły Was kontuzje, a warunki treningowe nie były najlepsze. Porównanie tego sezonu z poprzednim nie wygląda jednak tak źle.
– Wtedy wygraliśmy 11 spotkań, a teraz 9, ale zespół był budowany w trakcie rozgrywek. Zgrywał się przez te pół roku. Jeśli dodać, że zmiana grupy (z 4 na 2–red.) nie oznaczała słabszych rywali to nasz wynik uważam za bardzo dobry.
– Pracuje Pan w dość specyficznych warunkach w porównaniu z niektórymi z drugoligowych klubów.
– Prowadzę drużynę, gdzie często dochodzi do rotacji zawodników, a nowi mają zerowy staż ligowy. W kolejnych sezonach będą debiutować nasi następni (po K. Galińskim i P. Gonsiorze w tym – red.) wychowankowie. Otwarcie studiów magisterskich od przyszłego roku akademickiego wydłuży z 3 do 5 lat pobyt naszych siatkarzy w zespole. Będzie można spokojniej pracować.
– Pańska prognoza na występy „Rafako” w play–off?
– Na pewno nie stoimy na straconej pozycji. „Rosiek” Syców to mocny rywal, ale nie składamy broni.
rozmawiał ma.w